Reklama

W „Antoninku” rozdają miłość

Niedziela toruńska 2/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Anna Kowalska: - Jak się zaczęła historia świetlicy „Antoninek”?

Elżbieta Cichon: - Świetlica powstała z okazji pielgrzymki Jana Pawła II do Torunia w czerwcu 1999 r. Inicjatorami byli członkowie Akcji Katolickiej przy naszej parafii, której członkiem jestem od początku jej reaktywowania. Śp. proboszcz ks. Bogdan Górski zgłosił świetlicę jako dar parafii za tę pielgrzymkę i tak się zaczęło.

- Proszę powiedzieć coś o sobie. Jesteś kobietą w kwiecie wieku, zadbaną, skromną, zdecydowaną i taką, która nie boi się śmiałych wyzwań.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Zdecydowania nigdy mi nie brakowało. Śmiałość nie sobie zawdzięczam. Jest w moim życiu osoba, dziś już pełnoletnia, która wyzwoliła we mnie tę cechę. Tą tajemniczą osobą jest mój syn Michał. To on stał się moim wyzwaniem. Miałam już poukładany dom: odchowane, świetnie uczące się córki, coraz szersze plany zawodowe. I co? Dość szybko zrozumiałam, że to nie mój plan życiowy, który mam realizować. Ktoś moje życie zaplanował inaczej. Kto? Bóg czekał na mnie długo, był cierpliwy, a kiedy powiedziałam Mu zdecydowane „tak”, to wywrócił mój świat do góry nogami. Popatrz, jaka to sprawiedliwość! (śmiech). Tylko my wiemy, jaką drogę przeszliśmy jako rodzina, przecież wszystko musieliśmy przewartościować. Syna i brata postawiliśmy w centrum naszej rodziny, po Panu Bogu, oczywiście. Michał potrzebował naszej pomocy, wszystkimi możliwymi środkami starliśmy się go wspierać. Wiedzieliśmy, że bez naszego wsparcia będzie mu trudno gonić rówieśników.
W życiu codziennym doświadczyliśmy w naszej rodzinie, że Bóg nie zostawia człowieka samego. Jego słowa „otwórz oczy”, „otwórz serce” pozwoliły nam szukać Go w drugim człowieku. I nie zawiedliśmy się. Czekał na nas w przyjaciołach, krewnych, sponsorach prywatnych i instytucjach, ludziach znanych i nieznanych. Dawał nadzieję, ale i uczył pokory. Czy odrobiliśmy lekcję, którą nam zadał? Tego, oczywiście, nie wiem. Wiem natomiast, że jestem szczęśliwa i spełniona. Mam fantastyczną rodzinę, męża, dzieci, wnuki i nie chciałabym nic zmieniać w swoim życiu. Ale jest we mnie zgoda na Bożą wolę.

- Twoje osobiste doświadczenia przyniosły kolejne dziecko, jakim jest „Antoninek”?

- Tak. Dzięki codziennej rehabilitacji mojego syna nauczyłam się wiele, zdobyłam wiedzę, której nie wolno mi było zatrzymywać dla siebie. Wydawało mi się, że dobroć i pomoc, której zaznałam od ludzi, tylko w ten sposób mogę spłacić. Ale byłabym nie w porządku, gdybym przypisała tylko sobie wszystkie sukcesy. Mam ogromne wsparcie męża, który, gdy trzeba, wydeptuje ścieżki w urzędach. Godzi się na to, że po jego powrocie z pracy, ja znikam. Często całe popołudnia spędzam w „Antoninku”. Mąż nie ma mi tego za złe. To bardzo ważne, to daje mi siłę.

Reklama

- Co Cię trzyma w tej trudnej pracy?

- Nie nazywam tego pracą. Nie żyjemy na pustyni, potrzebujemy drugiego człowieka, by móc wzrastać. Świetlica jest miejscem mojego wzrastania. Przywołam słowa koleżanki, Tereni, z którą pracowałyśmy 7 lat. Na pytanie, co ją sprowadziło do świetlicy, odpowiedziała: „Mam dwoje fantastycznych, dorosłych dzieci. One mnie już nie potrzebują, ale chciałabym podziękować Panu Bogu za dar, jakim są dla mnie”. Czy to nie piękna, chrześcijańska postawa?

- Czy zdarzały się chwile załamania, zwątpienia?

- Załamanie nie, był taki moment, kiedy świetlica mogła przestać istnieć. Było źle. Bałam się. Z duszą na ramieniu szłam do Księdza Proboszcza Wojciecha, żeby to zakomunikować. Świetlica to dzieło całej parafii. Ale udało się, myślę, że moja zasługa jest najmniejsza. To było wsparcie z góry.... Św. Antoni?

- Czy zdarzały się chwile piękne, wzruszające, jak ta, gdy żegnaliśmy Dawidosa, który wyjeżdżał do Włoch?

- Było ich wiele. Chyba najbardziej wzruszające są te, kiedy obserwuje się zmiany, jakie zachodzą w dzieciach. Jak stają się wyciszone, twórcze, mądrzejsze. Gdybym miała sięgnąć pamięcią wstecz - to doprowadzenie do I Komunii św. dziewczynki w V klasie. To była radość dla nas wszystkich. Jeśli idzie o Dawidosa, żegnając go, płakałam. To były łzy szczęścia, przecież on dostał od Boga szansę i modlę się, żeby mu się udało.

- Czy czujesz się w „Antoninku” mamą czy raczej panią kierownik?

- Dla urzędów muszę być kierownikiem, a dla dzieci wolałabym być kimś bardziej ciepłym. Słowo mama jest zarezerwowane dla kogoś innego, nie chciałabym tego szczególnego miejsca w sercach dzieci wypełniać swoją osobą. Chciałabym umiejscowić się pośrodku. Bardzo staram się, by moimi działaniami nie kierowały emocje, szczególnie te złe. Mam taką cechę, że złość mi szybko przechodzi. W ludziach staram się widzieć cechy dobre, nie rozpamiętuję krzywd.

- Kto pomaga zdobyć środki materialne na utrzymanie świetlicy?

- Przede wszystkim parafianie, którzy nie szczędzą datków do puszek, proboszcz ks. kan. Wojciech Miszewski. Ksiądz Proboszcz ma tak wielką wiarę, a środki na utrzymanie zawsze się znajdą. Na co dzień wspomaga nas Akcja Katolicka, która jest organem prowadzącym świetlicę. Do mnie należy poszukiwanie środków na działalność, rozszerzenie oferty programowej. Otrzymujemy dotację z Urzędu Miasta Torunia na realizowanie zajęć socjoterapeutycznych, profilaktycznych i świetlicowych. Dzięki niej uruchomiliśmy zajęcia teatralne, plastyczne i baletowe. Urząd Miasta i Urząd Marszałkowski dotują również wyjazdy letnie. W nowym roku marzy mi się otwarcie punktu konsultacyjnego dla uzależnionych, współuzależnionych i ofiar przemocy. Myślę również o „Szkole dla Rodziców”. Parafia została powierzona opiece św. Joanny Beretty Molli - patronki rodzin. To zobowiązuje, by być wyczulonym na każdą rodzinę. Chciałabym pomagać tym rodzinom, w których dzieje się coś niedobrego. Jest ich w naszej parafii niemało.

- Na czyją pomoc jeszcze możesz liczyć, niekoniecznie materialną? Czy św. Antoni również wspiera?

- Taki strumień łask, jaki płynie do nas, nie może się obejść bez wstawiennictwa świętych. Czuję oparcie w św. Antonim, św. Joannie Beretcie Molli. Wierzę, że Jan Paweł II wyprasza dla nas wiele dobra, wszak to dzieło właśnie jemu było dedykowane. Wiem i czuję, że modlą się za nas parafianie, kapłani, przyjaciele. To bardzo pomaga, ale i zobowiązuje.

- Otrzymujesz nagrody, wyrazy uznania. Przyznano niejedną nagrodę Tobie i Twojemu mężowi...

