Czy państwo polskie jest wyznaniowe, czy świeckie?

Błędna alternatywa

Ks. Józef Krukowski

Lektura serii artykułów w najnowszych tygodnikach na tematy dotyczące relacji między państwem a Kościołem w związku z sukcesem wyborczym Janusza Palikota skłoniła mnie do podjęcia problemu, czy państwo jest wyznaniowe czy świeckie. Okazuje się, że głoszone przez niego hasła nieprzypadkowo nagłaśniane są w mediach będących własnością kapitału zagranicznego. Znamienne jest to, że zainicjował je mętny artykuł pt. „Spór o relacje państwo – Kościół. Świeckie? Wyznaniowe?” w „Tygodniku Powszechnym” (30 października 2011 r.), autorstwa Marka Zająca. Problematykę tę w sposób sarkastyczny i agresywny kontynuuje wielu innych autorów w „Newsweek Polska” (3 listopada 2011 r.), w „Polityce” (2-7 listopada 2011 r.), „Gazecie Wyborczej” i in. Z faktów tych wynika, że to zaprogramowana akcja manipulowania naszym społeczeństwem. Prawdopodobnie jest to próba odwrócenia uwagi od kryzysu finansowego i ekonomicznego, do jakiego doprowadzona jest gospodarka europejska, kształtowana w oparciu o liberalne założenia ideologiczne, według których państwo nie może ograniczać swobody banków prywatnych sterujących gospodarką światową na szkodę społeczeństwa.

Błędne sugestie

Wspólnym założeniem autorów wspomnianych publikacji jest narzucenie opinii publicznej błędnej sugestii, że współczesne państwo polskie jest państwem wyznaniowym, a Kościół katolicki jest Kościołem państwowym; celem ich jest model państwa świeckiego w wersji tzw. separacji wrogiej, zamkniętej na wartości chrześcijańskie. Wyrazem tego ma być usunięcie z życia publicznego symboli religijnych i zasad moralności chrześcijańskiej. Pierwszym tego przejawem jest postulat posła Palikota w sprawie usunięcia krzyża z sali plenarnej Sejmu RP. Zdziwienie może budzić fakt, że autorzy tych publikacji, popierając postulaty Palikota, powołują się na zagwarantowaną w Konstytucji RP zasadę „bezstronności państwa wobec przekonań religijnych”. Jednakże takie uzasadnianie jest oczywistym fałszowaniem Konstytucji RP z 1997 r., która wyraźnie stanowi: „Organy władzy publicznej zachowują bezstronność wobec przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich uzewnętrzniania w życiu publicznym” (art. 25 ust. 2).
Marek Zając idzie nawet dalej niż Janusz Palikot. Sugeruje bowiem, że odpowiedzialność za wystąpienia Palikota w sprawie usunięcia krzyża z sali obrad Sejmu RP ponosi Episkopat Polski, gdyż w ubiegłym roku nie zaprotestował „jednoznacznie i jednomyślnie” w sporze o obecność krzyża na Krakowskim Przedmieściu, gdy lider opozycji nazwał krucyfiks „substytutem pomnika”. Wobec tego pragnę Panu Redaktorowi wyjaśnić, że: po pierwsze – krzyż, który postawili harcerze na Krakowskim Przedmieściu przed Pałacem Prezydenckim dla zamanifestowania żałoby po tragicznej katastrofie pod Smoleńskiem, nie był krucyfiksem; a po drugie – Konstytucja RP gwarantuje prawo do uzewnętrzniania swych przekonań religijnych w przestrzeni publicznej, także w formie modlitwy i innych praktyk religijnych, „każdemu człowiekowi i obywatelowi” (art. 53 ust. 1-2), niezależnie od opinii liderów partii rządzącej bądź opozycyjnej. Chyba że dla Marka Zająca gwarancje prawa do wolności religijnej, wpisane do Konstytucji RP, prawa zakorzenionego w przyrodzonej godności osoby ludzkiej, są tylko martwą literą. Warto przy tej okazji przypomnieć, że prawo zagwarantowane w Konstytucji RP przysługuje każdemu. Nie jest to bowiem prawo nadane przez organy władzy państwowej, którego realizacja – zdaniem p. Zająca – zależy od jednomyślnego stanowiska biskupów. Prawo to przysługuje, oczywiście, również p. Palikotowi i jego towarzyszom, ale nie mają oni kompetencji, aby innym posłom zabronić uzewnętrzniania swych przekonań w formie krzyża. Natomiast p. Palikot ma prawo swe nihilistyczne przekonania uzewnętrzniać w sali obrad Sejmu RP. Może posłużyć się tymi samymi symbolami, które ongiś demonstrował podczas konferencji prasowej. O ile pamiętam, był to świński ryj i penis. Nie wykluczam, że wraz ze zmianą przynależności partyjnej zmienił on już swe przekonania i zaproponuje inne symbole.

Siła Kościoła

Jeśli chodzi o stanowisko autorów artykułu „Polska religia państwowa” („Newsweek Polska” 3 listopada br.) wyrażone w formie sarkastycznego „postulatu” wprowadzenia do Konstytucji RP na wzór Wielkiej Brytanii zasady, że „katolicyzm jest religią państwową”, to warto zauważyć, że Wielka Brytania nie ma konstytucji pisanej, a jej konstytucja w tej kwestii nie była modelem dla Polski. Polska nie była państwem katolickim w takim sensie jak Wielka Brytania państwem anglikańskim. Królowie polscy nie prowadzili krwawych wojen religijnych jak królowie angielscy po zerwaniu przez Henryka VIII jedności ze Stolicą Apostolską. Warto także przypomnieć, że król polski Zygmunt August, gdy zwolennicy reformacji nakłaniali go, aby ogłosił się głową Kościoła w Polsce, oświadczył, iż „nie jest królem ludzkich sumień”. Co więcej, w okresie wojen religijnych w Europie Zachodniej katolicka Polska była „azylem dla heretyków” z Europy Zachodniej. Warto także pamiętać, że gdy w okresie rozbiorów państwo polskie zostało podzielone między państwa sąsiednie, których władcy dążyli do rusyfikacji bądź germanizacji ludności polskiej, Kościół katolicki umacniał naród polski w rozwoju swej kultury i wspomagał go w dążeniu do odzyskania niepodległości politycznej. Podobnie było w okresie okupacji hitlerowskiej i okupacji sowieckiej oraz podobnie jest współcześnie – po odzyskaniu przez naród polski niepodległości i zmianie reżymu totalitaryzmu komunistycznego na demokratyczny. Zdarzają się natomiast przypadki znieważania uczuć religijnych katolików przez niekatolików, wobec których władze państwowe wykazują bierność.

Religia w szkołach

W związku z postulatem autorów wspomnianego artykułu w „Newsweeku” i posła Palikota w sprawie zmiany przepisów dotyczących nauczania religii w szkołach publicznych w Polsce, warto mieć na uwadze dane statystyczne. Według ostatnich obliczeń Głównego Urzędu Statystycznego z 2010 r., liczba ludności Polski wynosiła 38135,9 tys. Do Kościoła katolickiego należało 35104,5 tys. osób, co stanowiło wskaźnik 92,1 proc. W tym kontekście warto zauważyć, że nauczanie religii w szkołach publicznych w Polsce jest organizowane w formie fakultatywnej. Z nauczania religii w szkołach polskich na równych prawach z katolikami korzystają niekatolicy. Nauczanie religii w szkołach publicznych w Polsce jest przejawem poszanowania konstytucyjnej zasady współdziałania między państwem a Kościołem w zakresie wychowania dzieci zgodnie ze swymi przekonaniami. Z takiej możliwości korzystają uczniowie, których rodzice należą do 25 spośród 170 Kościołów i innych związków wyznaniowych mających uregulowaną sytuację prawną. Nie wszystkie bowiem Kościoły są zainteresowane organizowaniem nauczania religii swoich wyznawców w szkołach publicznych. Nie może to jednak oznaczać, że należy zabronić nauczania religii w szkołach publicznych tych uczniów, których rodzice – lub sami uczniowie po osiągnięciu pełnoletności – złożyli w tej sprawie deklarację. Zagwarantowane jest w Polsce także nauczanie w szkole publicznej etyki laickiej na życzenie rodziców lub samych uczniów po osiągnięciu pełnoletności. Niewielu jest jednak chętnych do korzystania z lekcji etyki. Jakkolwiek zdarzył się przypadek odmowy przez władze szkolne w Gorzowie Wlkp. zorganizowania etyki tylko dla jednego ucznia rodziców agnostyków. Sprawa ta znalazła epilog w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. Trybunał orzekł, że prawo polskie w tej kwestii nie budzi zastrzeżeń z punktu widzenia Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, natomiast wadliwe było jego zastosowanie.

