Dzisiejsza niedziela ma podwójną nazwę. Nazywamy ją Niedzielą Palmową lub Niedzielą Męki Pańskiej. Patrzymy na Chrystusa w tę niedzielę w dwóch różnych sytuacjach: w sytuacji chwały i aplauzu oraz w sytuacji poniżenia i cierpienia. Najpierw wspominamy uroczysty wjazd Chrystusa do Jerozolimy na święta paschalne. Jezus jest witany bardzo gorąco. Ludzie rzucają pod Jego nogi gałązki i palmy. Wołają przy tym: „Hosanna Synowi Dawidowemu! Błogosławiony, który przybywa w imię Pańskie! Hosanna na wysokości!”. Jest to chwila wielkiego ziemskiego triumfu Syna Bożego. W Niedzielę Palmową patrzymy także na Chrystusa cierpiącego. Jezus jest schwytany i osądzony. Tłum na dziedzińcu Piłata żąda Jego ukrzyżowania. Owo radosne „Hosanna” sprzed kilku dni zmieniło się na okrutne „Ukrzyżuj”. Włożono Mu potem na ramiona krzyż i zaprowadzono na wzgórze zw. Golgotą i tam Go ukrzyżowano. Te dwie sytuacje z życia Chrystusa uobecniają się w dziejach świata, w dziejach narodów, a także w życiu poszczególnych ludzi. Najpierw zauważamy, że te sytuacje miały już miejsce w naszym życiu. Czy pamiętasz, jak się tobą zachwycano, jak ci śpiewano „hosanna”? Ale wiesz dobrze, że miałeś także w historii twojego życia chwile krzyżowe, gdy wołano: „ja ci jeszcze pokażę; ja cię nauczę rozumu; ja cię uspokoję”. Sytuacje tego typu mają miejsce także w historii narodów. Narody mają w swojej przeszłości chwile triumfu i chwały oraz dni poniżenia i bólu. Te dwie sytuacje my czasem sami powodujemy, kreujemy naszym działaniem.
Punktem kulminacyjnym liturgii Niedzieli Palmowej jest opis męki Pańskiej. Dla tych chrześcijan, którzy nie biorą udziału w liturgii Wielkiego Piątku, jest to jedyna okazja do wysłuchania w kościele tej części Ewangelii. Warto przy okazji przypomnieć, że opisy męki Chrystusa są najstarszą, a nie najmłodszą częścią Ewangelii. Zwykle biografie ludzi zaczynają się od podania daty i okoliczności narodzenia i kończą się opisem śmierci. W przypadku Jezusa było inaczej. Najpierw Apostołowie przepowiadali mękę i zmartwychwstanie Chrystusa, w takiej też kolejności ukształtowały się Ewangelie. Najpierw spisano opowiadanie o męce, śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, a potem dołączono opis Jego narodzin.
Jezus cierpiał, umarł i zmartwychwstał w określonym czasie. Jednak Jego zbawcze, historyczne czyny trwają w sposób mistyczny i znajdują kontynuację. Można powiedzieć, że męka Chrystusa trwa nadal, że Jezus dzisiaj cierpi, że jest skazywany na śmierć, że umiera i zmartwychwstaje. Jest to prawdą, gdyż sam zapowiedział, że tak będzie. Pamiętamy Jego słowa: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci Moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40).
Dlatego dziś musimy postawić sobie ważne pytanie, do kogo upodabniamy się w historii męki Chrystusa: czy do Cyrenejczyka, który idzie ramię w ramię z Jezusem, by wspólnie nieść ciężar krzyża, czy może do płaczących niewiast, czy do milczącej, cierpiącej Matki Jezusa, a może odgrywamy rolę Judasza, Piotra, Piłata czy tych „przypatrujących się z daleka”, jak to przeważnie bywa? Być może, że łatwo nam wskazać na tych, którzy dziś wyraźnie krzyczą: „Nie tego, ale Barabasza! Ukrzyżuj!”. Tego rodzaju okrzyki nie cichną, ale raz po raz są odnawiane. Czas tych okrzyków to czas triumfu zła, czas deptania prawa Bożego. Wiemy, że to nie był tylko czas wojny, czas Oświęcimia, katorg syberyjskich, czas walki z religią, ale jest to także czas pokoju, czas lekceważenia Boga, czas pogardy dla Jego Słowa.
Wchodząc w Wielki Tydzień, rozważmy, do kogo upodabniamy się w historii męki Chrystusa. Mamy ciągle możliwość zmiany naszej postawy, zmiany naszych okrzyków, po prostu zmiany naszego myślenia i działania.
Oprac. ks. Łukasz Ziemski
Pomóż w rozwoju naszego portalu