W wyborach do rad gmin i powiatów głosy zdobywają przede wszystkim kandydaci komitetów lokalnych, bezpartyjnych, albo tych, które chcą za takie uchodzić. Teraz ta tendencja może się pogłębić, bo w Polsce lokalnej rośnie niechęć do partii politycznych. Kandydaci niechętnie utożsamiają się z partiami, czując, że to ograniczy ich szanse. Natomiast na szczeblu sejmików partie dominują. I choć PiS i PO czują oddech komitetów lokalnych, to proporcjonalna ordynacja, premiująca duże partie, nie pozwoli im na rozwinięcie skrzydeł.
Polska jest partyjna, nie jest samorządowa, choć Polacy są bezpartyjni. Ta sprzeczność tłumi rozwój demokracji, zawęża możliwość zaangażowania się w politykę. Wstąpisz do partii, albo cię nie ma w samorządzie. Do samorządu przenoszą się konflikty ogólnopolskie. Tymczasem nie powinien on być miejscem konfrontacji opcji politycznych. Poza partiami jest sporo wyrazistych postaci, ale tam nie sięga kamera. W wyborach prezydenckich w Warszawie startuje Piotr Guział, główny organizator referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz. Stał się ważną postacią, jest bardzo wyrazisty, ale jest tylko folklorem politycznym, ciekawostką przyrodniczą skazaną na pożarcie, bo nie stoi za nim żadna duża partia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu