Reklama

Książki

Rekonstrukcja losu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nie mam wątpliwości – „Ślady krwi” Jana Polkowskiego to najwybitniejsza polska powieść, jaka powstała po1989 r. Książka, na którą czekało się z utęsknieniem, ogarniająca jedyne tak dramatyczne polskie doświadczenie zbiorowe od połowy XX wieku do dziś. „Ślady krwi” opatrzone są mottem z Eliota: „Dokąd wiodła nas droga/ ku Narodzinom czy Śmierci?”. Drugie, równie znaczące motto narzuca się w trakcie lektury: „W czasach rewolucji strzeżcie się sklerozy”. Bo powieść Polkowskiego jest podróżą w poszukiwaniu zaginionej pamięci. I toczy się dwoma strumieniami narracji: jeden rozgrywa się tu i teraz, w spisywanej dzień po dniu wędrówce bohatera po współczesnej Polsce, drugi nurt – to przeszłość sięgająca lat 40. XX wieku. Opowieść bohatera, „solidarnościowego” emigranta w Kanadzie, Henryka Harsynowicza (książka nosi podtytuł „Przypadki Henryka Harsynowicza”) zaczyna się w niewskazanym ściśle momencie: Kanada, początek XXI wieku, i posuwając się w czasie teraźniejszym, będzie nas równocześnie cofać w głębię minionego. Od śmierci do narodzin. I od narodzin ku śmierci.Taśma czasu w powieści, posuwając się do przodu i równocześnie zwijając wstecz, jest Kolumbowym wyznacznikiem ludzkiego losu, a właściwie – istoty ludzkiej tożsamości.

Tylko żyjąc ku przyszłości i ogarniając pamięcią przeszłość, człowiek może być naprawdę sobą.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Tytuł też ma podwójne znaczenie: z jednej strony to krwawe dzieje – wojna, rzeź wołyńska, Powstanie Warszawskie, z drugiej – poszukiwanie „śladów krwi”, czyli dociekanie własnego pochodzenia przez Henryka Harsynowicza. Jak na wyzwalanej kliszy – z niewyraźnych zarysów postaci nijakiego emigranta, zafascynowanego literaturą, z nią wiodącego spór życia – wyostrza się powoli obraz człowieka pełnokrwistego, o dramatycznej biografii i splotach losu. W chwili, gdy obraz wyłonił się w całej pełni – bohater znika, ruszając na poszukiwanie nieznanej mu biologicznej matki.

Reklama

Polkowski nie posługuje się narracją linearną, nowoczesny tok jego powieści zamyka się w kolejnych kadrach, uporządkowanych logiką inną niż następstwo czasu: to okruchy, jak w mozaice. Fabuła jest prosta: podstarzały emigrant nieudacznik dostaje w Polsce ogromny spadek po ojcu, niegdyś wysokim funkcjonariuszu bezpieki, potem biznesmenie. Wraca do kraju i próbując zdobyć dokumenty do polskiego dowodu osobistego, zagłębia się w czas miniony, odwiedza instytucje, które mogłyby mu służyć odtworzeniem dokumentacji: swoje szkoły, uniwersytet z czasów PRL-u, archiwum państwowe. Poszukiwanie tożsamości urzędowo potwierdzonej splata się, poprzez wizyty u rodziny, z mimowiednym odnajdywaniem własnej realnej biografii i genealogii. Mając się pierwotnie za syna Polaka i Rosjanki, u końca poszukiwań dowiaduje się, że jego matką była gdańszczanka, półkrwi Niemka. W takim streszczeniu brzmi to jak przeciętny romans kryminalny, rzecz w tym, że w „Śladach krwi” – zanim Henryk dojdzie do końcowego ogniwa własnego losu – autor przeprowadzi nas przez cały łańcuch losu zbiorowego Polaków. A kryminalny motyw też jest w tej powieści obecny: niegdysiejsi wspólnicy ojca esbeka, w dzisiejszej Polsce biznesmeni, próbują za wszelką cenę złowić Henryka w sieć swoich mętnych interesów – stąd inwigilacje, naciski, szykany. W pogoni za szyfrem własnego życia Henrykowi udaje się wymknąć z zastawianej przez nich zasadzki. A ścigając własny los pod prąd czasu, Henryk odbywa swoistą walkę z nieżyjącym lucyferycznym ojcem – to on pozacierał przed synem i bliskimi wszelkie tropy prowadzące do prawdy o historii rodziny. Ta Henrykowa (i Polkowskiego) „walka z szatanem” jest walką o odzyskanie samoświadomości i pamięci. Nie tylko jednostkowej – także zbiorowej. Polkowski – poeta, Polkowski – człowiek podziemia „Solidarności”, wreszcie Polkowski – czuły obserwator współczesności bezbłędnie wskazuje źródła dzisiejszego wykorzenienia Polaków.

