Dokładnie 600 lat temu urodził się św. Jan z Dukli. W 1997 r. do tego otoczonego starą puszczą małego miasteczka na Podkarpaciu przybył Następca św. Piotra, by ogłosić średniowiecznego zakonnika świętym. Zapewne wielu ludzi na świecie, ale także w Polsce, po raz pierwszy usłyszało wówczas o świętym bernardynie i o tym malowniczym miejscu.
Św. Jan jest patronem Polski i rycerzy, czy szerzej wszelkich służb mundurowych, wielce cenią go sobie Ormianie i Rusini. Do dukielskiego sanktuarium przyjeżdża także coraz więcej ludzi cierpiących na choroby nowotworowe. Często zbaczają z głównej drogi pielgrzymki zmierzające do innych miejsc kultu. Zazwyczaj jest tu jednak spokojnie i cicho czyli tak, jak św. Jan lubił najbardziej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Tajemnicza przeszłość
Reklama
W Dukli Jan się urodził i wychował. Niewiele o nim wiadomo, bo w średniowieczu nie zawracano sobie głowy spisywaniem początków dziejów zakonników, nawet tych najznakomitszych, do jakich Jan niewątpliwie się zaliczał. Jakim był człowiekiem wiemy z relacji najstarszych mieszkańców Dukli, których przesłuchiwano podczas procesu beatyfikacyjnego. Opowiadali wówczas, np. jak Jan uciekał do puszczy, by tam żyć jedynie modlitwą. Gdy ludzie, wzruszeni pobożnością chłopaka (musiał mieć wtedy naście lat), przynosili mu chleb czy miód, chował się przed nimi chciał tylko Boga. Wybudował sobie chatkę w miejscu odludnym i dzikim, jedyną jego wygodą było źródełko z krystalicznie czystą wodą. Jan Paweł II powiedział w Dukli w 1997 r., że w tamtej puszczy i w ciszy, jaka panuje wśród starych drzew, „pochwycił Jana Bóg, i tak już pozostali razem do końca”.
W jakimś momencie młody Jan jednak wyszedł z dziczy, by zostać zakonnikiem u franciszkanów konwentualnych. I tu pojawia się kolejna informacja o nim: franciszkanie przyjmowali do nowicjatu ludzi światłych więc Jan musiał zdobyć wcześniej jakieś wykształcenie. Co więcej, mówił biegle po niemiecku, bo niebawem głosił już płomienne kazanie niemieckim mieszczanom we Lwowie. W tym mieście spędził większość swojego życia (z wyjątkiem krótkiego pobytu w Poznaniu). Historia zapisała jednak nie tylko listę funkcji, które pełnił w zakonie franciszkańskim, ale nade wszystko jego niezwykłą pobożność, dobroć, umiejętność jednania ludzi i złote serce (to on m.in. sprawił, że zdjęto część ciężarów z chłopów poddanych lwowskiego klasztoru Świętego Ducha). Był niezwykle ceniony i lubiany przez współbraci i przez zwyczajnych ludzi. Kroniki zapisały, że głosił wspaniałe kazania i długie godziny spędzał w konfesjonale.
Nieustanne szukanie drogi
Reklama
Ok. 45. roku życia (co w średniowieczu uznawano już za wiek nieco sędziwy) podjął kolejną ważną decyzję odezwała się Janowa skłonność do ascezy, skromnego życia, pragnienie izolacji od świata. Przeszedł wykazując się przy okazji niejakim sprytem z zakonu franciszkanów konwentualnych do surowszej gałęzi zakonu bernardynów. Nie było to łatwe, ponieważ ci pierwsi nie chcieli oddawać tak świętego zakonnika, a bernardyni nie mieli zamiaru odmawiać jego przyjęcia. Po krótkiej wymianie zdań stało się jednak, jak planował Jan z Dukli. Jedno ze źródeł podaje, że przechodząc do bernardynów, zabrał ze sobą ornat. Po jego śmierci ornat ten uważano za cenną relikwię. Wkładano go do Mszy św., ilekroć chciano wyprosić za przyczyną Jana jakąś łaskę. Opisano też przypadki, gdy chorzy okryci tym ornatem odzyskiwali zdrowie. Zapewne ten ornat znajduje się dziś w muzeum Ojców Bernardynów w Leżajsku.
Życie u bernardynów było spełnieniem jego najgłębszych pragnień. Zapisano, że potrafił wzruszyć się do łez, gdy zakonnym zwyczajem czytano przy stole Regułę. Zdumiewał współbraci gorliwością. Znajdowano go np. modlącego się nocami na zakonnym chórze. Gdy zdarzało mu się zasypiać, chodził, by nie przerywać modlitwy. Wiele razy widywano go także, jak zastygał w zachwycie podczas celebrowania Mszy św.
U bernardynów nie piastował już żadnych urzędów. Pozwolono mu natomiast na zamieszkanie w klasztornym ogrodzie, gdzie wybudował sobie coś w rodzaju kapliczki-eremu.
Z wiekiem tracił wzrok i cierpiał z powodu owrzodzenia nóg. Już zupełnie ślepy, prosił, by prowadzono go do konfesjonału lub szedł do niego po omacku. Zmarł, odmawiając psalmy pokutne, w 1484 r. Do dziś na większości obrazów maluje się go jako niewidomego zakonnika, wyciągającego ręce ku promieniom światła...
Cuda i łaski
Reklama
Co prawda po jego śmierci nie krzyczano: „Santo subito!”, ale panowało powszechne przekonanie o świętości Jana z Dukli. Bardzo szybko zaczęto spisywać cuda, które zdarzały się za jego wstawiennictwem. Najsłynniejsze zdarzenie miało miejsce podczas najazdu Chmielnickiego i Tuhaj-beja na Lwów w 1648 r. Wrogowie podczas ataku na miasto „ujrzeli w chmurach wieczornych nad klasztorem Bernardynów postać zakonnika klęczącego ze wzniesionymi rękami i widokiem tym przestraszeni dali znak do odwrotu”. Nikt nie miał wątpliwości, że tym zakonnikiem był Jan z Dukli. Kronikarz zapisał, że gdy Kozacy odstąpili od murów, „całe miasto udało się do grobu jego (św. Jana przyp. red.) z procesyją, złożyło na jego grobie koronę”. Już w XVI wieku kult Jana z Dukli stawał się coraz większy. Najbardziej czczony był we Lwowie. Obrali go sobie za patrona także mieszczanie z miast w Małopolsce, na Wołyniu czy Podolu. Cenili go sobie także żołnierze, a grób świętego zakonnika odwiedzali prawosławni Rusini i Ormianie, do których Jan z Dukli często mówił kazania.
Jednak dopiero w 1733 r. papież Klemens XII ogłosił Jana błogosławionym, a kanonizował go św. Jan Paweł II w Krośnie 10 czerwca 1997 r.
Sejm RP ogłosił rok 2014 Rokiem św. Jana z Dukli.
Miejsce uświęcone
W niewielkiej Dukli i okolicach jest kilka miejsc, które wiążą się z osobą św. Jana. Nie wiemy, ile jest prawdy w tym, że dom rodzinny świętego stał gdzieś w okolicach dzisiejszego dworca PKS. Widać natomiast, że mieszkańcy są dumni ze swego Rodaka. Na urzędzie miasta widzimy wielki transparent przypominający, że Sejm RP ogłosił rok 2014 Rokiem św. Jana z Dukli. Pielgrzym, który zawita w te strony, bez trudu odnajdzie drogę do klasztoru Bernardynów, który stanowi też sanktuarium noszące imię świętego. W kościele przechowywane są relikwie św. Jana. Niewątpliwie pątnik zatrzyma się wcześniej przed pomnikiem, który stanął niedawno przed wejściem do świątyni, autorstwa Maksymiliana Biskupskiego. To niezwykłe dzieło: oto pod krzyżem spotyka się dwóch świętych Jan z Dukli i Jan Paweł II. Ten ostatni, gdy przybył tu w 1997 r., prosił: „...nawiedzajcie to miejsce! Ono jest wielkim skarbem tej ziemi, bo tu przemawia duch Pana do ludzkich serc za pośrednictwem waszego świętego Rodaka”.
