Polska wieś A.D. 2011

Z bp. Edwardem Białogłowskim – delegatem KEP ds. Duszpasterstwa Rolników – rozmawia ks. inf. Ireneusz Skubiś

KS. IRENEUSZ SKUBIŚ: – Rozpoczyna Ksiądz Biskup swoją funkcję delegata KEP ds. Duszpasterstwa Rolników. Gratuluję serdecznie i życzę, by tę jakże ważną dla całej Polski pracę mógł Ekscelencja realizować jak najlepiej.
Jesteśmy tuż przed pielgrzymką rolników na Jasną Górę. Nawiążę do czasów, kiedy całe polskie wsie emigrowały do Ameryki za chlebem, a razem ze swoimi parafianami wyjeżdżali też polscy księża. Wtedy wierni mieli ogromne zaufanie do swoich duszpasterzy. Czy i dzisiaj jest podobnie?

BP EDWARD BIAŁOGŁOWSKI: – Wydaje mi się, że tak, choć zapewne bywają wyjątki. Trzeba też zauważyć, że to zaufanie na przełomie XIX i XX wieku wynikało z faktu, że ówczesny duszpasterz był człowiekiem, który w środowisku wiejskim na pewno przewodniczył nie tylko na polu religijnym, ale także społecznym. Był człowiekiem wykształconym, często znał języki obce, i jadąc z wiernymi, był dla nich zarówno opiekunem duchowym, jak i pewnym menadżerem. Wyjeżdżający na ogół starali się zarobić pieniądze i zainwestować je tutaj, w rodzinę, we własną wioskę, także w parafię, którą opuścili. Najczęściej powracali do kraju, aby spędzić w nim resztę swojego życia. Dzisiaj żaden duszpasterz w diecezji rzeszowskiej nie prowadzi już gospodarstwa rolnego, stąd jego kontakt z parafianami odbywa się najczęściej tylko na płaszczyźnie duszpasterskiej. Chyba że jest szczególnym charyzmatykiem społecznym, to wtedy stara się pomagać rolnikom, którzy akceptują jego pomysły.

– Są wszakże sprawy inne niż duszpasterskie – wychowawcze, małżeńskie itd. Czy ludzie nie korzystają tu z pomocy swojego duszpasterza?

– Oczywiście, wierni wiejskich parafii zwracają się do swojego duszpasterza o pomoc i radę, czasem proszą wprost o interwencję. Problemy małżeńskie czy rodzinne na pewno znajdują swoje odbicie w duszpasterstwie i chwała Panu za to. Także szukanie motywacji życia dla ludzi młodych, którzy nie zawsze akceptują swoje miejsce w wiosce czy w rolnictwie, jest tematem rozmów z duszpasterzem, które mogą pomóc w uformowaniu ich myślenia.

– Bardzo ważnym problemem duszpasterskim jest w dzisiejszych czasach emigracja zarobkowa. Jak to wygląda w diecezji rzeszowskiej?

– Wyjazdy zarobkowe na Podkarpaciu to problem znaczący. W ciągu tygodnia podpisuje się w Kurii czasem kilka licencji do zawarcia sakramentu małżeństwa w rodzinnej parafii – licencje przychodzą z różnych krajów: z Hiszpanii, Francji, Włoch, Niemiec i – najwięcej – z Anglii. Bardzo często ludzie wyjeżdżając, zakładają tam rodzinę i próbują żyć, a czasem wracają. Jest wiele sytuacji, kiedy wyjeżdżając, planują, że chcą za granicą zostać, choć nie jest to sprawa prosta. Natomiast bardziej skomplikowana jest rzeczywistość, kiedy wyjeżdża żona lub mąż i pozostaje za granicą dłuższy czas. Niestety, prowadzi to do rozbicia małżeństwa i do defektów w rodzinie. Szczególnie młodzież gimnazjalna, dorastająca, potrzebuje obecności rodziców – dziadkowie ich nie zastąpią, a nierzadko oni sami też potrzebują opieki, i wtedy te problemy nabrzmiewają. Nie ulega wątpliwości, że sprawa braku pracy dotyka dziś nie tylko wieś, i jest bardzo bolesna.

