Zespół narodził się w sercu nastoletniej Magdy siedem lat temu podczas Festiwalu Strefa Chwały, skupiającego co roku muzyków-chrześcijan z całej Polski i nie tylko. I choć wtedy daleko jeszcze było do wydania jakiejkolwiek płyty czy nawet zebrania samej grupy, to - jak mówi Magda - ten moment uważa za początek Love Story. - I najśmieszniejsze jest to, że najpierw powstało wszystko oprócz muzyki - dodaje z uśmiechem.
Już sama nazwa zespołu zdradza, jak szalony, a jednocześnie wspaniały pomysł miał zostać wcielony w życie. Bo „Love Story”, czyli po prostu „historia miłosna”, nie jest tu określeniem niczego innego jak tylko relacji Boga do człowieka. Relacji miłości, o której zespół postanowił śpiewać.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
„Miłość w czasach popkultury”
Reklama
Wydawałoby się, że pisanie piosenek o miłości trąci banałem. Nie jest tak ani trochę w tym przypadku, ponieważ „Love Story” mówi o zgoła innym rodzaju miłości niż ten, jaki proponuje dzisiejszy świat. Zespół śpiewa bowiem o miłości i czystości, które mają swoje źródło w Bogu. Magda, która jest autorką tekstów, przyznaje, że nie znalazła jednej, konkretnej definicji miłości i czystości. - Cały czas odkrywam je na nowo, choć jedno jest pewne: to, co pochopnie możemy rozumieć pod tymi słowami zawsze okaże się w końcu zupełnie inne od tego czym miłość i czystość są naprawdę. Na tyle inne, że chcę w nich trwać - nie tylko na scenie, ale i w życiu; przede wszystkim w życiu.
Można by zadać sobie pytanie czy w dzisiejszym świecie jest miejsce na śpiewanie o takich „strasznych” rzeczach jak miłość i czystość? - Zdecydowanie tak, choć czasami trzeba sobie to miejsce wywalczyć - podkreśla Magda. Wydaje się, że jest nie tylko miejsce, ale wręcz potrzeba, by pokazać, że nie chodzi tu o jakąś udawaną cnotliwość, zakazy czy nakazy, a raczej o wielką przygodę. Teksty i muzyka tworzone przez „Love Story” mogą być przewodnikiem w tej przygodzie, inspiracją pociągającą do „nieziemskiej” - w pełnym tego słowa znaczeniu - miłości.
„Jestem, kocham”
Choć początki nie były spektakularne, a skład zespołu się zmieniał, to teksty piosenek i muzyka pociągnęły już niemałą liczbę osób, które stały się wiernymi fanami „Love Story”. - Zaczynaliśmy w kościołach, wśród swoich, ale szybko zrozumiałam, że wszędzie są moi - mówi Magda.
Od czasu wydania płyty „Talitha kum” w 2010 r. oraz pierwszego koncertu w Warszawie, w „Dobrym Miejscu”, który miał dla zespołu duże znaczenie, wszystko nabrało tempa. Dzisiaj „Love Story” w składzie: Magda Frączek, jej siostra Joanna Frączek (a w zasadzie od 1 maja tego roku Jaszczyszyn, bo i tu kryje się pewna historia miłosna), Filip Janowski, Grzegorz Procajło oraz Jakub Michalak koncertuje w całej Polsce i niejednokrotnie wracał już do Warszawy, gdzie bielańskie „Dobre Miejsce” zawsze wita go z otwartymi ramionami.
„Jestem piękniejszą wizją świata”
Reklama
16 czerwca zespół po raz kolejny wróci do Warszawy, gdzie odbędzie się premiera drugiego studyjnego albumu zatytułowanego „Effatha”, tym razem w klubie „Hybrydy”. - Jest to płyta o kobiecie. O każdej z nas - mówi Magda. Dlatego też każdy z jedenastu utworów, które znajdą się na płycie, ma za tytuł imię kobiety. Wiele z nich, podobnie, jak to miało miejsce w przypadku poprzedniej płyty, czerpie inspiracje z Pisma Świętego. Ich Autorka nie ukrywa również, że każdy z utworów traktuje bardzo osobiście, a gdy śpiewa, śpiewa również o sobie.
Album został nagrany w 07 Studio w Tarnowie pod kierunkiem Leszka Łuszcza, któremu zespół zawdzięcza jeszcze dojrzalsze niż do tej pory brzmienie, które określić można jako alternatywne, inspirowane takimi wykonawcami jak Julia Marcell, „Coldplay” czy „Radiohead”. Magda Frączek zaznacza jednocześnie, że muzycznie będzie to bardzo zróżnicowana płyta. Z pewnością jednak wyróżni się na tle dzisiejszej sceny muzyki chrześcijańskiej.
- Najważniejsze jest dla nas, żebyśmy byli prawdziwi, żeby to, co płynie z głośników było spotkaniem - podsumowuje Magda. Tak było na koncercie w „Dobrym Miejscu” w minionym miesiącu, podczas promocji maxisingla „Effatha”, tak będzie z pewnością również podczas premiery gotowej płyty w klubie „Hybrydy”, bo „Love Story” to coś więcej niż tylko zespół. „Love Story” samo w sobie jest historią, zdolną porwać do czystości i miłości, która nie jest stąd.