Picnic w Auschwitz? Czemu nie! Skoro może być na Golgocie, to dlaczego nie w Auschwitz? I żebym był dobrze zrozumiany. Ani mi w głowie sugerować, że za bluźnierczym spektaklem stoi jakieś „lobby”, więc my, katolicy, temu „lobby” urządzimy bluźnierczy rewanż w cieniu oświęcimskich krematoriów. Bardziej chodzi mi o to, by zwrócić uwagę, że skoro bluźnierstwo możliwe jest na Golgocie, wobec ukrzyżowanego tam Syna Bożego (nawet jeżeli sceniczna Golgota to miejsce jedynie symboliczne), to możliwe jest wszędzie, także w miejscu zagłady milionów.
Tłumaczenia obrońców spektaklu „Golgota Picnic”, że jego przesłaniem jest właśnie napiętnowanie wszechogarniającego hedonizmu, nie wytrzymują krytyki, zwłaszcza że w innym miejscu sam reżyser przyznaje: „Co z tego, że moja sztuka kogoś obraża? To demokracja. Mam prawo tworzyć sztukę, która obraża!”. Otóż taka twórczość (niektórzy piszą: „tfu-rczość”) to raczej nadużywanie demokracji i wolności tworzenia w imię gorszącej prowokacji.
Smutne, że uczestniczą w niej zasłużone instytucje polskiej kultury, m.in. Stary Teatr w Krakowie, Malta Festival w Poznaniu, a artyści o uznanych nazwiskach wspierają „pic” – według słownika języka polskiego: oszustwo, blagę – czyli właściwie totalne „nic”!
Pomóż w rozwoju naszego portalu