Bez nich nie byłoby wolności

Z Mateuszem Wyrwichem - politologiem, autorem książki "Kapelani Solidarności" - rozmawia Milena Kindziuk

Rola kapłanów w walce o niepodległą Polskę jest nie do przecenienia. I historia tamtych lat, bez uwzględnienia roli księży, jest nie tylko niepełna, ale wręcz nieprawdziwa
Symbolem kapelana Solidarności był ks. Jerzy Popiełuszko. Znalazł się na froncie wojny polskiego narodu z komunistami w pierwszej linii i przypłacił to życiem. Jak niegdyś ks. Ignacy Skorupka, który poderwał młodych ludzi do walki w 1920 r. pod Ossowem

Milena Kindziuk: - Jaką rolę w dziejach Solidarności odegrali księża katoliccy?

Mateusz Wyrwich: - Taką samą jak podczas naszych niepodległościowych dążeń, kiedy to na mniej lub bardziej przysłowiowe barykady stawali księża. I ponosili ofiary. Tak było w latach zaborów, w czasie wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. i później, w czasie niemieckiej czy sowieckiej okupacji. Księża pojawili się także wśród działaczy NSZZ Solidarność, zaraz po narodzeniu się tego ruchu. Byli obecni podczas święcenia sztandarów, stawiania pomników i składania wieńców poświęconych ofiarom komunizmu. Podobnie jak w czasach zaborów, plebanie stawały się ośrodkami przekazywania wiedzy dotychczas zakazanej. To dzięki parafialnym bibliotekom, wykładom prowadzonym przez osoby świeckie coraz szerszy krąg ludzi poznawał niezafałszowaną historię własnego kraju.

- Księża odprawiali też wtedy Msze św. za Ojczyznę...

- Tak, to właśnie dzięki tym Mszom św. i modlitwom księży Polacy nie zostali złamani stanem wojennym. Czasem myślę, że gdyby nie pomoc kapłanów, to nie wiem, czy w ogóle byłoby możliwe wywalczenie niepodległości. A jeśli już, to czy tak bezkrwawym wysiłkiem. Jest przecież wiele przykładów na to, że księża wyciszali radykalne nastroje ludzi związanych z Solidarnością, którzy na początku stanu wojennego chcieli chwytać za broń. Warto wspomnieć chociażby piękną homilię Prymasa Polski kard. Józefa Glempa, który nawoływał do ratowania życia, a ostrzegał przed rozlewem krwi.

- Księży zaangażowanych w pomoc ludziom Solidarności było wielu. Twoja książka przedstawia tylko wybrane postacie, czy tak?

- Tak. Podczas kwerendy odnotowałem ich blisko dwustu, bardzo aktywnie uczestniczących w walce o niepodległość Polski. Bez wątpienia było ich więcej. Natomiast w książce w pierwszym tomie znalazły się symboliczne sylwetki trzynastu kapłanów - kapelanów Solidarności, w drugim tomie - siedemnastu. Choć muszę przyznać, że dotarłem do kilkudziesięciu kapłanów.

- Dlaczego nie wszyscy znaleźli się w książce?

- Z różnych powodów. Niektórzy np. chętnie rozmawiali o tym, w jaki sposób wspomagali Solidarność, ale nie uważali, że należy o tym pisać. Moim zdaniem, jest to nadmierna skromność, ale szanuję ich prawo do prywatności. Choć mówię: szkoda, gdyż pozostaje pewna luka w historii. Niektórych z nich będę namawiał jeszcze do spotkania. Dziś już wiem o ponad dwustu kapłanach, którzy bardzo aktywnie, oprócz posługi stricte duchowej, wspomagali świeckich w dążeniach niepodległościowych. Podczas moich spotkań z czytelnikami, radiosłuchaczami czy telewidzami dowiaduję się o wielu innych księżach i weryfikuję te informacje. I co ciekawe, ci świeccy działacze podziemia na ogół się nie mylą. Bo to właśnie oni najlepiej wiedzą, kto ich wspierał w dramatycznych chwilach ich życia.

- Dlaczego nazywasz tych księży kapelanami, a nie - jak zwykło się mówić - duszpasterzami ludzi pracy?

