Moja przygoda z Domeyką

Z prof. Zdzisławem Janem Rynem, byłym ambasadorem RP w Chile i Boliwii, biografem Ignacego Domeyki, rozmawia Anna Cichobłazińska

ANNA CICHOBŁAZIŃSKA: - Od wielu lat zajmuje się Pan osobą Ignacego Domeyki - jego życiem i dziełem. Z antenatem Domeyki spotkaliśmy się przy lekturze narodowej epopei, czytaliśmy w szkole o związkach Domeyki z Mickiewiczem i innymi filomatami, o jego udziale w powstaniu listopadowym i emigracji, ale żeby aż beatyfikacja? Tej strony osobowości Domeyki nie znamy...

PROF. ZDZISŁAW JAN RYN: - Po śmierci Ignacego Domeyki Santiago de Chile (23 stycznia 1889 r.) ogłoszono żałobę narodową. Uroczystości pogrzebowe z udziałem najwybitniejszych osobistości rządu i parlamentu, zorganizowane na koszt państwa, stały się manifestacją na cześć uczonego, profesora i rektora uniwersytetu. Studenci wyprzęgli konie i prezydencką karocę z trumną Domeyki sami pociągnęli do katedry. Za życia zwracano się do niego: Don Ignacio Domeyko, Gran Sabio Polaco. Był mędrcem, chrześcijaninem i artystą. Miguel Amunátegui, chilijski biograf Domeyki, tak o nim pisał: "Jego mózg jest jak świątynia; na głównym ołtarzu której spoczywa Bóg; a na ołtarzach bocznych, po prawej - nauka, po lewej - sztuka".
Domeyko był prekursorem tego, co uprawiał Ojciec Święty Jan Paweł II - łączenia nauki z wiarą. Od dziesięciu lat czynione są w Chile starania o uznanie Domeyki za Sługę Bożego. Był świetnym naukowcem, matematykiem, geologiem, nauczycielem i organizatorem, ale na andyjskich szczytach przede wszystkim się modlił. Wiele wskazuje na to, że zmarł w opinii świętości. Łączył w sobie wybitną, twórczą inteligencję z wrażliwością i głęboką duchowością. To wielka postać dla Chile, ale i dla Polski. Byłby Domeyko wymarzonym patronem wszystkich Polaków, którzy nie z własnej woli opuścili Ojczyznę. Wielki patriota, człowiek nauki i wiary. Jeden z jego synów był kapłanem katolickim, prawnuk jest zakonnikiem. Dla milionów ludzi przyznających się w świecie do polskości, to symbol Polaka-emigranta, który nie mogąc pracować dla Ojczyzny, oddaje życie, pracę, wiedzę ojczyźnie adopcyjnej. Od lat zabiegam o ożywienie w Polsce swoistego lobby na rzecz beatyfikacji Domeyki.

- A jak ten proces przebiega w Chile?

