50 lat kapłańskiego „Westerplatte”

Ks. Ireneusz Skubiś

W grupie 20 księży wywodzących się z naszej dawnej diecezji częstochowskiej przeżywamy jubileusz 50-lecia naszego kapłaństwa, dziękując za dar żywej wiary i obfitości Jego łask i prosząc o błogosławieństwo na dalsze lata pracy i życia

Gdy patrzymy na swoje dość długie życie, uświadamiając sobie ten ogrom czasu, gdy widzimy, że po tamtej stronie mamy już więcej przyjaciół niż na tym świecie, rodzi się w nas obawa, czy aby wszystko wypełnialiśmy dobrze, tak jak być powinno i jak byśmy tego chcieli. To nasze zamyślenie jest może nieco inne niż człowieka świeckiego, który ocenia życie przez pewne fakty, mówi o etapach ważnych w jego życiorysie. Patrzenie na księdza jest bardziej filozoficzne, to spojrzenie na życie poprzez swoje powołanie, które jest zrośnięte z życiem społecznym i wspólnotowym, także w jakiejś mierze z życiem politycznym kraju, bo przecież w ciągu tych 50 lat nastąpiły w Polsce pod tym względem ogromne zmiany.

Trudna lata komunistyczne

W 1961 r., gdy byliśmy wyświęceni na księży, właściwie nie mieliśmy pojęcia o tym, w jakiej rzeczywistości żyjemy. Panował ustrój socjalistyczny, wiedzieliśmy, że są bardzo ważni ludzie, nazywani sekretarzami partii, że wszyscy bardzo boją się komitetów partyjnych, że wielu zapisywało się do partii, by mieć lepsze, dostatnie życie itp. Ale nie wiedzieliśmy o wielu szczegółach, nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że istnieje tajna policja w postaci tzw. służby bezpieczeństwa, że są i inni pracownicy tej służby, którzy pilnie nasłuchują, analizują i przyglądają się zwłaszcza duchowieństwu, że nasze życie społeczne tkwi w potężnym systemie zniewolenia, a nasze nazwiska i prace odnotowywane i przechowywane w tajnych archiwach. Zaczęliśmy poznawać te realia coraz bardziej, rok po roku, gdy wchodziliśmy w różne prace duszpasterskie, gdy trzeba było podejmować różne decyzje i zderzać z życiem. Pomału otwierały się nam oczy na wszystko, co działo się dokoła, i zaczynaliśmy zdawać sobie sprawę z siły tego systemu i zagrożenia, jakie niesie on dla wolności i normalnego rozwoju człowieka.

Kapłańska posługa

Bardzo ważne było wtedy to, że byliśmy blisko swoich biskupów, że mieliśmy z nimi kontakt niemal na bieżąco, że biskup był rzeczywiście ojcem, któremu można było wszystko powiedzieć, i który zawsze służył swoją pomocą i radą. Oczywiście, w tym 50-leciu najważniejsze było to, że naszym życiem był Kościół. W nim spełniało się nasze kapłaństwo i była w tym nasza radość z powodu wykonywanej pracy. A praca była zwyczajna, byliśmy przecież zwykłymi księżmi, którzy pełnili kapłańskie funkcje, ale chcieliśmy pracować i cieszyliśmy się wszystkim, co udało nam się zrobić, a więc Pierwszą Komunią św. dzieci, salką katechetyczną z rozgadanymi uczniami, rodzicami, którzy przychodzą na wywiadówki, tym, że ludzie pilnie słuchają naszych kazań, że przychodzą poradzić się, kiedy im coś zagraża, że odwiedzają nas ludzie będący na stanowiskach, prosząc o sekretną posługę duszpasterską, bo oficjalnie skorzystać z niej nie mogą, gdyż grozi im to utratą pracy.
W tym świecie obwarowanym wieloma zakazami ksiądz był przystanią wolności. Przed nim otwierały się ludzkie serca, ludzie mówili o sprawach, o których nie pisano w gazetach. Wszyscy wiedzieliśmy, że trzeba zachować dyskrecję, że ściany mają uszy a wróg czuwa. Był to czas subtelnej dyskrecji serc – z jednej strony serca kapłańskiego, które musiało się otwierać na wiele spraw, a z drugiej serc ludzi, którzy w wielkim zaufaniu przychodzili do kapłana, otwierali się, prosili o modlitwę i błogosławieństwo.
Tak przemijały lata. Coraz bardziej uczyliśmy się żyć w trudnej rzeczywistości, owładniętej w sposób bezwzględny przez system, doskonale przecież zorganizowanej i mocno uszczelnionej, precyzyjnie działającej. Macki komunistyczne docierały nawet do Watykanu, a cóż mówić o polskich kapłanach, którym SB wyrządziło wiele krzywdy, cóż mówić o ranach polskiego Kościoła. Mamy nieraz pretensje do IPN-u, że może pewne fakty ujawnia nie w porę, ale trzeba wiedzieć, że w paraliżowanie pracy Kościoła wkładano wiele wysiłku. Krocie ludzi współpracowało ze służbami policyjnymi i próbowało na wszelkie możliwe sposoby niszczyć duchowieństwo i pomniejszać znaczenie religii w życiu Polaków. Gdy więc mówi się dzisiaj, że ok. 10 proc. księży uległo działaniom SB, to jest to i tak bardzo niski wskaźnik jak na działania, jakie wobec nich podejmowano.

