Mówili i… milczeli o cierpieniu

Małgorzata Cichoń

Pod tytułem: „Społeczny wymiar cierpienia” odbyła się w Krakowie i w Oświęcimiu Jubileuszowa Sesja Naukowa Międzynarodowego Uniwersytetu Latającego Nauki Kościoła. W sesji wzięli udział zainteresowani społecznym nauczaniem Kościoła profesorowie ośrodków akademickich (m.in. z Hiszpanii, Niemiec, Czech, Polski, Anglii, Francji, Szwajcarii), duchowni katoliccy (m.in. z Indii i z Ghany), a także protestanci (m.in. anglikański biskup nominat). Spotykają się oni już od 25 lat i poruszają kwestie ważne z punktu widzenia wiary, nauki i aktualnych wydarzeń.

„Społeczny wymiar cierpienia”

Wybór tegorocznego tematu zaproponował dr Kazimierz Szałata, filozof i etyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, jeden z głównych organizatorów tegorocznej sesji: – Bardzo często społeczne nauczanie Kościoła ograniczamy do kwestii ekonomicznych czy politycznych. Jego istotą natomiast jest osoba ludzka. Bez zrozumienia tego, co w niej najgłębsze, nie można zrozumieć społecznej nauki Kościoła, która nie jest trzecią drogą między liberalizmem a komunizmem, ale próbą rzucenia światła Ewangelii na naszą rzeczywistość w wymiarze indywidualnym, rodzinnym, społecznym. Stąd na jubileuszowe spotkanie w Polsce w roku beatyfikacji Jana Pawła II wybraliśmy coś, co jest najtrudniejsze w dyskursie społecznym: cierpienie – mówi dr Szałata.
Pierwsza część konferencji odbyła się w Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu. Uczestnicy medytowali nad zagadnieniem ludzkiego cierpienia i ofiary w oparciu o Księgę Hioba i Księgę Izajasza, dzielili się doświadczeniem cierpienia społecznego w Afryce, Indiach oraz w Europie (podczas wojny i komunizmu), uczestniczyli we Mszy św. Przeszli także przez bramę z napisem „Arbeit macht frei”.

Odwaga milczenia

– Żeby coś powiedzieć o cierpieniu, trzeba dużo milczeć – tłumaczy dr Szałata. – Ono ma wymiar duchowy i wymyka się dyskursowi. Nie da się o nim mówić bez wcześniejszego doświadczenia, do którego się odwołujemy. Są ludzie, którzy pięknie mówią o cierpieniu, w sposób łatwy potrafią nawet wyciskać łzy, ale tak naprawdę nigdy cierpienia nie doświadczyli i de facto nie mają o nim nic do powiedzenia, choć w każdej chwili są gotowi pocieszać.
Prof. Szałata odwołuje się do osobistego dramatu, kiedy w wypadku samochodowym zginęła potrącona na przejściu dla pieszych jego 11-letnia córka Ania, a żona walczyła o życie w szpitalu. – Wokół siebie miałem wtedy tylu „pocieszaczy”, ale najbardziej pomogli mi dwaj harcerze, którzy nie mogli siedzieć w domu, bo zginęła ich koleżanka. Przyszli do mnie, nie mieli odwagi powiedzieć ani słowa. Spędzili ze mną popołudnie. I byli ze mną w tym cierpieniu. Choć w takich chwilach zmagamy się z pokusą ucieczki czy „przegadania”, czasem trzeba mieć odwagę nie mieć nic do powiedzenia w obecności cierpiącego. Dr Szałata dodaje, że współcześni za bardzo uwierzyli w „fetysz skuteczności”, efektywności, która jednak nie przystaje do poziomu życia osobowego: – Kiedy Pan Jezus stanął w Ogrodzie Oliwnym w obliczu cierpienia, nie prosił Apostołów, żeby Go ratowali, tylko chciał, żeby z Nim byli: czuwajcie, bądźcie, módlcie się. My natomiast nie potrafimy poświęcić trochę czasu choremu, nawet jeśli to jest matka, ojciec. Za wszelką cenę chcemy coś zrobić: może jeszcze jakieś badanie, zabieg? Zamiast usiąść obok cierpiącego – biegamy. A chory cierpi i umiera w samotności. Wobec cierpienia trzeba się poważnie zachować – podkreśla. – Cierpienie w samotności jest prawdziwym piekłem, absurdalne, niezgodne z naturą człowieka, który chce być szczęśliwy. Przeżywane „razem z drugim” jest tak samo cierpieniem, ale już do zniesienia. Natomiast cierpienie „dla drugiego” nie jest czymś absurdalnym, bo wpisane w kontekst miłości staje się ofiarą.
W czasie konferencji omawiano różne aspekty cierpienia. Jego wymiar społeczny wyjaśnił Rafael Alvira. W odniesieniu do komunizmu Lidmila Němcová mówiła o „zgwałconej duszy”, Jean-Yves Naudet, opierając się na encyklice Benedykta XVI „Caritas in veritate”, mówił o społeczeństwie obywatelskim jako miejscu, gdzie cierpienie powinno znaleźć otuchę. Helene i Jean-Nicolas Moreau podjęli kwestię cierpienia osób pracujących w wielkich, ale i często zdehumanizowanych korporacjach międzynarodowych.