– Czy wieś dostrzega dzisiaj rolę parafii w formacji wewnętrznej jej mieszkańców? Mam tu na myśli potrzeby religijne, kulturalne, różne formy aktywizacji wiernych...

– Myślę, że parafii wiejskiej udaje się czasem w jej działaniu duszpasterskim dokonać więcej aniżeli niejednej parafii miejskiej. Przede wszystkim nasze wioski są tradycyjnie katolickie, a tradycja religijna odgrywa ważną rolę, np. modlitewną. Weźmy choćby apostolat różańcowy: kiedy słabnie mama czy babcia, na jej miejsce wchodzi córka bądź synowa, na miejsce ojca – syn lub zięć. Ale formacja, jaką prowadzi duszpasterz, nie musi być związana ściśle z samym tylko przeżywaniem modlitwy, może ogarniać różne problemy, w tym również problemy danego środowiska wiejskiego. Może służyć poszerzaniu horyzontów myślenia, poszerzaniu spojrzenia na sytuację współczesnego człowieka wsi, i nie tylko.
Kolejnym ważnym punktem jest katolicyzm, który pragnie nieść miłość nie tylko w postaci pomocy duchowej, ale także tej materialnej. Myślę tu o parafialnych zespołach Caritas, które mają doskonałą orientację w problemach ludzi starszych, samotnych, rodzin wielodzietnych czy też dotkniętych jakimiś bolesnymi doświadczeniami losowymi lub nałogami. Polska wieś daje dobre świadectwo gotowości pomocy choćby w sytuacjach losowych, jak powódź, pożar czy jak w naszym regionie – rodzinom dotkniętym osuwiskami, którym władze samorządowe często odmawiają wsparcia ze względu na brak odpowiednich przepisów. Caritas i zespoły charytatywne mobilizują ludzi w pomaganiu poszkodowanym przez los.
Trzeba też odnotować, że to dobrzy, poczciwi rolnicy wspomagają nasze seminaria zbożem, ziemniakami, warzywami, owocami. Prowadzenie kuchni dla ubogich także opiera się na społecznym zaangażowaniu rolników, którzy choć nie mają krociowych zysków, to jednak potrafią dzielić się z potrzebującymi. I tym na pewno trzeba się cieszyć.
Pozostaje na wsi problem korzystania z mediów katolickich – tu sytuacja jest trudniejsza. Podobnie jak duża część społeczeństwa, wieś bardziej chłonie obraz telewizyjny, nie zastanawiając się więcej, czy jest on prawdziwy i czy aby media nie szkodzą nieraz sytuacji człowieka. Na tym polu, myślę, mamy dużo jeszcze do zrobienia. Wydaje się też, że przycichły dziś funkcjonujące nieraz wspaniałe tzw. uniwersytety ludowe, prowadzone w duchu katolickiej nauki społecznej. Tu i ówdzie zapewne się zachowały, ale zainteresowanie nimi jest raczej słabe, i to jest na pewno problem.

– Dotyka Ksiądz Biskup bardzo ważnego problemu czytelnictwa Polaków, bibliotek parafialnych, życia kulturalnego szczególnie środowisk wiejskich. Jest to problem rozwoju społecznego. Mówi się, że ludzie bardzo mało czytają. Jak Ekscelencja sądzi, czy nasza wieś jest skazana na coś, co bliskie jest nihilizmowi, i czy da się ją z tego podnieść?

– Można i trzeba podnosić, z pomocą ludzi dobrej woli. Działalność kulturalna może być różnoraka i trzeba dziękować wielu naszym duszpasterzom, którzy na tym polu wykazują się znaczną aktywnością, m.in. przez angażowanie świata nauczycieli, którzy mogą tu wiele zrobić. Są parafie, gdzie organista jest nauczycielem muzyki w szkole i równocześnie prowadzi scholę, chór. To on może rozpoznawać i wydobywać talenty, którym można pomóc się rozwinąć. Są parafie, w których formowanie lektorów odbywa się przez nauczycieli języka polskiego. Spotyka się koła zainteresowań dotyczące np. teatru, który czynny jest 2-3 razy w roku: przygotowuje misterium wielkopostne, maryjne czy bożonarodzeniowe – i to są fantastyczne rzeczy. Pewnie nie każdy duszpasterz może wszystko ogarnąć, a u nas, na Podkarpaciu, wioski są stosunkowo nieduże i pracuje jeden kapłan, więc trudno, żeby „ruszył bryłę świata”. Ale jeśli poszuka się do tego współpracowników wśród osób świeckich, które nieraz bezinteresownie włączają się w taką działalność, wtedy środowisko ożywa. Podobnie działa wiele ruchów parafialnych, młodzieżowych, organizując różne konkursy, np. czytelnictwa książek lub prasy. Są katecheci, którzy w ramach cotygodniowej katechezy w gimnazjum czy w szkołach ponadgimnazjalnych zlecają przygotowanie krótkiego sprawozdania z prasy katolickiej. To budzi zainteresowanie. Całej klasy taka akcja od razu nie poruszy, ale wystarczy, że zaciekawi kilka osób. W wielu parafiach są też biblioteki, jednak korzystanie z nich jest dość często marginalne. Myślę, że na tym polu również poprzez pomysłowość aktywnych parafialnych oddziałów Akcji Katolickiej można by trochę więcej zrobić.

– Wiemy, że liczne są nieduże wioski, które mają kłopot z utrzymaniem szkoły – ostatniego szańca rozwoju kultury w małych środowiskach. Z pewnością istnieje tu problem współpracy między parafią a szkołą.

– Ta współpraca przedstawia się różnie. Na ogół, kiedy wieść niesie, że szkoła będzie likwidowana, parafianie szturmują duszpasterza czy nawet biskupa, żeby coś zrobił. Niektórzy kapłani cytują tu śp. bp. Mieczysława Jaworskiego, który słynął z żartobliwych wypowiedzi: „Jeśli będzie więcej dzieci, to się szkoła nie rozleci”. Ale myślę też, że każda ekipa partyjna zmieniająca się w rządzie ma ambicje reformować szkolnictwo, i to jest błąd. Wydaje mi się również, że skoro w tych naszych poczciwych wioskach jest tak mało dzieci – troje, pięcioro w klasie – to wystarczyłoby dwoje nauczycieli do prowadzenia 3- lub 4-klasowej szkoły na miejscu zamiast dowożenia dzieci zimą busami ok. 10 km. Potem uczniowie przechodziliby dalej. Niemniej jednak szkoła to punkt bardzo ważny. Dawniej mówiono, że kiedy ksiądz otrzymywał probostwo, pytał, czy w nowym miejscu są kościół, szkoła, sklep i przystanek autobusowy. Dzisiaj kościół jest, przystanku na ogół nie ma, bo busy wyparły autobusy, szkołę likwidują, sklep jest obwoźny – dwa razy w tygodniu – i wioska staje się przysiółkiem. To jest poważny problem.
Jeśliby jednak budynek szkolny mógł służyć z jednej strony formowaniu dzieci (być może wioska jeszcze się poderwie i będzie więcej rodzin i dzieci), a z drugiej – jako punkt kulturotwórczy, w którym byłaby np. sala spotkań, gdzie ludzie mogliby przyjść i w pewnych godzinach obejrzeć coś razem, poczytać, porozmawiać przy herbacie – to myślę, że w niektórych sytuacjach takie rozwiązanie byłoby bardzo dobre.

– Jaka jest współczesna polska wieś, jak widzi ją oko duszpasterza? Jakie czyhają zagrożenia?

