Filmowy ksiądz Jerzy

Milena Kindziuk

Od początku zdjęć Adam Woronowicz bał się jednej sceny: ostatniej. Bo jak zagrać męczeństwo? Jak pokazać, że ginie święty?

Obecnie ma mniej więcej tyle lat, ile ksiądz Jerzy, gdy odprawiał słynne Msze św. za Ojczyznę. Odtwórca roli ks. Popiełuszki – Adam Woronowicz to rocznik 1973. Jest drobny, szczupły, w granatowym polarze, białym T-shircie, dżinsach i tenisówkach, nie sprawia wrażenia poważnego, dojrzałego aktora. Tak jak ks. Jerzy na pierwszy rzut oka nie sprawiał wrażenia tak już dojrzałego kapłana. A jednak...

Pamiętne sceny

Jeszcze do niedawna dzień Adama wyglądał tak: zdjęcia, zdjęcia, zdjęcia. Wyjazdy, spotkania z ludźmi, którzy znali ks. Jerzego, setki rozmów na jego temat, poznawanie miejsc, w których bywał, także jego kazań, zapisków.
Na plan „Popiełuszki” Woronowicz musiał się stawiać o świcie. Bywało, że o 3.45 – kiedy np. kręcono manifestacje i starcia z milicją na placu Zamkowym w Warszawie. I tak do późnego wieczora. Dzień w dzień, przez kilka miesięcy.
Jako odtwórca głównej roli, Adam był na planie filmowym non stop. Przychodził wcześniej niż inni aktorzy, gdyż ponad godzinę trwała codzienna charakteryzacja. Do końcowych sekwencji zaś – nawet trzy godziny.
Pamięta wszystkie sceny, ale niektóre szczególnie zapadły mu w serce. Kiedy np. stanął oko w oko z Prymasem Polski, który gra w filmie samego siebie. – To było niesamowite doświadczenie. Czułem, że kard. Glemp rozmawiał ze mną dokładnie tak samo, jak przed laty z ks. Jerzym. Podobnie było, gdy Woronowicz stanął w ornacie przy ołtarzu w kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu i musiał powiedzieć fragment homilii, tak jak kiedyś ks. Popiełuszko z tego miejsca. – Było to trudne, tym bardziej że w świątyni znajdowali się ludzie, którzy pamiętali ks. Jerzego, dobrze znali jego gesty, sposób bycia.
Na Adamie wielkie wrażenie wywarła też tama we Włocławku. – To właśnie podczas realizacji zdjęć do filmu znalazłem się w tym miejscu po raz pierwszy – przyznaje.
Podobnie w kościele Świętych Braci Męczenników w Bydgoszczy, skąd ks. Jerzy wyruszył w ostatnią podróż.
– Kiedy – jako ks. Jerzy – wygłosiłem fragment rozważań różańcowych, a zarazem ostatnich słów ks. Popiełuszki, pamiętam, podszedł do mnie starszy mężczyzna z dorastającym synem. Opowiadał mi, że był w tym kościele, kiedy ks. Jerzy odprawiał tu Mszę św. 19 października 1984 r. Potem, tak po prostu, powiedział mi „dziękuję” i odszedł. Było to dla mnie niesamowite doświadczenie, które trudno ująć słowami.
Woronowicz nie chce mówić o tych scenach już nic więcej. Nie umie się jeszcze pozbyć emocji. Waży słowa, bo zbyt łatwo obrócić je w pustkę i banał.

„Nie jestem ks. Jerzym”