Ekonomia z ludzką twarzą

Jednym z pomysłodawców i inspiratorów Międzynarodowego Latającego Uniwersytetu Nauki Kościoła – Association Internationale pour l’Enseignement Social Chrétien (AIESC) jest Francuz – Patrick de Laubier, profesor socjologii na uniwersytecie w Genewie. Będąc już na emeryturze, został wyświęcony na kapłana i podjął pracę w Chinach. 25 lat temu w Kolonii wraz z grupą przyjaciół założył Latający Uniwersytet, który swe biuro ma w Genewie. Przez ostatnie lata jego prezesem jest Polak – prof. Paweł Dembiński, ekonomista, wykładający we Fryburgu. Prof. Dembiński przytacza żartobliwą uwagę, że społeczna nauka Kościoła jest jedną z najbardziej skrywanych tajemnic – nawet katolicy jej nie znają. By to zmienić, w ramach dorocznych konferencji członkowie Latającego Uniwersytetu zgłębiają jej zagadnienia. Od 4 lat popularyzują wyniki swoich przemyśleń, organizując we wrześniu w Chartes (Francja) razem ze Wspólnotą Chemin Neuf oraz fundacją zajmującą się etyką i sztuką – Letni Uniwersytet, którego wykładów słucha co roku blisko 150 osób. Tym razem podejmą temat rodziny jako podstawy gospodarki o ludzkiej twarzy.
Czy wypracowane tu myśli przenikają do społeczeństwa? – pytam profesora. – To, co się tu dzieje, każdy powiela zgodnie ze swoimi możliwościami. Są tu osoby wpływowe, np. dyrektor szkoły mediów w Anglii, filozof z uniwersytetu w Pampelunie, biskup anglikański bliski tradycjom katolickim, ekonomista będący członkiem Rady Papieskiej – prof. Dembiński przedstawia uczestników sesji. Jak podkreśla, zebranych cechują przyjaźń i zaufanie: – Te spotkania dają do myślenia. Moją działalność naukową i zawodową mogę skonfrontować z wiarą. Mam dostęp do doświadczeń, które pozwalają wyłonić problemy warte zbadania od strony naukowej. Na dowód – profesor prezentuje nową książkę pod swoją redakcją pt. „Finanse po zawale”: – Jest to praca grupy ludzi, którzy od 10 lat zastanawiają się nad rolą etyki w działalności finansowej. Pokłosiem spotkania sprzed 5 lat natomiast jest publikacja pt. „A jednak chodzi o człowieka. Antropologiczne wyzwania czasu aktualnego”.

Angielski lord a nauka Kościoła

Justin Welby ma żonę i pięcioro dzieci, od października będzie anglikańskim biskupem Durham (północny wschód Anglii). Wkrótce zostanie członkiem Izby Lordów. Propozycję tę dostał od samego premiera. Zanim się zgodził, trzy razy odmawiał. – To anglikanin najbliższy duchowi Jana Pawła II – przedstawia go dr Szałata.
Zapytany, dlaczego przyjeżdża na obrady Latającego Uniwersytetu, anglikański biskup nominat stwierdza: – Nauczanie społeczne Kościoła jest wspaniałe, skuteczne i jasne. Wielu katolików nawet o tym nie wie. A to jest aplikacja Ewangelii. Od 30 lat pracuję w Liverpoolu, w regionie wielkiej biedy i socjalnej deprawacji. Solidarność, pomocniczość i wspólne dobro to są bardzo ważne dla nas idee. Mówią o tym, jak powinniśmy współpracować, prowadzić politykę, zwłaszcza w ubogich regionach.
Przyszły biskup i członek Izby Lordów zamierza korzystać ze społecznej myśli Kościoła podczas kontaktów z wiernymi oraz w czasie politycznych obrad. Cieszy się z dobrych relacji między katolikami a anglikanami na terenie obecnej diecezji: – Byłoby lepiej, gdybyśmy byli zjednoczeni z Rzymem – mówi. – Ale historia ma bardzo dużą siłę. Trudno ją przezwyciężyć. Wielu anglikanów rozpoznaje, że papież jest najważniejszym chrześcijańskim liderem, lecz nie uznajemy jego prawa autorytetu. Historia ostatnich 500 lat podzieliła nas. Ale w Liverpoolu bardzo mocno współpracujemy z katolikami – zapewnia.

"Niedziela" 38/2011

Editor: Tygodnik Katolicki "Niedziela", ul. 3 Maja 12, 42-200 Czestochowa, Polska
Editor-in-chief: Fr Jaroslaw Grabowski • E-mail: redakcja@niedziela.pl