Społeczeństwo polskie narodem o korzeniach chrześcijańskich

W związku z postulatem zwolenników ideologii skrajnie liberalnej nadania państwu polskiemu charakteru świeckiego w wersji separacji zamkniętej na wartości religijne należy zauważyć, że społeczeństwo polskie jest narodem katolickim zakorzenionym w religii i kulturze chrześcijańskiej. Natomiast współczesne państwo polskie jest państwem świeckim, w którym organy władzy publicznej są zobowiązane do ochrony prawa każdego człowieka i obywatela do uzewnętrzniania swych przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych oraz do poszanowania chrześcijańskiego dziedzictwa duchowego narodu. Wynika to ze stwierdzenia zamieszczonego w preambule do Konstytucji RP. Nie można wszakże ignorować faktu, że społeczeństwo polskie jest pluralistyczne. Zdarzają się więc sytuacje, w których istnieje potrzeba poszukiwania rozwiązań kompromisowych. Jednakże parlamentarzyści polscy, jako reprezentanci narodu zakorzenionego w kulturze chrześcijańskiej, nie mogą iść na kompromis bez granic etycznych.
Właśnie w tej kwestii Marek Zając stwierdza: „Nie da się skonstruować prawa tak, by jego martwą literą jednoznacznie rozstrzygać każdy spór na linii wyznaniowe – świeckie. To zawsze będzie kwestia wrażliwości i gotowości do ustępstw, gdy zorientujemy się, że szkoda bliźniego byłaby boleśniejsza niż moja”. Nie ulega wątpliwości, że jest to stanowisko bliższe zasadom etyki buddyjskiej aniżeli chrześcijańskiej. Wyraźnie odbiega bowiem od wskazań papieża Jana Pawła II, który jasno i wyraźnie stwierdził, że polityk nie może kierować się relatywizmem etycznym, a mianowicie, że: „(...) ustawa, która nie respektuje praw człowieka do życia od poczęcia do naturalnej śmierci niezależnie od jego stanu – czy jest to człowiek zdrowy, czy chory, znajdujący się jeszcze w fazie embrionalnej, stary lub umierający – nie jest ustawą zgodną z Bożym zamysłem; chrześcijański prawodawca nie może zatem brać udziału w jej redagowaniu ani aprobować jej na forum parlamentu, chociaż w sytuacji, gdy prawo już istnieje, wolno mu w ramach debaty parlamentarnej proponować poprawki, które zmniejszają jej szkodliwość. To samo należy powiedzieć o każdej ustawie, która działa na szkodę rodziny, zagraża jej jedności i nierozerwalności lub nadaje status prawny innym związkom między osobami również tej samej płci, które chciałyby stać się równouprawnionym surogatem rodziny opartej na małżeństwie między mężczyzną i kobietą” (przemówienie Jana Pawła II do parlamentarzystów i polityków 4 listopada 2000 r. – „L’Osservatore Romano” 1001, s. 24). Należy oczekiwać, że parlamentarzyści polscy będą o tym wskazaniu bł. Jana Pawła II pamiętać bardziej aniżeli o przykazaniu Marka Zająca.

Dobro wspólne

Przede wszystkim jednak istnieje pilna potrzeba, aby wszyscy obywatele naszego państwa, a zwłaszcza parlamentarzyści, a także publicyści, zdali sobie sprawę z tego, że do Konstytucji RP z 1997 r. wpisany jest model państwa świeckiego, opartego na zasadzie poszanowania równości Kościołów i innych związków wyznaniowych, że w miejsce zasady wrogiej separacji wpisana jest pozytywna zasada poszanowania autonomii i wzajemnej niezależności Kościoła i państwa, każdego w swoim zakresie, oraz współdziałania między nimi dla dobra wspólnego tych samych ludzi, którzy są członkami obu społeczności, każdej z nich. Dobro wspólne zaś polega na budowaniu takiego ładu i porządku prawnego, w którym szanowane są prawa i wolności należne każdemu człowiekowi, każdej rodzinie i całemu narodowi zakorzenionemu w kulturze chrześcijańskiej. Krzyż w Sejmie nie nadaje bynajmniej państwu charakteru wyznaniowego ani Kościołowi charakteru państwowego, ale jest znakiem poszanowania przez znakomitą większość reprezentantów społeczeństwa duchowego dziedzictwa narodu.

"Niedziela" 46/2011

Editor: Tygodnik Katolicki "Niedziela", ul. 3 Maja 12, 42-200 Czestochowa, Polska
Editor-in-chief: Fr Jaroslaw Grabowski • E-mail: redakcja@niedziela.pl