Zdjęcia do filmu Rafała Wieczyńskiego pt. „Popiełuszko” dawno już się skończyły. Film jest zmontowany, teraz trwają ostatnie prace nad dźwiękiem. Ale Woronowicz jeszcze nie widział ani jednego ujęcia. W napięciu czeka na efekt końcowy.
Teraz w warszawskim Teatrze Powszechnym gra w „Przebudzeniu wiosny”. Nic nowego, taka jest kolej rzeczy. Aktor rozstaje się z jedną rolą i za chwilę ma już następną.
– Ale moja „przygoda” z ks. Jerzym się nie skończyła – precyzuje. – Ta rola we mnie pracuje – dodaje enigmatycznie.
– Czy to znaczy, że gdzieś w środku, na dnie duszy, zostało coś w tobie z ks. Jerzego? – pytam. Zapada cisza. Adam wzrok ma utkwiony w dal. Zamyślony, sprawia wrażenie, jakby był nieobecny. Po chwili cichutko wyjaśnia:
– Nie jestem ks. Jerzym. Jestem tylko aktorem. Moim zadaniem było jak najwierniej oddać tę postać. Ale czy można w stu procentach odtworzyć życie świętego?
Woronowicz zżył się z tą rolą tak mocno, że teraz, wśród innych zajęć, w codziennym życiu często myśli o ks. Jerzym. Odcisnął na nim piętno. Zastanawia się nad słowami homilii, które zna przecież na pamięć. Ich treść – mówi – jest uniwersalna: podpowiada, jak być wewnętrznie wolnym, jak słowa Ewangelii przekładać na życie, jak zło dobrem zwyciężać.
– Kiedy uczyłem się tych tekstów, dostrzegłem, jak bardzo są głębokie. Im bliżej końca, tym dojrzalsze. Myślę, że wpływ na to miała modlitwa ks. Jerzego. Dopiero na planie filmowym zrozumiałem, że ten człowiek nie miałby tak wielkiej siły ducha, gdyby się nie modlił. Czy udało mi się tę głębię przekazać w filmie? – zastanawia się Woronowicz. I dalej ciągnie swą opowieść: – Uświadomiłem też sobie, że ks. Popiełuszko nie głosił siebie i swojej prawdy oraz że – wbrew zarzutom, jakie niekiedy padały – nie był politykiem, ale przede wszystkim był kapłanem i człowiekiem otwartym na ludzi.

Różne role

Trudno mi nie zapytać Adama Woronowicza, czy teraz, po zagraniu Popiełuszki, jest w nim więcej wiary.
– Czy wiarę można zważyć i zbadać… Zawsze była ona dla mnie naturalna jak powietrze i najważniejsza zarazem.
Wiarę wyniósł z domu rodzinnego na Białostocczyźnie. Oczywiste było, że szedł w niedzielę do kościoła, że w domu się modlił. To zasługa rodziców i babć, a także kapłanów, których spotkał w swym młodym życiu. – Wiele zawdzięczam ks. Andrzejowi Tałałajowi z parafii św. Rocha w Białymstoku, który jest teraz proboszczem w rodzinnych stronach ks. Jerzego, niedaleko Suchowoli.
– Czy teraz mojej wiary jest więcej? Nie wiem. Na pewno była to okazja do jej pogłębienia. Od początku zdjęć Adam bał się ostatniej sceny. Bo jak zagrać męczeństwo? Jak pokazać, że ginie święty? Noce spędzone w lesie, wśród drzew, które do dziś są jedynymi świadkami zbrodni popełnionej na ks. Jerzym, do tego jego wielka siła wewnętrzna, a zarazem wielkie cierpienie... W tym ostatnim momencie tak wiele było podobieństw do ostatniej drogi Chrystusa.
Nic dziwnego, że ta scena wywarła na Adamie Woronowiczu największe wrażenie. Zapamięta ją na zawsze.
Teraz z niecierpliwością czeka, aż będzie mógł zobaczyć film. Ale nie jego ocena będzie tu najważniejsza. O tym, czy rzeczywiście udało mu się zagrać prawdziwego ks. Jerzego, zdecydują widzowie.
Na koniec pytam go jeszcze, czy nie boi się naznaczenia rolą ks. Jerzego.
– Nie boję się – odpowiada zdecydowanym tonem. – To moja praca. Nie jestem ks. Jerzym. Kiedy codziennie rano patrzę w lustro, uświadamiam to sobie bardzo wyraźnie. Gram różne role.

W niedzielę 19 października przypada 24. rocznica męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki. Z tej okazji w kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie abp Kazimierz Nycz, metropolita warszawski, o godz. 18 odprawi uroczystą Mszę św.
Premiera filmu „Popiełuszko” w reżyserii Rafała Wieczyńskiego odbędzie się 20 lutego 2009 r.

"Niedziela" 42/2008

Editor: Tygodnik Katolicki "Niedziela", ul. 3 Maja 12, 42-200 Czestochowa, Polska
Editor-in-chief: Fr Jaroslaw Grabowski • E-mail: redakcja@niedziela.pl