– Polska wieś ogląda te same programy telewizyjne, co miasto, słucha podobnych audycji, korzysta z tej samej prasy, która często nie pomaga, a może szkodzić. Nie ulega jednak wątpliwości, że znaczna część mieszkańców wiosek to ludzie, którzy żyją uczciwie, szlachetnie, są pobożni, kierują się patriotyzmem. Problemem jest fakt, że współczesna polska wieś się starzeje, że jej mieszkańców ubywa. Nie ma następców do kontynuowania pracy rolniczej, nie ma przywódców, którzy potrafiliby mobilizować ludzi do różnych działań, żeby wioska stawała się atrakcyjna, żeby jej nie porzucać. Choć na pewno stabilność rodziny wiejskiej jest większa aniżeli rodzin miejskich, to jednak na wsi problem stanowią również coraz liczniejsze rozwody.
Nie ulega wątpliwości, że są też w wioskach ludzie wyciągający ostatni grosz od biedaków, dla których jedynym szczęściem jest alkohol. Trzeba sobie również uświadomić, że dziewczyna czy chłopak wyjeżdżający ze wsi często padają ofiarą życia niezgodnego z zasadami Bożymi i z szacunkiem do siebie, i często marnują swoją przyszłość. Od strony duszpasterskiej w diecezji rzeszowskiej, która jest rolniczo-miejska, więcej kandydatów do seminariów pochodzi ze wsi, choć zdarza się, że niektóre roczniki seminaryjne mają więcej powołań z miast.

– W jakim kierunku powinny pójść wychowanie młodego pokolenia i posługa duszpasterska kapłanów, aby kształtowały ludzi dojrzałych, uwzględniających w swoim życiu zasady Ewangelii i słuchających głosu Kościoła?

– W środowisku wiejskim ożywić by trzeba m.in. święta związane z pracą rolników, poczynając od uroczystości poświęcenia ziół we Wniebowzięcie Matki Bożej, nazywanej wtedy Zielną, czy ziarna w święto Matki Bożej Siewnej, i inne, obecne w tradycji, choćby okresowe, dni modlitw o urodzaje, procesje pokutne czy błagalne – to strona liturgiczna. Frekwencja jest wtedy, przynajmniej na naszym terenie, zadowalająca. Na pewno grozi nam również zeświecczenie świętowania niedzielnego – wielu zamienia tradycyjne świętowanie, odpoczynek, bycie razem w rodzinie na udział giełdowy, na jakieś wyjazdy czy wizyty w domach handlowych, co sprawia, że praktycznie nie ma świętowania, nie ma duchowego mobilizowania się do zaangażowania choćby w codzienną uczciwą pracę.
Ojciec Święty Benedykt XVI podpowiada nam często, że kluczem jest tu ciągłe pogłębianie świadomości wiary, która wypowiada się nie tylko liturgią, ale postawą życia. Stąd konieczność powrotu do nauk katechizmowych. Różne diecezje różnie to praktykują, wydaje mi się, że bardziej powszechnie obserwujemy znaczne spłycenie rozumienia wiary i moralności. Bez ożywienia wiary i bez motywacji do moralnego życia trudno jest realizować jakiekolwiek plany odnowy.

– Czy ożywianie wiary to zadanie tylko dla duszpasterzy, czy np. dla ludzi zaangażowanych w Akcję Katolicką, w Caritas, KSM?

– Kościół misyjny wypracował dobre metody ewangelizowania. Otóż misjonarz jest katechistą katechistów. Oni pod nieobecność misjonarza prowadzą działalność ewangelizacyjną i liturgiczną, tę, którą mogą wykonywać. Większy nacisk należałoby położyć w naszym duszpasterstwie na formowanie takich grup i stawianie zadań ewangelizacyjnych nie tylko samym liderom, ale całym wspólnotom. Niektórzy mówią np., czasem w formie wyrzutu, że odbyły się rekolekcje, pielgrzymka, festiwale – ale z tego nie wynikły umocnione, dojrzałe postawy religijne, że chyba za dużo było zachwytu, a za mało konkretów. Mobilizując różne grupy do działania, należałoby może zaakcentować sprawę odpowiedzialności za formację. A początek jest, oczywiście, w rodzinie. To małżonkowie i rodzice są pierwszymi wychowawcami młodego pokolenia.

– Jaka jest religijność dzisiejszej wiejskiej rodziny?

– Polska rodzina na wsi w zdecydowanej większości jest tradycyjnie religijna, tzn. są to małżonkowie, którzy zawarli sakrament małżeństwa i którzy mają dzieci, ale już w modelu współczesnym: 2+1, 2+2; gdy jest 2+3, to już słyszy się w radiu czy w telewizji, że jest to rodzina wielodzietna. Na pewno jest zatroskanie o sakrament chrztu, o przygotowanie dzieci do pierwszej spowiedzi i Komunii św.; niestety, zmniejsza się ono przy bierzmowaniu i niemal zupełnie wygasa, gdy chodzi o przygotowanie do sakramentu małżeństwa. Dlatego też, niestety, również na wsi zdarza się, iż dwoje młodych ludzi zamieszkuje razem pod rodzinnym dachem przyszłej panny młodej czy pana młodego, a rodzice to aprobują, twierdząc, że takie czasy i nic nie da się zrobić. A przecież to nie jest ewangeliczne.

– Jak Ekscelencja uważa, czy tradycyjny model duszpasterstwa na polskiej wsi, z kapłanem jako centralną osobą w wiejskiej parafii, jest wystarczający?

– Wciąż należy przypominać sobie Ewangelię: że dobry gospodarz wyjmuje ze swojego skarbca rzeczy stare i nowe. Na pewno jest bardzo wiele wartości w tradycji naszej wiary, w praktykach, w zasadach, przy których trwa polska rodzina, szczególnie rolnicza. Równocześnie duszpasterz musi mieć otwarte oczy – nie tylko czekać na komunikaty kurialne, ale poszukiwać sposobów odnowienia życia wiarą, pogłębienia jej, zaangażowania innych. Dzisiaj w pojedynkę pracować się nie da.

– W archidiecezji łódzkiej jest parafia Gomulin z ok. 2 tys. wiernych. Co tydzień rozchodzi się tam 370 egz. „Niedzieli”. Ks. proboszcz prał. Marian Wiewiórowski bazuje w swoim duszpasterstwie na „Niedzieli”, która służy dobrej ewangelizacji. Ma ok. 40 kolporterów, którzy roznoszą tygodnik do każdego domu. Nawet chłopak na wózku inwalidzkim rozwozi 4 egz. W to wszystko zaangażowała się szkoła z dyrektorem. Czytanie „Niedzieli” sprawia, że wierni doskonale znają nauczanie Ojca Świętego, biskupów, mają rozeznanie, gdy chodzi o sposób wychowania, o moralność, o obronę życia. Jak Ekscelencja widziałby propozycję „Niedzieli” składaną niektórym księżom, by próbowali oprzeć duszpasterstwo w swojej parafii, modelowanie świadomości parafian, na katolickiej prasie?

– Apostołowie zawsze przemieniają rzeczywistość i idą z konkretem. Takiego modelu zapewne w każdej parafii nie da się zaszczepić. Ale praca duszpasterska oparta na konkrecie wydaje się łatwiejsza i skuteczniejsza. I dlatego trzeba nam wszystkim życzyć, byśmy umieli mobilizować apostołów dla naszego współczesnego duszpasterstwa.

– Mam tu również na myśli radio diecezjalne, obecne prawie w każdej diecezji i bardzo skuteczne, ponieważ łatwiej sięgać po jego treści – trzeba tylko zachęcać, by ono było słuchane. Mamy więc środki do oddziaływania katolickiego – radio, telewizję, prasę – które mogą stanowić wielką pomoc duszpasterską, także na polskiej wsi...

– Tak, media są dziś bardzo ważne. Tym bardziej że w tym roku obchodzimy 70. rocznicę męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Kolbego – współczesnego apostoła mediów, który uważał, że przez budowanie dojrzałej wiary i mentalności ewangelicznej można przemieniać człowieka i rzeczywistość.

"Niedziela" 36/2011

Editor: Tygodnik Katolicki "Niedziela", ul. 3 Maja 12, 42-200 Czestochowa, Polska
Editor-in-chief: Fr Jaroslaw Grabowski • E-mail: redakcja@niedziela.pl