Ukraina – między Europą a Rosją

Józef Szaniawski

Geopolitycznym kluczem do odbudowy imperium rosyjskiego jest Ukraina. Była kiedyś częścią Zachodu, gdy stanowiła jedną z trzech części I Rzeczypospolitej

Zanim do władzy w Kijowie doszedł obecny prorosyjski rząd prezydenta Wiktora Janukowycza, Ukraina deklarowała zamiar wejścia do UE i NATO. Bojkot Ukrainy jako współgospodarza mistrzostw Europy w piłce nożnej po raz kolejny każe zastanowić się nad jej miejscem na geopolitycznej mapie naszego kontynentu.

Dlaczego bojkot Euro 2012

Czołowi politycy państw Unii Europejskiej, w tym były premier Jarosław Kaczyński, opowiedzieli się za bojkotem obecnych władz Ukrainy, które naruszają prawa człowieka, naruszają standardy demokratyczne, a prezydent Wiktor Janukowycz zmienił polityczny kurs Kijowa i ponownie steruje w kierunku Moskwy. Problem bojkotu Euro 2012 wykracza daleko poza murawy ukraińskich stadionów, a piłki nożnej dotyczy w najmniejszym stopniu. Jeżeli Polska leży w Europie Środkowej, to Ukraina jest w Europie Wschodniej, a dalej jest już Euro-Azja, jak określił niedawno Federację Rosyjską Władimir Putin w swym przemówieniu na Kremlu, kiedy tuż obok carskiego tronu trzeci raz przejmował władzę prezydencką. Putin świadomie i z premedytacją odbudowuje rosyjskie imperium, chociaż środkami w formie dostosowanej do współczesnych warunków i wrażliwości oraz mniej kosztownej. Putin zapowiedział, że Rosja będzie podejmować starania na rzecz budowy Związku Euroazjatyckiego, do którego wejdą byłe republiki Związku Sowieckiego: Białoruś i, co najważniejsze, Ukraina. Najbardziej niebezpieczne, szczególnie dla Polski, jest to, że Rosja trzyma się niezachwianie swojego roszczenia do uprzywilejowanej pozycji w Europie Wschodniej. Putin, podobnie jak od 350 lat wszyscy jego poprzednicy na Kremlu, jest zainteresowany antagonizowaniem Polaków i Ukraińców, aby tym skuteczniej panować nad jednymi i drugimi. To Rosja odniosła największe korzyści z wojny domowej w Rzeczypospolitej, jaką było powstanie Chmielnickiego w 1648 r. Później, jak wstrząsająco napisał w zakończeniu „Ogniem i mieczem” Henryk Sienkiewicz: „Opustoszała Rzeczpospolita, opustoszała Ukraina. Wilcy wyli na zgliszczach dawnych miast i kwitnące niegdyś kraje były jakby wielki grobowiec. Nienawiść wrosła w serca i zatruła krew pobratymczą”.

Kłopoty z suwerennością

Istota obecnego kryzysu politycznego na Ukrainie ma swoje bardzo głębokie korzenie. Sama nazwa państwa określa jego położenie terytorialne: „U kraju” – na pograniczu. Tak właśnie jest od czterech wieków: Ukraina poszukuje swego miejsca na geopolitycznej mapie pomiędzy Rosją a Zachodem, pomiędzy Rosją a Polską, pomiędzy Moskwą a Europą. Co więcej, sama Ukraina była terytorialnie podzielona na wschodnią i zachodnią, na lewobrzeżną i prawobrzeżną według nurtu Dniepru, a od kilku lat na niebieską i pomarańczową. Ten podział został zapoczątkowany w 1654 r., kiedy to car moskiewski arbitralnie włączył Ukrainę do Rosji. Część zachodnia pozostała przy Rzeczypospolitej do 1772 r., aby następnie do 1918 r. należeć do Austrii. Dopiero po II wojnie światowej – w 1945 r. Stalin podporządkował Kremlowi całość ukraińskiego terytorium i włączył do Związku Sowieckiego. Kiedy w 1991 r. Ukraińcy proklamowali swą niepodległość i oderwanie się od Moskwy, rząd polski (premiera Jana Olszewskigo) jako pierwszy na świecie uznał nowe państwo na arenie międzynarodowej. Inni wahali się jeszcze, obawiając się gniewu i niezadowolenia Moskwy. To nie był przypadek, że właśnie Polska i właśnie ten rząd natychmiast jednoznacznie i bezwarunkowo uznali Ukrainę jako niepodległe i suwerenne państwo.

W rozdarciu

Nasz wschodni sąsiad ma ponad 50 mln mieszkańców, ale więcej niż połowa Ukraińców nie zna swego ojczystego języka na skutek intensywnej rusyfikacji przez ostatnie 300 lat! Cała wschodnia i południowa Ukraina (Charków, Donbas, Odessa) mówi tylko po rosyjsku. Język ukraiński, literatura i kultura ukraińska zachowały się na Wołyniu, Podolu, Pokuciu, w Małopolsce Wschodniej. Już tylko to powinno wskazać współczesnym Ukraińcom, na kim powinni się oprzeć w XXI wieku, budując od podstaw suwerenne i niepodległe państwo. Już raz wielki polski mąż stanu proponował im taki układ. Gdyby w 1920 r. wsparli prometejski plan Józefa Piłsudskiego, historia zapewne potoczyłaby się inaczej. Ale Ukraińcy woleli komunistyczną Rosję, a potem były miliony ofiar wielkiego głodu i miliony Ukraińców zesłanych za krąg polarny na Syberię. Dziś, w XXI wieku, sytuacja jest inna. Ukraińcy mogą wprawdzie jeszcze lawirować między integracją ze strukturami Unii Europejskiej a Rosją, ale pole manewru szybko im się skończy. Obecne władze ukraińskie zdają sobie jednak z tego sprawę. Obawiają się, że ostatecznie Rosja będzie dążyć do uzależnienia Ukrainy od siebie. Był to jednak wybór Kijowa. Ukraińcy popełnili błędy, dystansując się wobec UE, bo ta nie dba o jej bezpieczeństwo energetyczne. Pewnie w dużej mierze to prawda, ale co Ukraińcy zrobili w tej kwestii sami?

Polska i Polacy, wszystkie kolejne rządy i prezydenci III RP popierali niepodległościowe dążenia Ukraińców. Ale Kijów wcale nie potrzebował i nie potrzebuje Warszawy jako adwokata czy pośrednika w Unii Europejskiej czy NATO. Ukraińcy z pominięciem Warszawy pertraktują bezpośrednio z Berlinem, Paryżem, Brukselą, a nawet Waszyngtonem. Co więcej, na Ukrainie nie było i nadal nie ma zgodności co do zasadniczego kierunku, w jakim powinien podążać kraj. Z Unią Europejską, która Ukrainy nie bardzo chce, czy z Rosją?

Polska – tak daleko, a przecież tak blisko

Pomarańczowa rewolucja stała się symbolem zerwania z zależnością Kijowa od Moskwy. „Pomarańczowi” otrzymali z Polski bezwarunkowe poparcie od wszystkich polskich opcji politycznych, na ulicach polskich miast skandowano na wiecach: „Kijów – Warszawa jedna sprawa!”. Okazało się jednak szybko, że była to naiwność. Ukraina nie chciała definitywnie zerwać z Rosją. Na Ukrainie nadal niszczone są polskie zabytki, polskie cmentarze, polskie pamiątki, czczeni są ludobójcy z UPA. Nawet w związku ze wspólnie organizowanym Euro 2012 podejmowane były różne oszustwa, antypolskie działania, i to tak małostkowe, jak zaproszenie rosyjskich zespołów muzycznych, a blokowanie polskich. Polskich gestów dobrej woli jest mnóstwo, ukraińskich prawie nie ma. Znamienne jednak, że niedawne badanie opinii publicznej na Ukrainie pokazało, iż Polska jest tam postrzegana jako państwo najbardziej przyjazne wobec Ukrainy. Sama nazwa tego państwa i po ukraińsku, i po polsku, i po rosyjsku oznacza to samo – „U kraju”, czyli na pograniczu. Najpiękniej pisał o niej wielki polski poeta, co przyznają sami Ukraińcy. Bo strofy Juliusza Słowackiego wzruszają swym pięknem po dziś dzień:

„Boże, kto Ciebie nie czuł w Ukrainy
Błękitnych polach, gdzie tak smutno duszy.
(…) Kto Cię nie widział nigdy, wielki Boże!
Na wielkim stepie, przy słońcu nieżywym,
Gdy wszystkich krzyżów mogilne podnóże
Wydaje się krwią i płomieniem krzywym,
A gdzieś daleko grzmi burzanów morze”.

Jakie sąsiedztwo dla Polski

Kresy, historyczne wschodnie pogranicze Polski, są nadal ważne dla bezpieczeństwa III RP. Jeśli Ukraina przesunie się na Zachód, Białoruś na pewno za nią podąży. Polska, popierając ten proces, odcięłaby Rosję od Europy i sama okrzepła w swoim geostrategicznym położeniu. Rosja znalazłaby się tam, gdzie geograficznie i historycznie należy.

Przy tym wszystkim należy pamiętać o sprawie zasadniczej: polityka rosyjska jest stała i Moskwa nigdy nie zrezygnuje z wasalizacji Ukrainy, a także Białorusi, Gruzji, Litwy, Łotwy, Estonii, a nawet Polski. Partnerstwo Wschodnie, według hurraoptymistycznych opinii, miało być narzędziem wpływu Unii Europejskiej w rejonie, a w wypadku Warszawy – powrotem pojagiellońskich koncepcji zbliżenia Europy Wschodniej do Polski. Nie rozstrzygając ostatecznie, czy te ambicje mogą być spełnione i jak Partnerstwo Wschodnie funkcjonuje, należy stwierdzić wyraźnie – tego projektu zarzucać nie należy. Przeciwnie, wymaga on rozwoju, modernizacji i dostosowania zakresu oczekiwań do oferty, jaka została złożona Ukrainie przez UE. Wydaje się też, że dużo lepsza od definicji, czy nasz sąsiad jest lub nie jest „strategicznym partnerem”, jest prosta skala sąsiedztwa, którą przed laty posługiwał się m.in. w stosunku do Ukrainy Józef Piłsudski: „dobry sąsiad, sąsiad, zły sąsiad, wróg, odwieczny wróg”.

* * *

Józef Szaniawski – dr historii, politolog, publicysta w Polsce i Ameryce, profesor w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej oraz Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, autor m.in. monografii „Imperium Zła – Rosja przeciw Polsce i Europie” oraz „Marszałek Piłsudski w obronie Polski i Europy”. W stanie wojennym aresztowany przez bezpiekę i skazany za działalność niepodległościową na 10 lat więzienia, uwolniony i uniewinniony przez Sąd Najwyższy w 1990 r. jako ostatni więzień polityczny PRL; w latach 1993 – 2004 jako pełnomocnik płk. Ryszarda Kuklińskiego doprowadził do jego rehabilitacji i przekreślenia haniebnego wyroku śmierci ze stanu wojennego.

"Niedziela" 24/2012

Editor: Tygodnik Katolicki "Niedziela", ul. 3 Maja 12, 42-200 Czestochowa, Polska
Editor-in-chief: Fr Jaroslaw Grabowski • E-mail: redakcja@niedziela.pl