- W 1996 r. w Santiago de Chile powstała grupa postulatorów podejmując działania w sprawie uznania Domeyki za Sługę Bożego. Sprawa wyniesienia Domeyki na ołtarze pozostaje w gestii kardynała Santiago de Chile. Starania trwają dopiero dziesięć lat. Warunkiem formalnego uruchomienia procesu było przygotowanie szczegółowej biografii Domeyki i bibliografii jego prac, czyli co napisano o Domeyce i co on sam napisał. To zadanie przypadło mnie. Roli biografa Domeyki poświęciłem 10 lat benedyktyńskiej pracy w bibliotekach, archiwach i prywatnych zbiorach. Materiały zbierałem po całym świecie. Nowa książka o Domeyce zawiera kalendarium życia i została napisana podobnie jak "Kalendarium życia Karola Wojtyły" ks. Adama Bonieckiego. Jest to rodzaj autobiografii uwzględniającej także epistolografię Domeyki. Listy zawierają wiele rysów osobowości Domeyki: naukowy, podróżniczy, rodzinny, ale też duchowy i religijny. Powstały trzy książki. Pierwsza ukazała się w wersji dwujęzycznej. Druga zawiera rejestr wydarzeń Domeykowskich w świecie w 2002 roku ogłoszonym przez UNESCO Rokiem Ignacego Domeyki. Trzecia biograficzna ukazała się właśnie na rynku, a czwarta - bibliograficzna jest w drukarni. Oddając te książki mam poczucie, że wypełniłem swoje zadanie.
Moja ostatnia wizyta w Chile miała na celu powołanie grupy osobistości chilijskich, której celem jest pozyskanie środków, by te dwa tomy, każdy po 800 stron, przetłumaczyć i wydać po hiszpańsku. To są duże koszty. Uważam jednak, że na ten cel powinniśmy znaleźć środki w Polsce, a nie żebrać po świecie na Domeykę. Dopiero po przetłumaczeniu tych książek i przestudiowaniu kardynał Santiago może powołać komisję cywilną i komisję kościelną do zbadania, czy nie ma przeszkód do uznania go za Sługę Bożego.
Anita Domeyko Alamos, stuczteroletnia wnuczka uczonego, gdy wręczyłem jej pierwszy egzemplarz tej książki, płakała. Gładząc okładki książki, bo już słabo widzi, była bardzo wzruszona. Szczycę się przyjaźnią z Dońą Anitą od czasu kiedy się poznaliśmy w 1991 roku. Od lat zawsze żegna mnie tak, jakby to było ostatni raz. Mówię jej wtedy, że przyjeżdżam znów do Santiago za kilka miesięcy. A ona na to, że zaczeka. Czeka tak już 17 lat.

- W jaki sposób Domeyko jest obecny w kulturze chilijskiej?

- Wyrazem obecności Domeyki jest około 140 eponimów (nazw własnych), w których występuje jego nazwisko. Kordyliera Domeyki, Korporacja Kulturalna Domeyki, Pueblo Domeyki, Lodowiec Domeyki, liczne muzea, ulice, towarzystwa... UNESCO ogłosiło rok 2002 Rokiem Domeyki. Ukazało się wtedy 21 książek i prawie 1000 artykułów o Domeyce, zostało zorganizowanych 30 konferencji, w tym 20 międzynarodowych jak świat długi i szeroki. Świat dowiedział się, że półwieczna obecność Domeyki w Chile pozostawiła trwałe ślady w nauce, kulturze i gospodarce tego kraju. Przekształcił górnictwo z rzemieślniczego w profesjonalne, odkrył i opisał bogactwa naturalne oraz strukturę geologiczną tego kraju, wykształcił wiele pokoleń fachowców w dziedzinie górnictwa, opublikował pierwsze podręczniki geologii i mineralogii. Był współtwórcą i reformatorem Uniwersytetu Chilijskiego. Pełniąc funkcję Delegata Uniwersyteckiego, a potem rektora przez 30 lat kształtował losy szkolnictwa wyższego i oświaty w tym kraju. Domeykę w Chile uznano za ojca nauczania górnictwa, ojca astronomii, obrońcę praw Indian, apostoła nauki i oświaty.
Warto wiedzieć, że do Domeyki przyznają się cztery narody: polski (Domeyko czuł się Polakiem), litewski (urodził się na Litwie), białoruski (rodzinna miejscowość Niedźwiadka znajduje się obecnie na Białorusi) i chilijski (Chile stało się jego ojczyzną adopcyjną i obdarzyło go honorowym obywatelstwem). Badając i opisując życie Domeyki dotarłem do wszystkich miejsc, gdzie zostawił swój ślad.

- Poprzez służbę dyplomatyczną, udział w wyprawach andyjskich oraz wizytach naukowych związał się Pan w sposób szczególny z Ameryką Łacińską.

- To prawda, w Ameryce Łacińskiej spędziłem już koło 14 lat. Chociaż moim ulubionym krajem jest indiańska Boliwia, to najgłębsze więzi łączą mnie z Chile. Nie jestem w stanie skorzystać ze wszystkich zaproszeń, jakie stamtąd otrzymuję. Jestem profesorem honorowym trzech uniwersytetów, obywatelem honorowym dwu miast: La Sereny (stolicy kulturalnej Chile i miasta bliźniaczego Krakowa) i Coquimbo (miasta bliźniaczego Elbląga), członkiem honorowym Instytutu Chilijskiego (Akademii Medycyny), utworzonego na wzór Instytutu Francuskiego. Warto zaznaczyć, że Ojciec Święty Jan Paweł II jest członkiem honorowym Akademii Literatury tego Instytutu). Jestem członkiem honorowym Federacji Andynizmu i Narciarstwa oraz kilku towarzystw naukowych: neurologii i psychiatrii, medycyny lotniczej i kosmicznej oraz towarzystwa historii i geografii. W Chile ukazała się moja książka "El dolor tiene mil rostros. Juan Pablo II y los enfermos" (Cierpienie ma tysiąc twarzy. Jak Paweł II i chorzy)". Zainicjowałem powstanie laboratorium medycyny górskiej w Andach, w dawnej kopalni złota El Indio. Ostatnio zostałem członkiem honorowym Peruwiańskiej Akademii Zdrowia, członkiem korespondentem Peruwiańskiego Towarzystwa Geograficznego oraz co najwyżej sobie cenię - doktorem honoris causa Universidad Cientifica del Sur w Limie. Czasem odnoszę paradoksalne wrażenie, że głębsze więzi łączą mnie z tą częścią świata niż... z Polską.

- Wynika z tego, że Ameryka Łacińska stała się dla pana drugą ojczyzną.

- Tak też ją określam i z Polonią tego kontynentu łączą mnie szczególne związki. Jestem członkiem honorowym Zjednoczenia Polskiego w Chile, do powstania którego się przyczyniłem. Podobne członkostwo łączy mnie ze Związkiem Polaków w Mendozie. W końcu doszło do pełniejszej integracji środowisk polonijnych i powstania Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej (USOPAŁ), którą od początku kieruje niezmordowany prezes Jan Kobylański z Urugwaju. W Brazylii i Argentynie to w większości Polonia międzywojenna, przybyła tu za chlebem. Tysiące prostych ludzi, którzy karczowali dżunglę. Obecnie mieszka tu drugie i trzecie pokolenie Polonusów. Dorobili się, stanęli na nogach, identyfikują się z polskością, kultywują język polski i kulturę, mają silne związki z polską misją katolicką i misjonarzami. Odgrywają coraz poważniejszą rolę w życiu kulturalnym i społecznym krajów przebywania. To od Polaków w Ameryce Łacińskiej uczyłem się patriotyzmu. Nie wiedziałem, co to tęsknota za ojczyzną, dopóki ich nie poznałem. Przeszedłem najlepszą szkołę rozumienia tego, co to znaczy być Polakiem na krańcach świata.

- Dziękuję za rozmowę.

1. Ignacy Domeyko. Obywatel świata. Ignacio Domeyko. Ciudadano del Mundo, Red. Zdzisław Jan Ryn, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2002.
2. Ryn Z.J.: Rok Ignacego Domeyki 2002, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2003.
3. Ryn Z.J.: Ignacy Domeyko. Kalendarium życia, Wydawnictwo Polskiej Akademii Umiejętności, Uniwersytet Jagielloński, Akademia Górniczo-Hutnicza, Kraków 2006.
4. Ryn Z.J.: Ignacy Domeyko. Bibliografia, Wydawnictwo Polskiej Akademii Umiejętności, Uniwersytet Jagielloński, Akademia Górniczo-Hutnicza, Kraków 2007.

Źródło: www.niedziela.pl

Editor: Tygodnik Katolicki "Niedziela", ul. 3 Maja 12, 42-200 Czestochowa, Polska
Editor-in-chief: Fr Jaroslaw Grabowski • E-mail: redakcja@niedziela.pl