ARTUR STELMASIAK: Czy Jan Paweł II nadal jest kimś, kto łączy Polonię rozsianą po całym świecie?
LONGIN KOMOŁOWSKI: Absolutnie tak. I to bez względu na wiek i poglądy. Jan Paweł II jest najbardziej rozpoznawalnym symbolem Polaka. To taki symbol, pod którym każdy z dumą się podpisuje. Trzeba przypomnieć, że była to miłość odwzajemniona, bo podczas apostolskich pielgrzymek Papież zawsze miał czas dla Polonii. Podtrzymywał Polaków na duchu i podkreślał, że ich narodowe dziedzictwo jest zobowiązaniem do tego, aby byli ambasadorami swojej Ojczyzny.
Papież był też symbolem wolnych Polaków w czasach zniewolenia. Do władz w Warszawie nie mogli się odwoływać, a więc swoje prośby i nadzieje kierowali do Polaka w Stolicy Apostolskiej. Czy Rzym stał się wówczas dla Polonii jakby drugą stolicą Polski?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Może o tym świadczyć fakt, że tuż po wyborze kard. Wojtyły na papieża Polonia rozpoczęła budowę Domu Polskiego w Wiecznym Mieście. Rzym odcisnął się bardzo mocno w historii organizacji polonijnych. To tam w 1990 r. doszło do najważniejszego spotkania w powojennej historii, gdy nawiązała się współpraca pomiędzy Polonią a Polakami żyjącymi w Polsce. Wcześniej Rada Koordynacyjna utworzona przez zachodnie organizacje polonijne nosiła przydomek „Polonii Wolnego Świata”, po tym spotkaniu usunięto słowo „wolnego”. To właśnie pod duchowym przewodnictwem Jana Pawła II wszyscy uznali, że Polska jest już wolna.
Czy to wówczas powstało Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”?
„Wspólnota Polska” powstała kilka miesięcy wcześniej jako stowarzyszenie niezależne od władzy. Dzięki dalekowzroczności prof. Andrzeja Stelmachowskiego udało się zaangażować Kościół katolicki, który autoryzował działania nowo powstałego stowarzyszenia wśród organizacji polonijnych na Zachodzie. Kilka miesięcy później pod auspicjami Jana Pawła II w Rzymie doszło do pierwszej konferencji Polaków z Zachodu i Wschodu. Zaangażowanie Papieża scementowało Polaków żyjących na obczyźnie z organizacją działającą w Polsce. Bez pomocy Jana Pawła II ten proces byłby o wiele trudniejszy.
Jak Polonia wspomina rok 1978 i wybór kard. Wojtyły na Stolicę Piotrową? Czy pontyfikat Jana Pawła II dodał im odwagi i poczucia dumy z tego, że są Polakami?
Wybór Ojca Świętego i powstanie „Solidarności” to były dwa wydarzenia, które radykalnie zmieniły obraz Polski w wolnym świecie. O Polakach mówiło się dobrze, a więc i nasi rodacy mieszkający za granicą chętniej mówili o swoich korzeniach. Papieżowi zawdzięczamy odrodzenie i wielki rozkwit ruchu polonijnego.
Jan Paweł II też żył poza swoją ojczyzną. Czy można powiedzieć, że Polonia traktowała go trochę jak jednego spośród niej?
Reklama
Poniekąd tak. Rozumiał on bowiem tęsknotę polskich emigrantów za ojczystą ziemią, ale był także jednym z nich, bo reprezentował wolny świat. Trudno jednak zaliczyć Papieża do grona emigrantów, którzy uciekali z kraju przed represjami lub z powodów ekonomicznych.
Papież zawsze znajdował czas dla Polaków podczas swoich podróży apostolskich.
Było to widoczne już podczas jego pierwszej pielgrzymki do Meksyku. Tradycję spotkań z Polakami kontynuował przez cały swój pontyfikat. Efektem jego pielgrzymek był rozkwit organizacji polonijnych. Dzięki niemu rodacy odkrywali na nowo swoje polskie korzenie. Dlatego też z okazji kanonizacji wydaliśmy album „Polonia Semper Fidelis”, w którym publikujemy zdjęcia autorstwa papieskiego fotografa Grzegorza Gałązki oraz fragmenty przemówień Ojca Świętego do Polonii.
Wyrazem dziękczynienia za Papieża Polaka było Światowe Spotkanie Polonii w Rzymie w dniach kanonizacji błogosławionych papieży.
Punkt kulminacyjny polonijnego dziękczynienia za kanonizację stanowił 28 kwietnia koncert „Te Deum laudamus” z udziałem ponad 200 artystów. Także Polacy w kraju mogli go zobaczyć dzięki transmisji TVP.
Ciągle jest „rów” między Polakami z Zachodu i Wschodu...
Reklama
O tym decyduje głównie sytuacja ekonomiczna. O ile Polacy na Zachodzie bardzo dobrze sobie radzą, to inicjatywy związane ze Wschodem wymagają naszego wsparcia. Jednak Polaków na Wschodzie i na Zachodzie dzieli nie tylko przepaść ekonomiczna, ale także społeczna. Rodacy żyjący na Wschodzie zazwyczaj nie robią zawrotnej kariery. Wyjątkiem od tej reguły jest Litwa, gdzie w wielu miejscach Polakom udało się nawet wygrać wybory. Niestety, również na Zachodzie Polacy nie są zbyt aktywni. Często osiągają wysoki status ekonomiczny i społeczny, jednak ich sukces nie przekłada się na zaangażowanie polonijne. Polacy na Zachodzie powinni tworzyć o wiele większą siłę.
W ostatnim czasie pieniądze na Polonię zostały zabrane z Senatu i przesunięte do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Czy to zmiana na lepsze?
Uważam, że ciągle jesteśmy w okresie przejściowym. Niektóre mechanizmy współpracy muszą się więc „dotrzeć”. Choć pula pieniędzy jest taka sama jak wcześniej, to pozyskanie ich jest znacznie trudniejsze. Rozliczanie projektów z MSZ jest podobne do grantów z Unii Europejskiej. Przyznawanie pieniędzy i ich rozliczanie jest więc bardzo skomplikowane.
A jak wygląda zainteresowanie Kartą Polaka na Wschodzie?
Nie ma żadnych problemów. Trzeba jedynie udowodnić swoje polskie pochodzenie oraz zdać egzamin. Niestety, do pytań egzaminacyjnych mamy spore zastrzeżenia. Proszę mi powiedzieć np., kto jest patronem Krakowa? Przecież większość rodaków mieszkających poza Krakowem intuicyjnie odpowiedziałaby, że św. Stanisław, biskup i męczennik. To jednak nie jest dobra odpowiedź. Takich podchwytliwych pytań jest znacznie więcej. Problemem na oddzielną rozmowę jest np. sytuacja na Białorusi, gdzie ludzie boją się składać wniosków o Kartę Polaka.
Pana poprzednik marszałek Maciej Płażyński zabiegał o ustawę repatriacyjną. Jakie będą jej dalsze losy?
Reklama
„Wspólnota Polska” wspiera ten projekt. Zbieraliśmy podpisy pod ustawą, którą obecnie pilotuje syn marszałka Jakub Płażyński. Jednak słyszymy od polityków, że Polski nie stać na projekt w takim kształcie. Szacunkowe koszty wprowadzenia ustawy repatriacyjnej wynoszą ok. 700 mln złotych.
Przecież 700 mln to zaledwie jedna trzecia kosztów budowy Stadionu Narodowego. Co dla nas powinno być ważniejsze?
Z moralnego punktu widzenia sprawa jest bezdyskusyjna. Polacy mają prawo wrócić do ojczyzny, a Polska powinna im to umożliwić. Jednak ostatnio słyszę o projekcie repatriacji skierowanej tylko do młodego pokolenia Polaków, czyli do tych, którzy urodzili się w polskich rodzinach poza wschodnią granicą.
Jak postrzegana jest Polska na Ukrainie?
Tam Karta Polaka jest bardzo popularna. Oblegane są także placówki uczące języka polskiego. Co więcej, nawet osoby narodowości ukraińskiej uczą się języka polskiego, aby w nim zdawać maturę. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że obecnie na Ukrainie nauka naszego języka jest popularniejsza od angielskiego.
Czy teraz, gdy sytuacja na Ukrainie jest bardzo napięta, Polacy nie są trochę pomiędzy putinowskim młotem, a kowadłem, które stanowi odradzający się nacjonalizm Ukraińców?
Reklama
Mniejszość polska jednoznacznie opowiada się przeciwko agresji Putina. Choć ruchowi nacjonalistycznemu, a zwłaszcza Prawemu Sektorowi trzeba się bacznie przyglądać, to jednak uważam, że jest on znacznie przeszacowany. Przytłaczająca większość Ukraińców postrzega Polaków jako jedynych braci w całej Europie. Nie mamy sygnałów, aby Polacy mieszkający na Ukrainie obawiali się nacjonalistów. Natomiast bardzo boją się rosyjskich czołgów.
Najszybciej rozrasta się jednak Polonia na Wyspach Brytyjskich. Czy emigracja z ostatnich lat dołącza do starej Polonii z czasów II wojny światowej?
Niestety, nie. Zamiast przyłączać się do działających organizacji, nowi emigranci usiłują budować swoje struktury. Skutki tego są nie najlepsze, bo te organizacje zazwyczaj działają rok, dwa i przestają istnieć. Dlatego też idealna sytuacja byłaby, gdyby nowi emigranci wyrośli na liderów starych i sprawdzonych organizacji polonijnych.
Jest jakiś plan, aby to zmienić?
Myślę, że pierwsze pokolenie nowej emigracji będzie się dorabiać, a dopiero następne zacznie działać w organizacjach polonijnych. Dlatego też naszym głównym zadaniem jest podtrzymywanie ich więzi z krajem oraz kulturą polską. Ostatnio ruszył duży projekt nauki języka polskiego dla dzieci, które urodziły się już w Anglii. Ich edukacja jest teraz priorytetowym zadaniem.
Podtrzymywanie tożsamości narodowej wśród emigrantów to również zadanie dla Kościoła.
To właśnie Polskie Misje Katolickie scalają starą Polonię z nowymi emigrantami. Przecież na polskich Mszach św. spotykają się wszyscy nasi rodacy. Duszpasterstwo polonijne to również wyzwanie dla Kościoła, aby za Polakami wysyłać charyzmatycznych kapłanów, którzy potrafią przyciągać ludzi. Dlatego też do pracy z Polonią powinni być kierowani najlepsi z najlepszych.