Reklama

Tuląc głowy u kolan Matki

Niedziela przemyska 38/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W niedzielę poprzedzającą święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, 6 września, metropolita przemyski abp Józef Michalik nałożył na skronie Jezusa i Maryi w Tuligłowach korony poświęcone przez papieża Benedykta XVI. Była to uroczystość zwieńczająca poprzednie spotkania czcicieli Maryi w tym miejscu, które poprzedzały uroczystość centralną. Uroczystej Eucharystii rekoronacyjnej przewodniczył metropolita lwowski abp Mieczysław Mokrzycki. On też wygłosił okolicznościową homilię. W uroczystej koncelebrze uczestniczyli także bp Władysław Bobowski z Tarnowa i bp Marian Rojek. Maryja ofiarowała licznie zebranym piękną pogodę, a wierni z Tuligłów iście królewskie przyjęcie. Takie myśli snuły się po mojej głowie klęcząc przed ołtarzem w kościele w Tuligłowach. Leniwa pokusa podsuwała powyższy tekst i podszeptywała, że - „masz problem z głowy”. Jeszcze ze trzy zdjęcia i można odnotować temat jako załatwiony. Jednak oczy Maryi ujawniały, że tak nie można. Serce odczuwało wprost wstręt do tak lakonicznej puenty. Na dodatek wróciły wspomnienia dziesięcioletniego pielgrzymowania, kiedy to właśnie po tych schodach prowadzących do świątyni wchodzimy zmęczeni, ale witani uśmiechem parafian, który to uśmiech niewerbalnie obiecuje, że tuligłowianie dadzą nam niezapomniane chwile utulenia głów na rozległym placu przykościelnym, zaspokoją nasz głód i serca napełnią darem życzliwości.
Nie wiedząc jak, moja chwila przed ołtarzem zamieniła się w blisko godzinne „zasiedzenie” i zamiast modlitwy przeżyłem swoisty film z przeszłości, a może to właśnie była modlitwa...
... Kurdenice… dalekie Podole. Jest rok 1393. Nikt z bawiących się dzieci nie wyobraża sobie, że na świecie może być miejsce oddalone od ich wioski o trzysta kilometrów. Ich dziecięcy świat kończy się na obrzeżach tego maleńkiego sioła. Zaśpiewny głos, a raczej krzyk niesie nieznany dzieciom ton, którego nie znają, ale który niepokoi: Taataarzy! Wołanie potężnieje. Z pól i lasów biegną ludzie i z biednych chałup wydzierają niewielkie zawiniątka biegnąc matki chwytają za ręce nic nierozumiejące dzieci i jakby odpowiadając na niepokój, dodają z przerażeniem - uchadi!!! Już za chwilę kryje ich las. Maleńka grupa próbuje się policzyć. Siadają dla odpoczynku i decyzji. Dokąd iść? Iść? Raczej uciekać. Najstarsi patrzą smutnymi oczami na dzieci. Tylko oni wiedzą, co znaczy słowo jasyr. Milczenie przerywa jakiś starzec: Kuda my pajdiom bez Matieri? Dzieci spoglądają wokół, ale wszystkie matki są z nimi. Nie rozumieją. Ale starsi już wiedzą. Ktoś podnosi się, każe czekać i oddala od grupy. Trwa to dość długo, dzieci się niecierpliwią, ale wkrótce pojawia się dwóch mężczyzn. Niosą z szacunkiem zawiniątko. Po chwili narady pochód rusza. Zbliża się noc. Wędrowcy, opierając się o drzewa, postanawiają nieco odpocząć. Niedługo. Budzi ich leśny szmer. Znają ten głos. To ludzie. Trwa krótka narada. Szept przeradza się w głośny dyskurs. Mężczyźni ze zrozumieniem kiwają głowami. Matki budzą dzieci. Ruszają w mrok. Tubylcy boją się, że zaraz za przybyszami przyjdą Tatarzy. Już tak się zdarzało. Proszą, a potem niemal wymuszają, aby poszli sobie dalej. Ta scena będzie się powtarzać. Dzieci nauczą się jej szybko. Po kilku dniach już nie dziwią się nocnym przebudzeniom, zerwane ze snu posłusznie ruszają w nocną ciemność. Monotonnie mijają dni. Dokucza chłód i głód. Któregoś dnia wchodzą w niewielki wąwóz. Cichnie wiatr. Leśna pościółka zaprasza do odpoczynku. Wtuleni w siebie czują ciepło i bezpieczeństwo. Tylko serce zda się podpowiadać, że za chwilę znowu ktoś przyjdzie i każe iść dalej. A tak tu miło, bezpiecznie. Rzeczywiście, słychać znowu znane szmery. Dzieci unoszą głowy. Starsi nasłuchują. Nie, to tylko jakiś zwierz. Matki pochylają się nad pociechami i zachęcają do snu. Gładząc głowy pociech szepczą z ruska: tuli gałowu i atdychaj. Kolejne wieczory powtarzają ten scenariusz. I tak „tuli gałowu” przeradza się w Tuligłowy, jako znak życzliwości losu i przyjaźni mieszkańców, których jeszcze, co prawda nie widzieli, ale z pewnością pojawią się wkrótce.