- Dlatego, że byli kapłanami, którzy podobnie jak kapelani na froncie towarzyszyli wszystkim działaniom ludzi solidarnościowej opozycji. Od Mszy św. przed manifestacją poczynając, a na druku ulotek kończąc. W poszczególnych regionach różni kapłani byli nominowani przez miejscowych biskupów duszpasterzami ludzi pracy. Nie wszyscy jednak potrafili pełnić tę rolę w stanie wojennym i w sposób tak oddany. Zatem nie wszyscy duszpasterze ludzi pracy uważani byli przez podziemnych działaczy za kapelanów regionalnej Solidarności. Kapelani bowiem utożsamiali się z ideałami niepodległościowymi, o które walczył Związek. Symbolem kapelana Solidarności był, oczywiście, ks. Jerzy Popiełuszko. Ksiądz, który był - że użyję patetycznego sformułowania - na froncie wojny polskiego narodu z komunistami w pierwszej linii i przypłacił to życiem. Jak niegdyś ks. Ignacy Skorupka, który poderwał młodych ludzi do walki w 1920 r. pod Ossowem. Ale w takiej sytuacji, jak ks. Jerzy, mógł się znaleźć każdy z "kapelanów Solidarności". Komuniści przecież do ostatniego momentu pastwili się nad kapłanami. Ofiary księży Niedzielaka, Suchowolca czy Zycha - zamordowanych przez SB - dobitnie o tym świadczą.

- Władze PRL oskarżały tych księży o prowadzenie działalności politycznej...

- Właśnie - zapominając o społecznej nauce Kościoła, w której zawsze podkreślano, że władza musi przestrzegać podstawowych wolności człowieka, szanować ludzką godność. Ale "polityczne" w PRL było wszystko, co nie było zgodne z "linią partii". Komuniści zawsze byli obłudni. Kiedy w latach 50. udało się im pozyskać niektórych księży do ruchu nieformalnie zwanego "księża patrioci", wspierającego PZPR, to, oczywiście, ci księża wówczas nie uprawiali żadnej polityki. Tylko - jak mówili komuniści - "walczyli o pokój". Jasne, że o pokój w wersji sowieckiej. Kiedy jednak pozostali księża byli przeciwni temu ruchowi, to byli "przeciwko Polsce" i... "uprawiali politykę". Niestety, nawet dziś w środowisku duchownych daje się słyszeć głosy, że "księża, którzy walczyli w czasie Solidarności, uprawiali politykę". I jest to niewątpliwe zwycięstwo komunistycznej propagandy, perfidnie zacierającej granice między polityką a obowiązkiem obywatelskim i patriotyzmem.

- A skąd wziął się pomysł na napisanie książki o kapelanach Solidarności?

- Pomysł nie jest mój. Na półtora roku przed obchodami 25-lecia Solidarności w salonie XVII-wiecznej plebanii parafii pw. św. Katarzyny na warszawskim Służewie rozmawialiśmy z proboszczem ks. Józefem Majem o tym ćwierćwieczu, także o dokonaniach ludzi "S", naszych bliskich i dalszych znajomych z podziemia, z którymi współpracowaliśmy. Także o księżach. Podczas rozmowy wymienialiśmy też pozycje książkowe dotyczące tej 25-letniej historii. Nie uzurpuję sobie prawa do wszelkiej wiedzy na temat pozycji o Solidarności, jakie pojawiły się w Polsce, jednak staram się nie przegapić żadnej z tych książek. Okazało się, że nie ma publikacji, która by mówiła o udziale kapłanów w ruchu Solidarności. Tymczasem rola kapłanów w walce o niepodległą Polskę jest nie do przecenienia. I historia tamtych lat - bez uwzględnienia roli księży jest nie tylko niepełna, ale wręcz nieprawdziwa. Dla osób wierzących tym bardziej. Bo skoro uznajemy działanie Ducha Świętego za rzeczywistą przyczynę tamtych wydarzeń, to trudno wyobrazić sobie, że Jego tchnienie pominęło duchownych, a dotknęło tylko świeckich. W czasie tej rozmowy w pewnym momencie ks. Maj zapytał: - A nie napisałby pan książki o tych kapłanach? Odpowiedziałem, że nie, bo zbierałem w tym czasie materiały do innej książki. I tak się rozstaliśmy. Boże plany były jednak inne. Kiedy wyszedłem od księdza, już po kilku minutach wiedziałem, że będę przygotowywał tę książkę. I w ten sposób zacząłem pracę nad pierwszym tomem. Jest już tom II. Teraz zabieram się do pracy nad III tomem.

"Niedziela" 35/2007

Editor: Tygodnik Katolicki "Niedziela", ul. 3 Maja 12, 42-200 Czestochowa, Polska
Editor-in-chief: Fr Jaroslaw Grabowski • E-mail: redakcja@niedziela.pl