Po pierwsze, jest czasem, w którym mój rozum musi pojąć, że nie wszystko jest w stanie zgłębić. Dzięki temu udaje mi się uwierzyć w cud Przeistoczenia. Bez ufności, że wino - Krwią, a chleb - Ciałem, nie byłabym w stanie uwierzyć w jakikolwiek cud - nawet ten mały, o który proszę codziennie rano, gdy ruszam do pracy: abym szczęśliwie dojechała i wróciła do domu. A po drugie, wpisując się we współczesne trendy psychologii - Msza św. to taki czas, który jest wyłącznie dla mnie, a mój prywatny coach - Jezus pomaga mi dostrzec wszystko to, co prowadzi do dobrego życia.
Ola Gil
Msza św. jest nieodłączną częścią niedzieli. Bez Mszy św. czuję się brudna, jakaś niepełna i odsłonięta na działanie wszelkiego zła. Zostałam wychowana w rodzinie ludzi wierzących. Od dziecka chodziliśmy do kościoła, i to nie tylko w niedzielę. Wpojono mi więc, a potem wypraktykowałam w dorosłym życiu, że Msza św. pomaga mi w codzienności, jest oddechem w zabieganym tygodniu, czasem, gdy dotykam sacrum - ta chwila jest dla mnie czystym cudem. Msza św. - proszę mi wybaczyć ten bardzo ludzki wątek - sprawia, że mniej mnie w życiu nosi, mniej rzeczy irytuje, jestem spokojniejszym i lepszym człowiekiem. Myślę, że wtedy to Jezus działa we mnie.
Magda Skuliszewska
Pomóż w rozwoju naszego portalu