Rola Prymasa Tysiąclecia

Nie mogę tu nie wspomnieć wielkiej postaci, tak ważnej w 50-leciu naszego kapłaństwa, którą był Prymas Tysiąclecia kard. Stefan Wyszyński. Ksiądz Prymas postawił w Polsce na duszpasterstwo maryjne, którego ważną osnową były Jasnogórskie Śluby Narodu. Napisane w specyficznych okolicznościach (podobnie jak listy św. Pawła powstały w więzieniu), w więzieniu w Komańczy, w ciągu jednej nocy, zawierały przecież dobrze przemyślany materiał pastoralny oraz program duszpasterski dla Kościoła w Polsce. Kard. Wyszyński wiedział, jakie kłopoty przeżywa naród, znał nasze wady narodowe, wiedział, że trzeba chronić rodzinę. Był wielkim pasterzem, ale i dobrym społecznikiem oraz znawcą katolickiej nauki społecznej. Zawierzył Matce Bożej cały naród i siebie – wypowiedział to wyraźnie pod koniec życia: „Wszystko postawiłem na Maryję” – i to było droga pewna, cenna i dobrze wybrana.
Nie można również pominąć zainicjowanej przez prymasa Wyszyńskiego peregrynacji kopii Cudownego Obrazu Matki Bożej w całej Polsce, której podkład teologiczny sformułował krakowski kardynał Karol Wojtyła, późniejszy Jan Paweł II. Ich piękna współpraca na forum duszpasterskim okazała się błogosławiona, a my, księża, mieliśmy w nich ogromne oparcie i świadomość, że plany pastoralne Episkopatu są dogłębnie przemyślane i dobrze przygotowane. Wspomnę jeszcze tylko o Komisji Duszpasterstwa Ogólnego, której przewodniczył bp Władysław Miziołek z Warszawy, znakomity teolog i duszpasterz. Dawała ona doskonałą bazę dla pracy Kościoła w Polsce, u podstaw której – według słów umierającego biskupa częstochowskiego Stefana Bareły – miało być duszpasterstwo maryjne. Ustalenia Konferencji Episkopatu Polski były formułowane w specjalnych komunikatach, odczytywanych w parafiach. Później ta sprawa została zaniechana i wszystkie komunikaty zostały przekazane Katolickiej Agencji Informacyjnej. Tym sposobem bezpośrednia więź miedzy biskupami a wiernymi uległa zawężeniu.

Cuda Jana Pawła II

W takim czasie rozpoczynaliśmy również pracę we wznowionej w 1981 r. „Niedzieli”, czując na sobie „łapę” SB i wszechmoc cenzury. Zapomniano, że człowiek jest istotą wolną i bardzo jest mu ciężko, kiedy jego wolność zostaje mocno ograniczona.
Po wolnych wyborach w 1989 r. nastał nowy czas, choć nie był on aż tak całkiem nowy. Rozmowy „okrągłego stołu” zawierały bowiem elementy, które mimo wszystko utrwalały obecność tego, co było przedtem. Komuniści nie wycofali się z życia i dalej, na inne już sposoby, zaznaczali swoją obecność w życiu kraju. Dlatego lata 20-lecia po odzyskaniu wolności nacechowane były jeszcze działaniami wielu sił, które nie pozwoliły na pełne wyzwolenie się naszego potencjału twórczego. Mieliśmy jednak poczucie, że jesteśmy wolni i jako tacy mamy możliwość zagospodarowania swojej wolności.
Jak dobrze się stało, że wtedy na stolicy Piotrowej zasiadał Jan Paweł II. Pokazywał on Polsce właściwe drogi wolności. I nie można 50-lecia naszego kapłaństwa wspominać dziś bez tego wielkiego pontyfikatu, który przyczynił się do obalenia komunizmu i wyzwolenia z kajdan niewoli. Byliśmy świadkami cudu: runął mur berliński, runął Związek Radziecki, stało coś, czego nikt na świecie się nie spodziewał. Ale nie mieliśmy wtedy ludzi przygotowanych do prowadzenia kraju w nowych warunkach, wielu było skorumpowanych wewnętrznie, tkwiących ciągle w obręczy dawnych służb, dużo też było wieloletnich braków i zaniedbań i efekty nie są zadowalające. Jan Paweł II jako polski biskup, znający nasze realia, podpowiadał, wskazywał, co mamy robić, był naszą siłą i podporą.
My, księża, tkwiący w życiu Kościoła częstochowskiego i sosnowieckiego, wiedzieliśmy również, że duszpasterstwo polskie wiąże się z nurtem patriotycznym. Jan Paweł II dawał tego zresztą najlepszy przykład, bo choć był pasterzem powszechnym, to jednocześnie nie krył swej miłości do ojczyzny i narodu polskiego. Podczas pielgrzymek do Polski podkreślał, że ma prawo pouczać nas, bo ta ziemia to jego ojczyzna. „Wy jesteście moi!” – to jego słowa. Stąd osoba Jana Pawła II w życiu polskiego księdza była zawsze niezwykle ważna i możemy to uznać za błogosławiony czas dla nas. Tak było przez cały ten 27-letni pontyfikat, tak było zwłaszcza w wielkich dniach odchodzenia Papieża do domu Ojca. To było cały czas wielkie świadectwo wiary i chrześcijańskiego życia.

Czas beatyfikacji

I wreszcie ostatnie dni – beatyfikacja Papieża Polaka. I ta duma, że jesteśmy synami narodu, który wydał takiego Człowieka, że jesteśmy z nim w tym samym kapłaństwie. A teraz, przez swój jubileusz, czujemy się zatopieni w życiu i śmierci bł. Jana Pawła II, którego kochaliśmy, który znał nas po imieniu, który w nas wierzył. Jego ostatnie zawołanie: „Szukałem was, a teraz wy przyszliście do mnie” można, parafrazując odnieść do nas. Szukał nas, kapłanów, a my przyszliśmy i byliśmy z nim.
Kard. Józef Glemp w Rzymie nazwał beatyfikację Jana Pawła II „polskim Westerplatte”. To cenne porównanie, oznaczające coś bardzo ważnego, co jest zmaganiem się o rzeczy najważniejsze, za które nawet warto oddać życie.
Dla nas, kapłanów, przeżywających 50-lecie swojego kapłaństwa, tym „Westerplatte” była zawsze obrona wszystkiego, co Polskę stanowi. Broniliśmy polskiej duszy, także tej świadomości historycznej. Możemy mieć pewien żal do historyków, że ostatnie dziesiątki lat nie są jeszcze dostatecznie opracowane, że wiele spraw jest przeoczonych, a powinny być zapisane złotymi zgłoskami w najnowszych dziejach narodu. Jako doświadczeni kapłani jesteśmy świadkami tej bardzo ważnej historii Kościoła w Polsce i historii narodu polskiego. Wydaje się, że nasze świadectwo powinno być tu wzięte pod uwagę. Bo jest to nie jakiś mały odcinek czasowy, ale jakby testament: 50 lat świadomej pracy nad duszą polskiego społeczeństwa, 50 lat zmagań o to, by zachować ją dla Boga.
Mamy więc za sobą wiele dni bardzo ciekawej, ale i ogromnej pracy, i wielką ofertę, którą składamy przyszłym pokoleniom kapłanów: żeby zachowali to wszystko i troszczyli się o wszystko, co Polskę stanowi.
Na swoim obrazku prymicyjnym umieściłem słowa: „Porzuciłem wszystko… byle Chrystusa pozyskać” (Flp 3, 8). Na koniec właśnie tego chciałbym życzyć wszystkim kapłanom.

"Niedziela Częstochowska" 26/2011

Editor: Tygodnik Katolicki "Niedziela", ul. 3 Maja 12, 42-200 Czestochowa, Polska
Editor-in-chief: Fr Jaroslaw Grabowski • E-mail: redakcja@niedziela.pl