- Wcale nie jest ich tak wiele, ale nie dla nich pracujemy. W 2004 r. zostałam wyróżniona w konkursie diecezjalnym „Samarytanin, którego znam”, a w 2007 r. z okazji 15-lecia naszej diecezji zostaliśmy uhonorowani medalem „Zasłużony dla diecezji toruńskiej”

- Zbliżamy się do końca rozmowy. Nie było cyfr, wyliczania nazwisk ciekawych ludzi. Z pewnością masz wiele do powiedzenia...

- Chciałabym, aby jubileusz był świętem parafii. Dlatego, jeśli ktoś z czytelników ma jakiś pomysł na jego uatrakcyjnienie, wszyscy będziemy wdzięczni. Liczę na włączenie się grup parafialnych. Na chętnych do współpracy czekam w „Antoninku”.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Testament ks. Rapacza dla Polaków w kraju i na emigracji

2024-06-15 08:05

[ TEMATY ]

Ks. Michał Rapacz

wikimedia/pixabay.com

Ks. Michał Rapacz dla Polaków w kraju jak i „dla współczesnej emigracji polskiej to piękny przykład wierności Bogu na wszystkich odcinkach życia, służby Ojczyźnie, umiłowania tradycji narodowych, budzenia patriotyzmu, przyczyniania się do duchowego i moralnego odrodzenia społeczeństwa polskiego" - powiedział portalowi Polskifr.fr ks. Dionizy Jedynak, kapłan archidiecezji krakowskiej, pochodzący z parafii Płoki, gdzie pracował ks. Rapacz. Dziś beatyfikacja ks. Michała Rapacza w Krakowie-Łagiewnikach.

„Osobiście nie znałem ks. Michała Rapacza, gdyż urodziłem się 7 lat po jego męczeńskiej śmierci. Natomiast pamięć o nim była w mojej rodzinie. Moim rodzicom udzielił on ślubu. Od najmłodszych lat, gdy z rodzicami chodziłem na groby zmarłych z rodziny, to zaprowadzali mnie do pobliskiego lasu, bo to było niedaleko od cmentarza, na miejsce zabójstwa. Tam był ustawiony krzyż, tam ludzie zapalali świece, składali kwiaty, pamiętali o nim. Mówili, że to był męczennik" - opowiedział ks. Jedynak, wspominając, jak w czasach dzieciństwa odwiedzał miejsce, gdzie 12 maja 1946 r. został zamordowany przez komunistów ks. Michał Rapacz.

CZYTAJ DALEJ

Kard. Semeraro: beatyfikacja ks. Rapacza znakiem Bożego pocieszenia dla poranionego świata

2024-06-15 12:30

[ TEMATY ]

Ks. Michał Rapacz

kard. Semeraro

PAP/Łukasz Gągulski

Dzisiejsza beatyfikacja jest znakiem Bożego pocieszenia w okresie wciąż poranionym przemocą i wojną w wielu częściach świata, a także niedaleko stąd - powiedział kard. Marcello Semeraro. W Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach prefekt Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych przewodniczy Mszy św., podczas której ogłosił błogosławionym ks. Michała Rapacza, zamordowanego w 1946 roku przez komunistyczną bojówkę.

Publikujemy treść homilii kard. Marcello Semeraro:

CZYTAJ DALEJ

Kard. Semeraro: beatyfikacja ks. Rapacza znakiem Bożego pocieszenia dla poranionego świata

2024-06-15 12:30

[ TEMATY ]

Ks. Michał Rapacz

kard. Semeraro

PAP/Łukasz Gągulski

Dzisiejsza beatyfikacja jest znakiem Bożego pocieszenia w okresie wciąż poranionym przemocą i wojną w wielu częściach świata, a także niedaleko stąd - powiedział kard. Marcello Semeraro. W Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach prefekt Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych przewodniczy Mszy św., podczas której ogłosił błogosławionym ks. Michała Rapacza, zamordowanego w 1946 roku przez komunistyczną bojówkę.

Publikujemy treść homilii kard. Marcello Semeraro:

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję