Niedawne „interregnum” po ustąpieniu Benedykta XVI i następujące po nim konklawe na nowo pokazały konieczność zreformowania i nowego uformowania Kolegium Kardynalskiego – uważa znany amerykański publicysta katolicki George Weigel. Na łamach pisma „First Things” przedstawił on własne przemyślenia i propozycje dotyczące składu tego gremium oraz sposobów i zasad powoływania jego członków.
Zdaniem autora, w obecnym swym kształcie Kolegium jest „dość dziwnym elektoratem, chociaż przyniosło uderzający wynik”. Prawie 20 proc. jego członków to kardynałowie emerytowani, a tylko 8 z tych, którzy mogli głosować, mieli poniżej 65 lat, przy czym połowę z nich stanowili Amerykanie: Raymond Burke, Daniel DiNardo, Timothy Dolan i James Harvey.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Niecodzienną sytuacją był także fakt, że zarówno dziekan, jak i wicedziekan Kolegium nie mogli głosować, a jednocześnie to właśnie ten pierwszy, 85-letni kard. Angelo Sodano przewodniczył codziennym kongregacjom generalnym kardynałów przed konklawe, które ukazywały stan światowego Kościoła. Weigel zwraca też uwagę, iż Indie mają więcej kardynałów elektorów niż Francja (odpowiednio 5 i 4) i Wielka Brytania, która nie miała żadnego. Emerytowany arcybiskup większy kijowsko-halicki kard. Lubomyr Huzar, jeszcze do niedawna stojący na czele największego wschodniego Kościoła katolickiego –
Reklama
Ukraińskiego, stracił prawa wyborcze na dwa dni przed ustąpieniem papieża, czyli przed okresem „sede vacante”, podczas gdy były przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan kard. Walter Kasper skończył 80 lat już w tym czasie (5 marca) i mógł wziąć udział w konklawe.
Autorowi artykułu nie podoba się również fakt, że Ameryka Łacińska, w której mieszka obecnie ponad połowa ogółu katolików świata, miała tylko 19 elektorów, podczas gdy Włochy, w których stopień praktyk i żywotności Kościoła jest znacznie niższy, miały ich 28.
Aby wyjść z tych „nienormalności”, które – jego zdaniem – kładą się cieniem na życiu Kościoła, Weigel proponuje kilka zmian w powoływaniu nowych kardynałów. Po pierwsze – należy odejść od dotychczasowej zasady „automatycznego” włączania do Kolegium rządców niektórych archidiecezji, tradycyjnie uważanych za „kardynalskie”, a w których życie religijne jest obecnie słabe. Jeśli np. w diecezji tylko 7 proc. wiernych praktykuje, co się, niestety, często zdarza w wielu starych biskupstwach w Europie, to dlaczego rządców takich jednostek kościelnych nagradzać członkostwem w Kolegium Kardynalskim? Niech najpierw pokażą, że coś robią z reewangelizacją swych ziem, a dopiero potem mogą otrzymać czerwone kapelusze – proponuje Weigel.