KATARZYNA JASKÓLSKA: Zapukał ktoś w tym roku do Księdza drzwi, prosząc o cukierki z okazji Halloween?
KS. TOMASZ TRĘBACZ: Proboszcz! (śmiech)
Nasza ubiegłoroczna rozmowa o Halloween spotkała się z bardzo pozytywnym przyjęciem. Ale ostatnio przyszła mi do głowy taka myśl, że akurat Halloween nie jest takie najgroźniejsze z tego względu, że dużo się mówi na ten temat i rodzice wiedzą, że należy być ostrożnym. Co z tą wiedzą zrobią, to już ich sprawa. Natomiast dzieci i młodzi mogą się „zaplątać” w szereg innych spraw, o których rodzice nie mają pojęcia i nie zdążą w porę zareagować.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jest takie niebezpieczeństwo, to prawda.
W sklepie mama kupiła dziecku koszulkę, dziecku się podoba, bo ma fajnie ułożone napisy. Nie mają tylko pojęcia, co te słowa znaczą czy to jednak nie przesada mówić, że już samo noszenie takiego ubrania jest niebezpieczne?
Reklama
To pytanie jest bardzo szerokie i trudno o jednoznaczną odpowiedź. Spójrzmy na to jednak z innej strony dziecko samo nie musi palić papierosów, ale jeśli robi to przy nim jego rodzic czy ktoś dorosły, to już dziecku w jakiś sposób szkodzi, bo ono chcąc nie chcąc wdycha ten dym. Czyli jest w środowisku szkodliwym. Nie musi nawet wiedzieć, że palenie jest niezdrowe, samo nie musi tego robić, a jednak w pewien sposób ponosi konsekwencje złego czynu.
Podobnie wygląda to w sferze magii, okultyzmu, grzechu. Nawet jeśli sami staramy się nie grzeszyć, a nie zareagujemy na grzech innych, to mamy przecież współudział. Tak samo jest z narkotykami czy innymi używkami. Wiele osób mówi, że miękkie narkotyki nie szkodzą. Ale wystarczy popytać terapeutów pracujących z uzależnionymi; każdy powie, że miękkie narkotyki to tylko punkt wyjścia do gorszych rzeczy, większego zniewolenia.
Jak widzimy zaczyna się dość niewinnie.
No ale żeby głupi napis na koszulce...?
Współczesnemu człowiekowi, który często nie jest zakorzeniony w Chrystusie, ciężko jest mieć wyostrzone „radary duchowe” i „szeroko otwarte oczy”, żeby widzieć i właściwie oceniać to, co do niego dociera. A niestety, pewne znaki czy symbole działają niezależnie od naszej woli czy świadomości. Samo słowo „simbolon” czy „simbolein” oznacza „związanie”. A więc już sam symbol „związuje” w sensie odnosi mnie bądź też utożsamia z jakąś konkretną rzeczywistością. Kiedy noszę na szyi poświęcony krzyżyk, ten znak (symbol) odnosi mnie do konkretnej rzeczywistości przypomina mi o odkupieniu, jakiego Chrystus dokonał na krzyżu. Zakładając krzyżyk czy medalik, utożsamiam się z tym, co z owym znakiem się łączy. W ten sposób otwieram „furtkę duchową”, daję przyzwolenie na działanie łaski Bożej. To nie jest tylko zewnętrzny znak bycia chrześcijaninem. Nawet jeśli w danym momencie tej łaski nie czuję, nie widzę, to nie mogę powiedzieć, że ona nie działa. Na podobnej zasadzie „obwieszanie” się symbolami czy znakami magicznymi, czy takimi, których nie znamy, sprawia, że możemy otwierać się na działanie jakiejś mocy, czegoś, co ten znak, symbol wyraża. Jakiej? Nie wiemy.
Reklama
No dobrze, ale jak zwykły człowiek ma się w tym odnaleźć? Kiedy na koszulce jest smok z bajki, to w porządku, ale kiedy jest namalowany realistycznie, ze szczegółami i do tego jeszcze w ciemnych barwach, to już się słyszy uwagi, że to na pewno może być coś wspólnego z okultyzmem. Jak nie dać się zwariować?
Tu granica jest bardzo cienka. To tak jak z nożem możesz nim posmarować chleb i dać głodnemu, a możesz zrobić nim komuś krzywdę. Wszystko zależy od intencji osoby, która projektowała, tworzyła dany znak. Smok na koszulce może być tylko smokiem na koszulce, i niczym więcej. Może też być to odwołanie do jakiejś rzeczywistości demonicznej. Dlatego rozsądny człowiek, troskliwy i czujny rodzic, dowie się najpierw, o co chodzi...
Nie chodzi o to, żeby wszędzie widzieć diabła! Trzeba być po prostu czujnym. Szatan szuka okazji, by przemycić zło, i chce to czynić pod płaszczykiem niewinności.
Ale przyzna Ksiądz, że niektórzy są czujni aż do przesady. I tak się jakoś składa, że lubią swoimi przemyśleniami dzielić się z bliźnimi, nieustannie strasząc demonami i piekłem. Potrafią zauważyć zło nawet w tym, że ktoś ubiera się na czarno. A przecież sam Ksiądz niejednokrotnie powtarzał, że jeśli ktoś się modli i korzysta z sakramentów, to nie musi się bać.