Reklama

Dzieje rodziny Henryka Harsynowicza są uwikłane w najtragiczniejsze momenty historii – ojciec – lucyferyczny „bezpieczniak” ratuje jednak własnego brata, AK-owca, przed wieloletnim więzieniem, w myśl przyrzeczenia złożonego własnej matce, zasymilowanej Żydówce. Ta babka bohatera, ratując własnych synów, staje się dobrowolną ofiarą Ukraińców podczas rzezi wołyńskiej. Bezkrwawą ofiarą historii jest też biologiczna matka Henryka, Katarzyna Brunek, najpierw niewolnica Sowietów w gdańskim wojennym szpitalu, potem – „w służbie” ojca funkcjonariusza.

Polkowski, można rzec, pisze wszystkimi zmysłami. Podczas tej wędrówki bohatera po Polsce poznajemy smród, brzydotę, nędzę postpeerelowskiej rzeczywistości, czujemy zapach wiatru i ciepło upału, słyszymy śpiew nazwanych po imieniu ptaków, smakujemy luksusowych trunków nowobogackich III RP w pełnym bukiecie. Z beznadziejnej szarzyzny PRL wspomnienie bohatera potrafi odtworzyć ciepły portrecik koleżanki z pierwszej klasy.

W odróżnieniu od wielu współczesnych prozaików, na ogół piszących językiem publicystycznym, Polkowski – poeta świadom jest wagi tego narzędzia, jakim jest dla prozy język. Językowa stylizacja postaci, nawet epizodycznych, jest niezrównana – znajdziemy tu stereotypy slangu młodzieżowego i środowiskowego, góralską gwarę, śląską „godkę”, wolapik polsko-rosyjski Tamary Nosenko. A także piękny dytyramb na cześć polszczyzny i celne charakterystyki czeskiego czy angielskiego. Rzucone ot tak, mimochodem – jako kolejne okruchy mozaiki powieściowej. Ta wieloobrazowa mozaika przypomina, czym może, czym jest, czym powinna być literatura.

W takich razach mawia się niekiedy: „umarł poeta, narodził się prozaik”. W tym przypadku poeta nie umarł (kilkanaście miesięcy temu wydał tomik „Głosy”, przejmujące epitafia ofiar Grudnia ’70), ale świetny prozaik narodził się na pewno. A „Ślady krwi”, rekonstrukcja zbiorowego losu Polaków, są prawie gotowym scenariuszem filmowym.

2013-04-29 11:25

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Polski papamobil

Papamobil to nazwa samochodu do przewożenia papieża. Etymologia słowa pochodzi z języka włoskiego: papa - papież, mobile - samochód. Jest to nazwa pojazdu używanego przez papieża do oficjalnych przejazdów, zazwyczaj na krótkich trasach.
Papież Jan Paweł II od początku swego pontyfikatu poruszał się wśród wiernych odkrytym samochodem, dzięki czemu miał bezpośredni kontakt z ludźmi. Jednak po zamachu terrorystycznym w 1981 r. Watykan zdecydował, że niebezpieczne czasy wymagają nowych środków bezpieczeństwa.
Podczas pierwszej pielgrzymki do Polski w 1979 r. Jan Paweł II poruszał się specjalnym pojazdem zbudowanym w FSC w Starachowicach na podwoziu stara. Ten pomalowany na biało, odkryty pojazd najlepiej został zapamiętany przez uczestników tamtych wydarzeń. Jednak po wyjeździe Papieża - na polecenie PZPR - samochód został pośpiesznie rozebrany. Może liczono na to, że uda się zniszczyć wszelki ślad pobytu Papieża Polaka w Ojczyźnie? Nieodwracalnemu zniszczeniu uległo nadwozie samochodu - specjalnie skonstruowana tzw. gondola. Ocalało jednak podwozie, wykorzystywane jako piaskarka w jednym z PGR-ów w latach 1981-2006 w Zachodniopomorskiem.
Zapewne dziś już niewiele osób pamięta ten pojazd. Przypominał on trochę wielką, niezgrabną amfibię. Ale z chwilą, gdy pojawiał się w nim Ojciec Święty, stawał się jakby niebiańskim rydwanem unoszącym Pielgrzyma, który każdym swym słowem odmieniał życie Polaków czekających na nowy powiew Bożego Ducha. Przejazd przez Warszawę wielkim otwartym samochodem był czymś, czego nasza stolica od czasu wojny nie widziała. Jak okiem sięgnąć, rozciągało się wszędzie morze głów pośród chorągwi i chorągiewek polskich, papieskich i maryjnych. Co krok deszcz kwiatów pokrywał samochód Papieża! Zewsząd wznosiły się radosne okrzyki i wyciągały ręce!
Jan Paweł II był pierwszym papieżem przekraczającym próg komunistycznego kraju, aby wyzwolić naród z presji strachu. Ludzie nie mogli uwierzyć własnym oczom, że Ojciec Święty, stojąc w specjalnym biało-żółtym samochodzie, przemierzał ulice Warszawy i innych miast naszej Ojczyzny.
Książka „Polski samochód dla Jana Pawła II” ukazuje nie tylko ludzi związanych z wyprodukowaniem samochodu dla Papieża, lecz mroczne dzieje pojazdu, gdy po zakończeniu wizyty papieskiej wydano polecenie, aby go rozebrać i zniszczyć. Losy tego pierwszego polskiego samochodu dla Papieża odzwierciedlają atmosferę tamtych dni: radość i entuzjazm powodowane wyczekiwaniem na wyjątkowego gościa, z nadzieją na chwilę wolności, którą przynosi ów Pielgrzym, i arogancja władzy demonstrującej swą siłę.
W 1979 r. Ojciec Święty przybył do Polski na zaproszenie Episkopatu, a nie rządu. Był to szczególny wybieg dyplomatyczny, gdyż władze polskie mogły co prawda zaprosić Jana Pawła II jako męża stanu i głowę państwa watykańskiego, ale gdyby Moskwa nie wyraziła zgody na tę wizytę, jak to miało miejsce w przypadku papieża Pawła VI w 1966 r., kiedy to chciał przyjechać do Polski na uroczystości milenijne, przyjazd Jana Pawła II nie doszedłby do skutku.
Stolicę Polski, obok Krakowa i Częstochowy, Jan Paweł II odwiedzał najczęściej podczas podróży do ojczyzny. Czyż gdzie indziej niż na placu Zwycięstwa wołanie z 1979 r.: „Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!” - miałoby większą moc? Słowa Ojca Świętego zaowocowały mocą Ducha Świętego, lecz jakie były losy symboli towarzyszących tamtym chwilom, pokazuje właśnie przykład z samochodem dla Papieża. Powstały z wielkim zaangażowaniem wielu ludzi jako dar dla niego, został zniszczony, aby nigdy nie stać się symbolem.
Są rozdziały w historii Polski, które czekają na swoich odkrywców. Bardzo często pojawienie się pasjonata w danym czasie i miejscu owocuje niespodziewanymi efektami. Tak było i w tym przypadku. Odbudowanie słynnego papamobilu stało się marzeniem konstruktorów ze Starachowic. Relacja z poszukiwań oraz rekonstrukcja słynnego papamobilu została przedstawiona w książce przez inicjatorów poszukiwania i odbudowy samochodu - Muzeum Przyrody i Techniki w Starachowicach.
15 czerwca 2008 r. w Starachowicach po konferencji poświęconej rekonstrukcji papamobilu odprawiona została Msza św. koncelebrowana pod przewodnictwem abp. Zygmunta Zimowskiego oraz miało miejsce uroczyste poświęcenie zrekonstruowanego samochodu, aby przypominał następnym pokoleniom doniosłość i znaczenie pontyfikatu papieża Polaka Jana Pawła II.

