Zapal silnik, czyli serce

Milena Kindziuk, Piotr Chmieliński

Tempo życia jest coraz szybsze. Ludzie pędzą nie wiadomo dokąd. Ale z drugiej strony szukają też czegoś więcej. Wartości ponadczasowych, nieprzemijających. Stąd chyba tak duże zainteresowanie literaturą poświęconą duchowości, rekolekcjami ignacjańskimi, weekendami spędzanymi w klasztorach, kierownictwem duchowym
Specjalnie dla "Niedzieli" mówią m.in.: ks. Stanisław Urbański, o. Andrzej Ruszała OCD, ks. Józef Naumowicz, o. Włodzimierz Tochmański OCD
Patrząc na Jezusa Chrystusa, widzimy, że ma On głęboką relację z Ojcem, często się modli, wypełnia Jego wolę. Prowadzi życie duchowe. Kocha po prostu. Bo bez miłości nie ma duchowości. Jesteśmy wezwani do naśladowania takiej postawy. Jak to czynić? O. Józef Augustyn, jezuita, kierownik duchowy i znany rekolekcjonista z Krakowa, opowiada, jak kiedyś jeden z jego przyjaciół przeżył wypadek samochodowy. Samochód wpadł w poślizg i zatrzymał się tuż nad przepaścią. Wystarczyło pchnąć ręką, a pojazd zleciałby w dół. To wydarzenie człowiek ten odczytał jako Boże napomnienie i wezwanie do nawrócenia.

Dotykanie ludzkich granic

Scenariusz ludzkiego nawrócenia pisze sam Pan Bóg. Bywa on nieraz bardzo prosty. "Na przykład - pisze o. Augustyn w książce «O życiu duchowym i o modlitwie» - człowiek zapada na jakąś chorobę, traci najbliższą osobę, doświadcza jakiegoś zawodu życiowego czy też po prostu zauważa, że się starzeje... Spontanicznie rodzi się wówczas konieczność innego spojrzenia na życie. W takich sytuacjach człowiek przypomina sobie nieraz o Panu Bogu, o modlitwie, o Kościele, o spowiedzi. Upokorzenie, dotykanie ludzkich granic zmusza do szczerego obrachunku z życiem".
Nawrócenie jest początkiem życia duchowego. Nazywane jest w teologii etapem oczyszczenia. Potem następuje drugi etap - oświecenie. I trzeci - zjednoczenie.
Ale czym właściwie jest życie duchowe?
Ks. prof. Stanisław Urbański, teolog duchowości z UKSW uważa, że to uczestnictwo w życiu samego Boga. - Czyli rozwój daru świętości, jaki każdy otrzymał w momencie stworzenia, a potem odnowił przez sakrament chrztu - mówi.
- Życie duchowe to relacja człowieka z Bogiem. Jest to relacja dynamiczna, która wzrasta aż do szczytów określanych przez świętych jako zjednoczenie z Panem - dodaje o. Andrzej Ruszała, karmelita bosy, teolog duchowości z Krakowa.
Tak więc życie duchowe jest dochodzeniem do świętości. I chociaż znane są przypadki świętości będącej udziałem już dzieci (np. św. Dominik Savio), to jednak zwykle głęboka przemiana duchowa trwa wiele lat.

Nawrócenie początkiem drogi

Można się zastanawiać, co stanowi początek drogi duchowego wzrostu. W teologii odpowiedź jest prosta: właśnie nawrócenie. Oczywiście, dokonuje się ono dzięki łasce Bożej. Sam człowiek, jedynie opierając się na własnych siłach, nie jest w stanie nawrócić się i duchowo rozwijać. Ale nawrócenie domaga się zdecydowanego i rozumnego zaangażowania ze strony człowieka. - Jest to świadome odwrócenie się od grzechu. A do tego potrzeba wysiłku, ascezy, wyrzeczenia - tłumaczy o. Ruszała.
Dopiero tak przygotowany, oczyszczony człowiek jest zdolny podjąć współpracę z łaską Bożą.
Bóg nie chce, oczywiście, nikogo zmuszać do nawrócenia czy prowadzenia pogłębionego życia duchowego. Niemniej nieustannie inspiruje człowieka swoimi natchnieniami.

Duchowe cukierki

Jak konkretnie wygląda rozwój życia duchowego, widać na przykładzie modlitwy. Bez niej nie ma bowiem mowy o życiu duchowym.
Człowiek, który dopiero co się nawrócił, modli się bardzo chętnie i długo. Żyje w stanie religijnego uniesienia. - Na początku życia duchowego Bóg daje człowiekowi na modlitwie "duchowe cukierki". Są to różne emocjonalne doznania, uniesienia, fascynacja pięknem liturgii - mówi o. Włodzimierz Tochmański, karmelita bosy.
Jest to zupełnie naturalny, początkowy etap i nie należy go skracać czy od niego uciekać. Trzeba go dobrze przeżyć, pozwalając Bogu na działanie. Trudno też powiedzieć, ile czasu ten etap będzie trwał. - Warto jednak pamiętać, że ten czar "miesiąca miodowego" kiedyś minie. Bóg bowiem pragnie, abyśmy byli z Nim niezależnie od tego, czy nam to sprawia radość, czy nie - podkreśla o. Tochmański.
- Na modlitwie nie jest ważne, by dobrze się czuć albo uzyskać samozadowolenie. Modlitwa może jednak sprawiać trudność. Ale nie jest ona wtedy gorsza. Ważne jest jednak, by jej nie zaniechać - tłumaczy ks. prof. Józef Naumowicz, patrolog z UKSW. I radzi: - Istotę i sens modlitwy najlepiej zgłębiać, modląc się. Modlitwa, jak mówili Ojcowie Kościoła, dodaje nadziei, oddala smutek, napełnia pociechą.

Mniej modlitw, więcej modlitwy

W pewnym momencie życia duchowego Bóg wprowadza naszą modlitwę w nowy etap. Przestają jej już towarzyszyć jakieś emocjonalne uniesienia. Nie ma przyjemności modlitwy. - Na tym etapie człowiekowi nie wystarczy już samo formalne odmawianie modlitw. Ktoś, kto ograniczałby się tylko do suchego odmawiania modlitw, nie wzrośnie raczej w wierze. Modlitwa bowiem zasadniczo nie polega na odmawianiu. Często powtarzam: mniej modlitw, więcej modlitwy. Albo: mniej odmawiania, więcej słuchania. Modlitwa jest dialogiem, rozmową przyjaciół wielokrotnie powtarzaną. To przede wszystkim Bóg do nas pierwszy mówi. Jego trzeba słuchać, aby potem Mu odpowiedzieć. Ważna jest tutaj postawa otwarcia na działanie Boga i niepoleganie na swoich siłach czy formułkach - tłumaczy o. Tochmański.
Ten nowy etap modlitwy nazywany jest kontemplacją. Człowiek, który do tej pory obficie korzystał na modlitwie ze zmysłów czy wyobraźni, przestaje mieć w tym upodobanie. Modlitwa przychodzi z wielką trudnością i towarzyszy jej oschłość. Jeden z największych mistyków Kościoła - św. Jan od Krzyża nazywa ten stan nocą zmysłów.
Ale tu uwaga! Różne trudności i oschłości na modlitwie wcale nie muszą być znakiem nocy zmysłów. Jeżeli ktoś jest permanentnie przemęczony, chory, cierpi na zaburzenia depresyjne albo po prostu żyje w grzechu, to w naturalny sposób modlitwa będzie sprawiała mu trudność. W takim przypadku należałoby roztropnie zadbać o poprawę stanu zdrowia, szukając pomocy u kompetentnych osób. A jeżeli ktoś żyje w grzechu, powinien się wyspowiadać.

Modlitwa serca

Czy jednak przyczyną moich trudności na modlitwie jest noc zmysłów, czy też niedyspozycja emocjonalna? Jak to sprawdzić? Św. Jan od Krzyża podaje trzy znaki, których jednoczesne występowanie oznacza, że najprawdopodobniej jest to noc zmysłów. Pierwszy znak: człowiek nie znajduje już przyjemności w modlitwie, ale nie potrafi cieszyć się także z rzeczy stworzonych, materialnych. Drugi znak: człowiek sądzi, że nie służy należycie Bogu, skoro nie odczuwa przyjemności związanej z modlitwą i jest z tego powodu zatroskany. Trzeci znak: człowiek nie może na modlitwie rozmyślać ani używać wyobraźni jak przedtem.
A więc modlitwa staje się przede wszystkim trwaniem w Bożej obecności. Jest głębsza i bardziej owocna. Człowiek nie jest już niesiony falą emocji i leczy się z pychy duchowej. Rodzą się w nim pokora, opanowanie, wstrzemięźliwość.
"Oprócz przezwyciężenia w człowieku niedoskonałości - pisze Cezary Sękalski w książce «Misterium przemiany wewnętrznej» - noc zmysłów sprawia również w życiu duchowym skutki pozytywne. Są nimi: ustawiczna pamięć na obecność Bożą oraz wzrost w cierpliwości i miłości Bożej. Człowiek zaczyna bowiem działać nie ze względu na duchową przyjemność, lecz ze względu na Boga. Wzrasta w nim także męstwo w przeżywaniu przeciwności oraz doskonali się we wszystkich cnotach teologalnych (wiara, nadzieja, miłość), kardynalnych (roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie, męstwo) oraz moralnych".
O. Tochmański modlitwę kontemplacyjną nazywa modlitwą serca. - Posłużę się tutaj metaforą samochodu. Żeby ruszyć, trzeba najpierw uruchomić silnik. Tak samo z modlitwą. Zanim zacznie się warkot rury wydechowej, jaką są modlące się usta, trzeba najpierw zapalić silnik, czyli serce - tłumaczy karmelita bosy.

Modlitwa czy obowiązki

Doświadczenie nocy zmysłów to jednak nie koniec. Św. Jan od Krzyża wyróżnia jeszcze noc ducha, gdzie dokonuje się przemiana wewnętrzna w najgłębszym wymiarze. A szczytem tej przemiany jest ostateczne i pełne zjednoczenie duszy z Bogiem.
- To dla mnie za trudne i zbyt skomplikowane - może sobie ktoś pomyśleć po przeczytaniu powyższych rozważań. Tymczasem tak naprawdę nie jest to trudne i skomplikowane, bo rozwój życia duchowego następuje siłą Boga, nie naszą. Z naszej strony potrzebna jest przede wszystkim wierność rzeczom podstawowym: modlitwie, sakramentom, lekturze Słowa Bożego. Reszty dokona Bóg.
Dziś tempo życia sprawia, że wielu z nas przestaje regularnie się modlić. - Musimy wprowadzić pewien porządek w życiu, tak aby istniała równowaga między aktywnością a życiem duchowym. Z biegiem czasu, przez praktykowanie systematycznej modlitwy, wzrasta pragnienie spędzania większej ilości czasu na obcowaniu z Bogiem. I nie jest to już obowiązek, ale potrzeba duchowa - mówi ks. Urbański. Jego zdaniem, praktykujący katolik powinien modlić się minimum godzinę dziennie.
Z kolei o. Ruszała twierdzi, że trudno wyznaczać tutaj jakiś limit. - Jednak minimum to kwadrans w ciągu dnia. Nie mniej, bo modlitwa to przecież spotkanie z bliską osobą. W pięć minut to załatwiamy kogoś w drzwiach, by się go pozbyć.
Ważne jest też, aby nie przedkładać modlitwy nad obowiązki. Bo na pewno niezgodna z wolą Boga jest sytuacja, kiedy matka zostawi w domu małe dzieci i pójdzie na pół dnia modlić się do kościoła - mówi o. Ruszała.
Dodaje, że również praca jest modlitwą, jeżeli łączymy ją z wolą Bożą i miłością bliźniego. - Ale osobistej modlitwy praca nie zastępuje. W ciągu dnia wiele czasu przemyka nam niekiedy przez palce, a nie umiemy wygospodarować kilku minut, by zmówić np. Koronkę do Miłosierdzia Bożego - zaznacza ks. prof. Naumowicz, autor "Filokalii - tekstów o modlitwie serca".

Ks. prof. Józef Naumowicz z UKSW
Na modlitwie nie jest ważne, by dobrze się czuć albo uzyskać samozadowolenie. Modlitwa może jednak sprawiać trudność. Ale nie jest ona wtedy gorsza. Ważne jest jednak, by jej nie zaniechać.
Istotę i sens modlitwy najlepiej zgłębiać, modląc się. Modlitwa, jak mówili Ojcowie Kościoła, dodaje nadziei, oddala smutek, napełnia pociechą.

"Niedziela" 50/2007

Editor: Tygodnik Katolicki "Niedziela", ul. 3 Maja 12, 42-200 Czestochowa, Polska
Editor-in-chief: Fr Jaroslaw Grabowski • E-mail: redakcja@niedziela.pl