Reklama
Mieszkańcy Dukli zapewne poradzą pielgrzymowi, by poszedł też za miasto, „na Puszczę”. Żeby bowiem zrozumieć choć odrobinę duchowość św. Jana, trzeba wspiąć się na stok lesistego wzgórza Zaśpit. Nie jest to wyprawa ekstremalna. Tu, obok źródła, z którego święty pił wodę, znajdziemy rekonstrukcję pustelniczej chaty, kościółek z polichromiami Tadeusza Popiela i zapierające dech widoki wokoło. A potem trzeba koniecznie przyjść do źródełka u podnóża stoku Cergowej, gdzie jak mawia miejscowa tradycja modlił się często młodziutki Jan.
Ku pamięci potomnych i współczesnych
O. Micheasz Okoński OFM mówi, że rok 2014 jest dla sanktuarium czasem niezwykłej łaski. Nazbierało się bowiem sporo jubileuszy. Pierwszy i najważniejszy to 600. rocznica urodzin św. Jana z Dukli. W tym roku mija także 250 lat od poświęcenia miejscowego kościoła i przypada 40. rocznica sprowadzenia relikwii świętego do Dukli. Wreszcie od trzech dekad istnieje przy klasztorze parafia, której o. Micheasz jest proboszczem.
Inicjatyw, jak uświetnić ten rok, jest sporo. Przewidziano wiele akcji duszpasterskich, będą sympozja naukowe, ukażą się książki i albumy. Do Dukli przybędzie najpewniej znacznie więcej pielgrzymów, i to z całej Polski. Sanktuarium przygotowało nowe kapsuły z relikwiami św. Jana z Dukli z przeznaczeniem m.in. do parafii, w których żywy jest kult świętego. Ważnym wydarzeniem roku będzie peregrynacja relikwii św. Jana z Dukli. Mimo trudnej sytuacji na Ukrainie bernardyni nie tracą nadziei, że uda się umieścić przed lwowskim kościołem Bernardynów, z którym związany był św. Jan, jego słynną od wieków figurę. Co ważne, w Roku św. Jana z Dukli istnieje możliwość uzyskania odpustu zupełnego: „Wierni ilekroć nawiedzą sanktuarium w zorganizowanej pielgrzymce lub w dowolnie wybranym przez siebie dniu raz w roku, będą mogli uzyskać odpusty” napisał w stosownym dekrecie metropolita przemyski abp Józef Michalik.
Główne uroczystości zaplanowano na 31 maja. Przewodniczy im abp Celestino Migliore, nuncjusz apostolski w Polsce, a homilię głosi abp Mieczysław Mokrzycki ze Lwowa. We Mszy św. uczestniczyć będą arcybiskupi i biskupi z Polski, Ukrainy i Włoch oraz generał Zakonu Braci Mniejszych z Rzymu, a także przedstawiciele najwyższych władz w Polsce wylicza o. Micheasz.
Dukla oczekuje tego dnia także pielgrzymki prowincjałów zakonów franciszkańskich w Polsce i gwardianów bernardyńskich klasztorów, pielgrzymki zakonników z klasztorów bernardyńskich razem z wiernymi nie tylko z Polski, ale również z Ukrainy, Niemiec i Włoch. Przyjadą przedstawiciele instytucji noszących imię św. Jana z Dukli, w tym parafie noszące imię świętego (jest ich w Polsce 5), a także reprezentanci parlamentarnej komisji, dzięki której obecny rok jest dedykowany św. Janowi. Zaproszono także posłów, którzy byli „na tak” przy głosowaniu w tej sprawie.