CZYTAJ DALEJ

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość + Litania Loretańska

[ TEMATY ]

Matka Boża

Maryja

nabożeństwo majowe

loretańska

Majowe

nabożeństwa majowe

litania loretańska

Karol Porwich/Niedziela

Maj jest miesiącem w sposób szczególny poświęconym Maryi. Nie tylko w Polsce, ale na całym świecie, niezwykle popularne są w tym czasie nabożeństwa majowe. [Treść Litanii Loretańskiej na końcu artykułu]

W tym miesiącu przyroda budzi się z zimowego snu do życia. Maj to miesiąc świeżych kwiatów i śpiewu ptaków. Wszystko w nim wiosenne, umajone, pachnące, czyste. Ten właśnie wiosenny miesiąc jest poświęcony Matce Bożej.

CZYTAJ DALEJ

Nosić obraz Maryi w oczach i sercu

2024-05-03 21:22

ks. Tomasz Gospodaryk

Kościół w Zwanowicach

Kościół w Zwanowicach

Mieszkańcy Zwanowic obchodzili dziś coroczny odpust ku czci Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Sumie odpustowej przewodniczył ks. Łukasz Romańczuk, odpowiedzialny za edycję wrocławską TK “Niedziela”.

Licznie zgromadzeni wierni mieli okazję wysłuchać homilii poświęconą polskiej pobożności maryjnej. Podkreślone zostały ważne wydarzenia z historii Polski, które miały wpływ na świadomość religijną Polaków i przyczyniły się do wzrostu maryjnej pobożności. Przywołane zostały m.in. ślubu króla Jana Kazimierza z 1 kwietnia 1656 roku, czy 8 grudnia 1953, czyli data wprowadzenia codziennych Apeli Jasnogórskich. I to właśnie do słów apelowych: Jestem, Pamiętam, Czuwam nawiązywał kapłan przywołując słowa papieża św. Jana Pawła II z 18 czerwca 1983 roku. - Wypowiadając swoje “Jestem” podkreślam, że jestem przy osobie, którą miłuję. Słowo “Pamiętam” określa nas, jako tych, którzy noszą obraz osoby umiłowanej w oczach i sercu, a “Czuwam” wskazuję, że troszczę się o swoje sumienie i jestem człowiekiem sumienia, formuje je, nie zniekształcam ani zagłuszam, nazywam po imieniu dobro i zło, stawiam sobie wymagania, dostrzegam drugiego człowieka i staram się czynić względem niego dobro - wskazał kapłan.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję