Niemałe perturbacje wywołało jedno kazanie w Korei Południowej. Chodzi o słowa ks. Parka Chang-shina, który w ostatni piątek listopada ostro skrytykował koreański system polityczny, wzywając prezydenta do rozliczenia się z podejrzeń w czasie ostatnich wyborów, chodzi m.in. o nielegalne finansowanie oraz o zbyt duży wpływ tajnych służb na życie publiczne. Kapłan stwierdził ponadto, że w Korei Płd. panuje antydemokratyczny klimat. Ośmielił się nawet usprawiedliwiać jedną z akcji wojskowych Korei Północnej, dowodząc, że sprowokowały ją same władze Korei Płd., organizując, razem z armią amerykańską, manewry wojskowe.
Słowa poruszyły najwyższe szczyty południowokoreańskiej władzy, która wszczęła dochodzenie w sprawie kontrowersyjnego kazania. Archidiecezję seulską zasypano lawiną telefonów z protestami. Weterani chcieli się wedrzeć siłą do katedry, ale uniemożliwiła im to policja. W tych dniach katolicy zaczęli się czuć nieswojo, chodząc ulicami Seulu, bo byli podejrzewani o przymierze z Koreańczykami z Północy. Pojawiła się nawet groźba zamachów terrorystycznych. Na pewien czas zamknięto seulską katedrę.
Głos zabrał metropolita Seulu abp Andrew Yeom Soo-jung. Hierarcha podkreślił, powołując się na papieża Franciszka, że katolicy nie mogą się zachowywać tak jak Piłat wobec rzeczywistości politycznej i umywać od niej ręce. Duchowni mają prawo oceniać życie społeczne i polityczne, nie ingerując bezpośrednio w polityczne struktury i organizacje społeczne.
Pomóż w rozwoju naszego portalu