Reklama
Ja też czasem ubieram się na czarno... (śmiech). Niezależnie od tego, co mówią różni ludzie, musimy przyjąć podstawową prawdę jest Boża łaska. Wszyscy w jakimś stopniu stykamy się ze złem, choćby dlatego, że wszyscy jesteśmy kuszeni. Ale jeśli jestem przy Bogu, to zło nie może mnie skrzywdzić, chyba że sam zacznę go szukać i wystawiać się na jego działanie. Można to porównać do żywego organizmu. Silny i zdrowy organizm zwalczy zarazki, organizm osłabiony natomiast jest podatny na każdą, najmniejszą nawet chorobę, ona go wyniszcza.
Ważne jest, by tego, co może być groźne, nie rozmiękczać, nie bagatelizować, nie mówić, że to tylko taka zabawa... Sądy trzeba wydawać ostrożnie, ale na podstawie faktów. Jeśli widzę, że na płycie zespołu muzycznego są symbole odwołujące się wprost do satanizmu, jakichś subkultur, to muszę się zastanowić, czy naprawdę chcę tego słuchać i po co. Ale nie wrzucajmy do jednego worka wszystkich grup heavymetalowych, bo wiele z nich nie ma nic wspólnego z satanizmem, tylko zwyczajnie grają ciężką muzykę.
Muzyka to kolejna sprawa, o którą wielu rodziców toczy boje z dziećmi. Nastolatek ma na ścianach dziwne plakaty, na palcach i na szyi nosi jakieś symbole, słucha ryku itd. To co ma rodzic zrobić? Zerwać mu z palców te pierścionki i wyrzucić do kosza? Spalić płyty?
Absolutnie nie. Po pierwsze trzeba sprawdzić, czego słucha. I jeżeli rzeczywiście są to znaki mogące wzbudzić niepokój, to z młodym człowiekiem trzeba rozmawiać, a nie niszczyć jego rzeczy. I tu pojawia się ważna kwestia rodzice, którzy dobrze wychowują swoje dziecko, mają z nim dobry kontakt, wspólne rozmowy na różne tematy są w ich domu czymś normalnym, tacy rodzice mają większą szansę na to, że dziecko, nawet jeśli otarło się o zło w różnej postaci, wyjdzie z tego bez większych problemów. Domy, w których mówi się o miłości, w których są przebaczenie, modlitwa, żywa wiara, w których każdy potrafi powiedzieć „przepraszam”, to środowiska, gdzie wzrastają silni ludzie. I takiemu nastolatkowi można zaufać, że nawet jeśli słucha takiej muzyki, to tylko dlatego, że podobają mu się takie dźwięki, to brzmienie, ten rytm, a nie wciąga go to w żadną subkulturę albo filozofię czy różne pułapki sekt.
No właśnie sekty. Mimo że ostatnio jakoś rzadziej się o nich słyszy, to przecież nie przestały istnieć.
Reklama
Młody człowiek często trafia do sekty, bo np. brakuje mu poczucia akceptacji. I jeżeli już dochodzi do takiej sytuacji, rodzice muszą być niezwykle delikatni. Krzykiem ani zakazami niczego nie zdziałają. Prawdopodobnie będą też musieli skorzystać z pomocy specjalistów. Podstawowym działaniem zatroskanego rodzica jest rozmowa. Im więcej pyta o nowych znajomych, o nowy styl ubierania się, nagłą zmianę zachowania itp., tym większa szansa, że uchroni swoje dziecko przed złem sekty czy innej subkultury.
A jeśli maturzysta oznajmi, że od dzisiaj praktykuje wschodnie techniki medytacyjne, bo to pomaga mu skupić się na nauce? Albo opanować stres? Nauka to dobry argument, żeby zbić z tropu rodziców...
Cudze chwalicie... W Kościele, w katolicyzmie też mamy wiele form medytacji. Myślę, że wiele osób sięga do innych religii, bo nie ma pojęcia o bogactwie chrześcijaństwa. I tu chyba jest rozwiązanie, bo jeżeli zaczniemy się interesować tym, co nam oferuje Pan Bóg poprzez Kościół, to nie będziemy już chcieli fascynować się czymś z zewnątrz. To, co mamy, wystarczająco nas zachwyci i przyciągnie. Tu jest jeszcze inny problem, inne niebezpieczeństwo. W religiach wschodu mamy do czynienia z różnym od chrześcijańskiego światopoglądem, inną koncepcją Boga, wszechświata, stworzenia itp. Jest to nie do pogodzenia z myślą chrześcijańską. Zanika granica pomiędzy Stwórcą a stworzeniem, jest mowa o autozbawieniu, nie ma potrzeby łaski, a poprzez konkretne techniki człowiek sam osiąga doskonałość. Gdzie tu miejsce dla prawdziwego Boga?
Więc już w skrócie jak chronić dzieci i młodzież przed złem?
Żywa wiara współczesnej rodziny, wspólna modlitwa, wspólny stół, wspólne rozmowy, wspólne świętowanie niedzieli. Współczesna rodzina musi praktykować swoją wiarę, rozwijać duchowość, pogłębiać wiedzę religijną. Inaczej nie ostoi się w zlaicyzowanym świecie. Musi żyć i być silna Bogiem.
* * *
Ks. Tomasz Trębacz
doktor teologii dogmatycznej, notariusz Kurii Biskupiej w Zielonej Górze, redaktor naczelny Pisma Urzędowego Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej Ecclesiastica, notariusz w procesie beatyfikacyjnym sługi Bożego bp. Wilhelma Pluty. Autor książek: „Szatan jako źródło zła. Studium dogmatyczno-pastoralne”, „Być człowiekiem pełniej w pismach E. Stein”, „Zrozumieć zmartwychwstanie. Studium fundamentalno-dogmatyczne”, „Rytuał peregrynacji obrazu Jezusa Miłosiernego”, „Modlitewnik pielgrzyma”, „Magia co o niej wiemy”