Czym była PRL?

Z prof. dr. hab. Andrzejem Chwalbą rozmawia Leszek Cichobłaziński

Leszek Cichobłaziński: - Panie Profesorze, jakim tworem politycznym była PRL? Czy była to niewola, okres "ograniczonej suwerenności", czy może - jak twierdzą niektórzy - po prostu kolejne wcielenie niepodległego państwa polskiego? Czy można stworzyć obiektywną definicję tego bytu politycznego, zwanego Polską Ludową?

Prof. Andrzej Chwalba: - Od kilku lat w Krakowie, w styczniu, toczą się debaty, czy Prezydent Krakowa powinien składać kwiaty na grobach żołnierzy sowieckich. Dla tych, którzy uważali, że ten gest jest potrzebny, PRL narodziła się w następstwie przepędzenia Niemców i wyzwolenia. Dla przeciwników nie było to żadne wyzwolenie, lecz zamiana jednej okupacji na drugą. Ludzie związani z władzą komunistyczną uważali, że PRL była państwem polskim, tyle że komunistycznym. Pozostała część społeczeństwa twierdziła natomiast, że było to "ich" państwo podporządkowane moskiewskiej centrali.
Dla ludzi aparatu władzy było to ich państwo, dlatego też zrozumiałe jest, że szukają oni cech pozytywnych. Ci, którzy to państwo odrzucali, szukają natomiast jak najwięcej cech negatywnych. Jedni i drudzy znajdują to, czego szukają.
Z punktu widzenia formalnoprawnego PRL była państwem, gdyż miała swoje terytorium, granice, a nawet w niezmienionej postaci hymn i flagę państwową, zresztą jako jedno z nielicznych państw komunistycznych.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że po I wojnie światowej powstaje Komintern - międzynarodowa komunistyczna organizacja z siedzibą w Moskwie i partie komunistyczne, które powstają w świecie, są traktowane jak sekcje: np. sekcja niemiecka, portugalska, w tym i sekcja polska międzynarodówki komunistycznej. To patrzenie Moskwy na partie komunistyczne w krajach Europy po II wojnie światowej jest spojrzeniem z lat 20. i 30., zgodnie z którym są to sekcje wielkiego imperium sowieckiego. Do 1956 r. tak pomyślany scenariusz spełnia się co do joty. Niejednokrotnie nawet o budowie szaletów miejskich czy ogródków jordanowskich decydował jeden z tzw. doradców sowieckich, faktycznie rezydent sowiecki w danym mieście. Oczywiście, decydowano również o sprawach poważniejszych, w tym gospodarczych i wojskowych.
Rok 56, który stanowi wyraźną granicę, jest to czas, kiedy przepędzono Sowietów z Polski, choć pozostały ich wojska. Szczęki, które nas ściskały wcześniej, były więc dalej szczękami, chociaż stopniowo poluzowywały się. W żadnym innym kraju komunistycznym proces ten nie postępował tak szybko jak w Polsce i stąd fenomen "Solidarności" i 89 rok staje się bardziej zrozumiały.

- Czyli po 1956 r. Polska jest państwem z władzami komunistycznymi, które nie mają legitymacji społecznej, bo nie ma żadnych wyborów...

- Trudno traktować wiec na placu Defilad z udziałem Gomułki jesienią '56 jako rodzaj legitymizacji. W sprawach strategicznych, gospodarczych i wojskowych decyzje nadal zapadają w Moskwie. Niemniej zakres wewnętrznej autonomii polskich komunistów jest niemały. Na pewno jest większy za Gomułki niż za Gierka. Gierek był bardziej prosowiecki ze względu na jego flirt z Zachodem. Tyle tylko, że te niuanse są wynikiem gry komunistycznych elit. Pytanie brzmi: Co mieli z tego Polacy, którzy byli w zasadzie widzami spektaklu, do udziału w którym nikt ich nie zapraszał? Podsumowując: PRL do 1956 r. był formalnie istniejącym państwem rządzonym przez polskojęzycznych komunistów o zsowietyzowanej mentalności. Dlatego można powiedzieć, że to wszystko jedno, czy Bierut, czy też inny przywódca stał na jego czele. Wszyscy byli sowieckimi aparatczykami. Ale tak już nie można oceniać aparatu komunistycznego po 1956 r.

- Jak można ocenić rozwój gospodarczy w PRL?

- Jaki rozwój? O czym my mówimy? Gdyby był rozwój, to ten system trwałby nadal.

- Przecież w Polsce miał miejsce np. proces industrializacji...

- Owszem, budowano gigantyczne zakłady metalurgiczne i przemysłu ciężkiego oparte na archaicznych już technologiach, i to w czasie, gdy kraje Zachodu zaczęły właśnie wychodzić z epoki intensywnej industrializacji, rozwijając usługi i wchodząc w fazę postindustrialną.

- Jak można ocenić stan polskiej gospodarki w chwili upadku komunizmu? Przed II wojną światową PKB* na głowę mieszkańca w Polsce był porównywalny do takich krajów, jak Grecja czy Portugalia, podczas gdy w 1990 r. kraje te, które były najbiedniejszymi krajami ówczesnej Europy Zachodniej, miały ten wskaźnik dwukrotnie wyższy niż Polska. Także niektóre kraje komunistyczne, takie jak Czechosłowacja czy Węgry, miały w tym okresie o wiele lepszą gospodarkę niż Polska.

- Ciekawe, że w 1950 r., a więc zaraz po ciężkiej i wyniszczającej wojnie, PKB na głowę mieszkańca w Polsce i we Włoszech był prawie taki sam. Portugalia i Grecja znajdowały się daleko za nami. Hiszpania jeszcze dalej ze względu na skutki wojny domowej. Później jest już tylko coraz gorzej. Przegrywamy każde kolejne dziesięciolecie, które jest kolejnym krokiem wstecz pod każdym względem. Świat, Europa szybko nam uciekają. Najgorsze w historii PRL pod względem gospodarczym były lata 80. - Polska Jaruzelskiego. W 1990 r. tylko jeden kraj postkomunistyczny miał niższe niż Polska PKB na głowę mieszkańca - Rumunia. Nawet republiki sowieckie, takie jak Ukraina, nie mówiąc o bałtyckich, miały gospodarkę lepszą od polskiej. System komunistyczny wszędzie doprowadził do spustoszeń cywilizacyjnych, zniszczenia gospodarki, etosu pracy i klęski ekologicznej.
W Polsce zapaść tę dodatkowo pogłębił brak wyobraźni politycznej i ekonomicznej polskich komunistów z Jaruzelskim na czele. Pamiętać też należy o długach Gierka, który nauczył ludzi, jak marnotrawić majątek narodowy.

"Niedziela" 39/2006

Editor: Tygodnik Katolicki "Niedziela", ul. 3 Maja 12, 42-200 Czestochowa, Polska
Editor-in-chief: Fr Jaroslaw Grabowski • E-mail: redakcja@niedziela.pl