I
Pragnę opisać Kościół mój Kościół, który rodzi się wraz ze mną,
lecz ze mną nie umiera ja też nie umieram z nim,
który mnie stale przerasta Kościół: dno bytu mojego i szczyt.
Kościół korzeń, który zapuszczam w przeszłość i przyszłość zarazem,
Sakrament mojego istnienia w Bogu, który jest Ojcem.
Pragnę opisać Kościół mój Kościół, który związał się z moją ziemią
(powiedziano mu „cokolwiek zwiążesz na ziemi,
będzie związane w niebie”) więc związał się z moją ziemią mój Kościół.
Ziemia leży w dorzeczu Wisły, dopływy wzbierają wiosną,
gdy śniegi topnieją w Karpatach.
Kościół związał się z moją ziemią, aby wszystko, co na niej zwiąże, było związane w niebie.
Był człowiek, w którym moja ziemia ujrzała, że jest związana z niebem.
Był taki człowiek, byli ludzie... i ciągle tacy są...
Poprzez nich ziemia widzi siebie w sakramencie nowego istnienia.
Jest ojczyzną: bowiem w niej dom Ojca się poczyna, z niej się rodzi.
Pragnę opisać mój Kościół w człowieku, któremu dano imię Stanisław.
I imię to król Bolesław mieczem wpisał w najstarsze kroniki.
Imię to mieczem wypisał na posadzce katedry, gdy spłynęły po niej strugi krwi.
Pragnę opisać Kościół w imieniu, którym naród ponownie został ochrzczony chrztem krwi:
aby nieraz potem przechodzić przez chrzest innej próby przez chrzest pragnień,
w których odsłania się ukryte tchnienie Ducha
W Imieniu zaszczepionym ludzkiej wolności wcześniej niż imię Stanisław
Na glebie ludzkiej wolności już rodziło się Ciało i Krew,
przecięte mieczem królewskim w samym rdzeniu kapłańskiego słowa,
przecięte u podstaw czaszki, przecięte w żywym pniu...
Ciało i Krew nie zdążyły jeszcze się narodzić miecz ugodził
o kielich z metalu i pszenny chleb
Myślał król może: nie narodzi się z ciebie Kościół jeszcze dziś nie narodzi się naród ze słowa,
co karci ciało i krew, narodzi się z miecza,
z mego miecza, który przetnie w połowie Twe słowa
narodzi się z krwi rozlanej...: myślał może król.
Ukryte tchnienie Ducha w jedno wszelako zespoli
słowo przecięte i miecz, złamano stos mózgowy i ręce pełne krwi...
i mówi: pójdziecie w przyszłości razem, nie rozdzieli was nic!
Pragnę opisać mój Kościół, w którym przez wieki idą ze sobą razem słowo i krew
zespolone ukrytym tchnieniem Ducha.
Myślał może Stanisław: słowo moje zaboli ciebie
i nawróci, przyjdziesz do bram katedry jak pokutnik,
przyjdziesz postem wycieńczony, prześwietlony wewnętrznym głosem...
i dołączysz się do Stołu Pańskiego jak marnotrawny syn.
Słowo nie nawróciło, nawróci krew nie zdążył może pomyśleć biskup:
odwróć ode mnie ten kielich.
Na glebę naszej wolności upada miecz.
Na glebę naszej wolności upada krew. Który ciężar przeważy?
Kończy się pierwszy wiek. Zaczyna się drugi wiek.
Bierzemy w swoje ręce ZARYS nieuchronnego czasu.
II
Ziemia przebiega w oknach, przebiegają drzewa i pola.
I mieni się śnieg na gałęziach, a potem w słońcu opada.
I znowu zieleń: młoda naprzód, potem dojrzała, wreszcie gasnąca jak świece.
Ziemia polska przebiega w zieleniach, jesieniach i śniegach.
Chłonie ją pieszy wędrowiec z krańca do krańca trudno przejść.
I ptak nie przeleci tak łatwo, lecz samolot
w godzinę pochłonie tę przestrzeń Ojczyznę zamknie w swój kwadrat.
Ziemia trudnej jedności. Ziemia ludzi szukających własnych dróg.
Ziemia długiego podziału pośród książąt jednego rodu.
Ziemia poddana wolności każdego względem wszystkich.
Ziemia na koniec rozdarta przez ciąg prawie sześciu pokoleń,
rozdarta na mapach świata! a jakżeż w losach swych synów!
Ziemia poprzez rozdarcie zjednoczona w sercach Polaków jak żadna.
Skąd wyrosło to imię, jakie otrzymał dla ludzi?
dla rodziców, dla rodu, dla stolicy biskupiej w Krakowie,
dla króla Bolesława zwanego Śmiałym i Szczodrym?
dla dwudziestego stulecia?
To imię.
Pomóż w rozwoju naszego portalu