Po kilku dniach, kiedy nadzieja przeradza się w pewność, że będą mogli tu zostać, mężczyźni zbierają się na naradę. Przynoszą zawiniątko i wyciągają zeń obraz. Zawieszają go na drzewie. Odchodzą kilka kroków przypatrując się czy miejsce i drzewo są dość majestatyczne jak dla świętości, którą dźwigają. Zadowoleni stwierdzają, że tak, może być. Każdego rana klęka niewielka wspólnota i modli się cicho śpiewając pieśni. Mijają dni. Wreszcie pojawiają się dzieci. Tutejsze. Z daleka z ciekawością przyglądają się klęczącym i wsłuchują w ich śpiew. Na drugi dzień jest ich więcej. Nocą budzi śpiących krzyk. Z nasypu wąwozu zsunął się na śpiących kilkunastoletni chłopiec. Płacze. Matki utulają dziecko bojąc się, żeby nie robiło rumoru. Rano widzą, że dziecko jest kalekie. Ma podkurczone nogi i przemieszcza się sunąc na kolanach. Kobiety uspokojone idą na modlitwę. Ich monotonny molowy śpiew, w którym słychać żal i ból krzywdy, przerywa ponownie krzyk chłopca. Po chwili krzyczą wszyscy. Chłopiec nie suwa kolanami, lecz niepewnie, ale wyraźnie schodzi ku nim na zdrowych nogach. Kiedy mija przerażenie mężczyźni każą chłopcu iść do domu. Boją się kłopotów. Cisza trwa krótko. Po południu, kiedy słońce powoli żegna się z dniem, powietrze nabrzmiewa głosami. Dzieci tulą się do matek, te zaś do ścian wąwozu. Mężczyźni otaczają pień drzewa. Przybysze, a jest ich coraz więcej szukają drzewa. Przewodnikiem jest im chory chłopiec. Nagle przybyli padają na kolana. Słychać płacz. Po chwili znany krzyk. Jakiś mężczyzna krzyczy i pokazuje na oczy. Nie wie jak powiedzieć, że widzi!
Mijają dni. Każdy znaczony jest odwiedzinami ludzi. Po pewnym czasie tubylcy przywożą drzewo. Wznoszą szałasy i każą „gościom” mieszkać. Jakby boją się, że odejdą i zabiorą obraz. Z każdym dniem gesty zostają zastępowane słowami. Najszybciej porozumiewają się dzieci, które znikają na całe dni w odległych leśnych odstępach. Wracają umorusane sokiem z jagód. Któregoś z kolejnych dni przyjeżdża na koniu mężczyzna. Ktoś ważny, co widać z zachowania otoczenia. Wskazuje miejsce i już na drugi dzień mężczyźni wznoszą coś, co nie przypomina dotychczasowych budowli. Obraz zostaje zdjęty z drzewa i wniesiony do wnętrza budowli - pierwszej świątyni. Ludzie nauki odnotowali w odległych miejscach, których istnienia nie podejrzewali biedni uciekinierzy z Kurdyniec, że był rok 1395. Za rok bp Maciej herbu Janina zdecydował, że w miejscu przytulenia głów powstanie parafia.
…Ocknąłem się z mojego zamyślenia. Patrzę na obraz i rzeczywiście widzę jak Maryja uśmiecha się i patrzy z miłością na moją umordowaną głowę. Jakby zaprasza do wtulenia się w jej ramiona. Najlepiej gdyby można było ją położyć na Jej kolanach. Ale jest wysoko. To tylko fizyczna przeszkoda. Duchem nie może być bliżej.
Coś jest w tym obrazie, że zachęca do spotkania. Utula. Podczas corocznej pieszej pielgrzymki na Jasną Górę, tutaj, jak już wspomniałem, wita nas od kilku lat proboszcz ks. Stanisław Słowiński duchowy syn bł. Bronisława Markiewicza, kapłan michalickiej wspólnoty, która tu od blisko czterdziestu lat pełni posługę kustoszy sanktuarium i zaprasza do gościny przygotowanej przez parafian. Przerwa jest dość długa i ciekawe, że pątnicy licznie korzystają z okazji modlitwy przed obrazem Matki Bożej. Może to sugestia chwili, ale wyraźnie widzę ten charakterystyczny gest pątników. Ich głowy opierają się o blat ławek. Jakby je tulili i tym gestem odgradzali się od gwaru, chowając w ciszy wtulenia swoje westchnienia kierowane ku Matce.
Zapraszam w imieniu Kustoszy i parafian do Tuligłów. Niech to miejsce stanie się darem nieba dla ludzi zmartwionych, tych, co to w swoim bólu egzystencji nie mają „spokojnej głowy”. Z różnych powodów. Wtulajmy się w kolana Matki. Niech wróci spokój. Tu na miejscu można będzie także nabyć fachowe opracowania historii tego miejsca. Mój tekst, niezaplanowanie, stał się pewną formą zamodlenia, którą ofiaruję Czytelnikom.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Propagator Dzieła Bożego

2024-06-18 14:27

Niedziela Ogólnopolska 25/2024, str. 24

[ TEMATY ]

patron

es.wikipedia.org

Św. Josemaría Escrivá de Balaguer

Św. Josemaría Escrivá
de Balaguer

Założył jedną z największych instytucji kościelnych, której misją jest pokazywanie ludziom, jak mogą spotkać się z Bogiem w ich życiu zawodowym i prywatnym.

Święty Josemaría Escrivá de Balaguer poświęcił się dla Boga i bliźnich. Urodził się w Barbastro w Hiszpanii, w pobożnej i dobrze sytuowanej rodzinie. Rodzice ukształtowali jego niezachwianą wiarę i ufność w siłę modlitwy i Bożej Opatrzności. Gdy miał kilkanaście lat, zdecydował się zostać kapłanem, aby w ten sposób bardziej otworzyć się na wypełnianie woli Bożej. W 1925 r. Josemaría przyjął święcenia kapłańskie. 2 października 1928 r. w Madrycie, gdzie kontynuował studia doktoranckie, podczas rekolekcji przeżył wizję dzieła, do którego Bóg go powoływał – był to moment, w którym narodziła się idea założenia Opus Dei. Tak ideę tej organizacji określił św. Josemaría: „Powołanie do Opus Dei może otrzymać każda osoba, która pragnie się uświęcić we własnym stanie: będąc stanu wolnego, żyjąc w małżeństwie czy we wdowieństwie, będąc świeckim czy duchownym”. Resztę życia poświęcił na rozwijanie Opus Dei. W chwili jego śmierci organizacja działała na pięciu kontynentach i liczyła ponad 60 tys. osób.

CZYTAJ DALEJ

Watykański dyplomata: prostytucja nigdy nie powinna być postrzegana jako "godna" praca

2024-06-25 11:40

[ TEMATY ]

Watykan

Karol Porwich/Niedziela

Stały obserwator Stolicy Apostolskiej przy Biurze Narodów Zjednoczonych i Instytucji Specjalistycznych w Genewie podczas 56. regularnego spotkania Rady Praw Człowieka ONZ zdecydowanie potępił wykorzystywanie kobiet i dziewcząt poprzez prostytucję. „Prostytucja jest poważnym naruszeniem ludzkiej godności i podstawowych praw człowieka” - powiedział w arcybiskup Ettore Balestrero.

Przedstawiciel Stolicy Apostolskiej sprzeciwił się w szczególności trywializowaniu tego zjawiska jako tzw. „pracy seksualnej”. "Prostytucja nigdy nie powinna być postrzegana jako `godna` praca" - powiedział abp Balestrero, wyjaśniając stanowisko Kościoła. Jest to raczej nadużycie kosztem głównie kobiet i dziewcząt, które znajdują się w sytuacji ubóstwa i wielkiej bezbronności i wierzą, że nie mają innych możliwości. "Ci, którzy wykorzystują takie ofiary, tacy jak syndykaty przestępcze, handlarze ludźmi i inni, tragicznie traktują te kobiety jedynie jako niewyczerpane źródło nielegalnego i haniebnego zysku" - podkreślił abp Balestrero.

CZYTAJ DALEJ

Papież do Polaków: dbajcie o bezpieczeństwo dzieci i młodzieży!

2024-06-26 10:02

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Papież do Polaków

narkomania

PAP/EPA/ANGELO CARCONI

Do szczególnej dbałości o dzieci i młodzież w obliczu zagrożenia narkomanią zachęcił Franciszek Polaków podczas dzisiejszej audiencji ogólnej. Brał w niej między innymi udział metropolita krakowski, abp Marek Jędraszewski, a także zwierzchnik Kościoła katolickiego obrządku bizantyjsko-białoruskiego na Białorusi, archimandryta Jan Sergiusz Gajek MIC.

Oto słowa Ojca Świętego:

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję