Gdy prawda objawia się w kilku prostych słowach, kłamstwo używa mnóstwa tych wieloznacznych, by urzec nieprawdą.
*
Reklama
Jako małego chłopca fascynowali mnie ludzie mający w sobie coś tajemniczego czy magicznego. Może to był wpływ baśni? Jedną z takich osób był pojawiający się zwykle na jarmarku handlarz cudownych ponoć mikstur i maści. Przezywano go Żeń-szeń, bo często zachwalał maść z tego korzenia. A w tym zachwalaniu był wręcz czarodziejem słowa. Kaznodzieje mogliby mu zazdrościć tej sztuki. Ja byłem nią oczarowany. Siadywałem nieopodal, poddawałem się jego zachętom i zapewnieniom, choć nie miałem ani złotówki, by nabyć coś z tych cudownych specyfików. Dla mnie ów handlarz był wielkim mistrzem, bo nie znałem nikogo, kto by mówił i tak tym czarował. Na owym jarmarku pojawiał się też taki trochę mędrek, trochę półgłupek, zwany Jaśkiem Prostakiem. Podchodził on do kramu Żeń-szenia i wołał: „Ty mi tu nie czaruj, wredny typie, bo ja się nie dam naciągnąć na te bajdury”. Ludzie się śmiali, a Żeń-szeń, traktując Jaśka jak powietrze, prawił swoje, sprzedawał i chował pieniądze. Znielubiłem wtedy tego Jaśka, bo wyrywał mnie z dziecięcego oczarowania. Jednak po latach nie pamiętam już nic z uwodzicielskich słówek Żeń-szenia, za to wciąż mam w pamięci słowa Jaśka Prostaka. Gdy napotykam kolejnego handlarza politycznych zapewnień i obietnic, nie mam go za „pana od cudów i czarów”, ale mówię cicho Jaśkowym zdaniem: „Ty mi tu nie czaruj, wredny typie, bo ja się nie dam naciągnąć na te bajdury”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Na obronę Żeń-szenia mam to, że te jego mikstury chyba nikomu nie zaszkodziły, czego nie można powiedzieć o orędziach urzędowych handlarzy obiecanek.
*
Tak jak dworom prezydenckim brakuje teraz błaznów w stylu Stańczyka, tak nam wszystkim brak takich Jaśków, którzy wyrywaliby nas z zauroczeń jaskrawą ciemnotą.