Reklama

W oczekiwaniu na wyrok

Niedziela bielsko-żywiecka 13/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mariusz Rzymek: - Spotkania z kapelanem to nagroda dla lepiej sprawujących się więźniów, czy też jedna z form standardowej resocjalizacji?

Ppłk Zbigniew Kmiecik: - To żadna nagroda, lecz normalne działanie, które, w wypadku księdza kapelana, jest następstwem pełnionej posługi. Ks. Antoni Kajzerek prowadzi tu swe duszpasterstwo przeszło dwadzieścia lat i nic nie wskazuje na to, żeby nie miał z kim pracować. Widać więc, że jego misja się nie zdezaktualizowała. Prowadzi ją jednak na zasadzie swobodnego dostępu, tak by każdy, kto tylko wyrazi taką wolę, mógł się z nim spotkać.

- Czy zauważa Pan jakąś zmianę w zachowaniu osadzonych, którzy w miarę regularnie chodzą na odprawiane w areszcie nabożeństwa?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Nie mogę udzielić jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Wydaje mi się, że na dłuższą metę pewnie można mówić o pozytywnych owocach pracy duszpasterzy, ale bezpośrednio w areszcie trudno je dostrzec. Tym bardziej, że duża część naszych podopiecznych systematycznie tutaj wraca. Niestety brakuje im konsekwencji w trzymaniu się dobra. Wiara i potrzeba kontaktu z duchownym to jedno, a normalne działanie na co dzień, to drugie. Gdy te dwie rzeczywistości się rozmijają, to łatwo o moralne i karne potknięcia.

- Czy prowadzone w areszcie duszpasterstwo ma coś wspólnego z resocjalizacją?

- Naturalnie, że tak. W końcu ma ono na celu ulepszenie człowieka, a więc zbieżność celów z tradycyjną resocjalizacją jest oczywista. Z drugiej strony obecność zarówno księdza, jak i terapeuty, pozwala na lepsze zagospodarowanie czasu osadzonym.

Reklama

- Areszt to jeszcze nie więzienie, i choćby z tego tytułu pewnie praca resocjalizacyjna rządzi się tutaj nieco innymi prawidłami niż w obiektach stricte zamkniętych?

- Zgadza się, stąd też w naszym wypadku ciężko jest mówić o pełnym procesie resocjalizacyjnym. Ten zasadniczo rozpoczyna się w więzieniu. Tam skazany wie, na czym stoi, wie, kiedy wyjdzie po odbyciu całego wyroku i wie, kiedy może wyjść, gdy będzie się dobrze sprawował. Tutaj wszystko obarczone jest dużą dozą niepewności. Ktoś dziś jest, a jutro - bo sprawa karna się skończyła - już go nie ma. Albo odwrotnie. Wydawać by się mogło, że za kilka dni opuści areszt, a tymczasem, ze względu na problemy proceduralne, jego pobyt przedłuża się o kolejne trzy miesiące. W takiej sytuacji ciężko jest mówić o planowaniu procesu resocjalizacyjnego. On niejako tworzy się z dnia na dzień.

- W areszcie przebywają osoby, wobec których toczy się postępowanie sądowe. W świetle prawa chroni je więc status niewinności. Czy dla prowadzonej tu resocjalizacji jest to jakiś problem?

- Domniemanie niewinności jest rzeczą świętą i każdemu z osadzonych przysługuje ono w jednakowym stopniu. Ktoś może jednak spytać: jak można kogoś naprawiać skoro formalnie jest on niewinny. Mając to na uwadze nie rościmy sobie prawa do prowadzenia całościowego procesu resocjalizacyjnego, który ze wspomnianych wyżej względów byłby i tak u nas niemożliwy do zrealizowania. Zagwarantowanie jednak opieki terapeutów i duszpasterzy jest pomocą osadzonym w odnalezieniu się w trudnej bądź co bądź, życiowej sytuacji.

- Czy dla recydywisty kontakt z księdzem czy terapeutą rzeczywiście pomaga mu odnaleźć się w tym miejscu?

- Wbrew pozorom tak. Zamknięcie w areszcie jest szokiem dla każdego i nieważne, czy jest to recydywista, czy pierwszy raz karany. Stresogenność osadzenia jest dla obu tych grup identyczna. Jedyna zauważalna różnica dotyczy adaptacji do zaistniałych warunków. Jak łatwo się domyśleć, recydywista szybciej się do nich dostosuje niż ten, kto pierwszy raz tu zawitał. Dlatego też w sposób szczególny staramy się pomagać tym, którzy dopiero co poznają smak osadzenia.

- I rzeczywiście warto mocniej w tę grupę inwestować?

- Próbować trzeba, tym bardziej, że pośród osadzonych są tacy, którzy nie są bandziorami, ale ludźmi na życiowych zakrętach. A to jakiś niefart w biznesie, a to wypadek samochodowy, jest więc szansa, że ten debiutancki pobyt będzie zarazem ich ostatnim.

- W różnych gremiach dużo ostatnio się mówi o narastającej deprawacji młodzieży. Czy ten problem rzeczywiście jest zauważalny w takim miejscu jak areszt śledczy?

- Niestety widać go doskonale na przykładzie więziennej statystyki. Kiedyś młode osadzone osoby można było policzyć na palcach jednej ręki. Teraz jest ich coraz to więcej.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

Sędzia zdradził Polskę dla rosyjskiego miru

2024-05-12 13:04

[ TEMATY ]

komentarz

Adobe Stock

Ucieczka w kierunku Moskwy sędziego Tomasza Szmydta jest najbardziej widowiskową zdradą narodową w całej historii III RP. Sytuacja jest po wielokroć bardziej niebezpieczna niż agenturalne historie z lat 90., bo niestety żyjemy w czasach, gdy Rosja znów toczy swoje neoimperialne wojny, które są realnym zagrożeniem dla naszej państwowości.

Sędzia Tomasz Szmydt po ucieczce na Białoruś stał się gwiazdą zarówno białoruskich jak i rosyjskich mediów. Jest przedstawicielem "polskiej opozycji", która z "racjonalnych" powodów popiera politykę Moskwy oraz Mińska i jednocześnie sprzeciwia się wspieraniu walczącej Ukrainy. Mówi, że w Polsce są silne wpływy białoruskie i rosyjskie, bo ludzie chcą żyć w słowiańskiej przyjaźni. Chwali Łukaszenkę i Putina, a władze w Kijowie nazywa totalitarnymi. Jakby zupełnie nie dostrzegał faktu, kto w tej wojnie jest zbrodniczym agresorem, a więc kto jest katem, a kto broniącą się ofiarą.

CZYTAJ DALEJ

43. rocznica zamachu na Jana Pawła II

2024-05-12 22:59

[ TEMATY ]

św. Jan Paweł II

Adam Bujak, Arturo Mari/Biały Kruk

43 lata temu, 13 maja 1981 roku, miał miejsce zamach na życie Jana Pawła II. Podczas audiencji generalnej na placu św. Piotra w Rzymie, o godz. 17.19 uzbrojony napastnik Mehmet Ali Agca, oddał w stronę Ojca Świętego strzały.

Wybuchła panika, a papieża, ciężko ranionego w brzuch i w rękę natychmiast przewieziono do kliniki w Gemelli, gdzie rozpoczęła się kilkugodzinna dramatyczna walka o jego życie. Cały świat w ogromnym napięciu śledził napływające doniesienia. Wszyscy zadawali sobie pytanie, czy Jan Paweł II przeżyje. Dziś miejsce zamachu na papieża upamiętnia płytka w bruku po prawej stronie przy kolumnadzie Placu św. Piotra.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję