Reklama

Wiara

Kolęda – marsz na peryferie parafii

– Idąc w niedzielę do kościoła, szukamy sacrum – mówi Anna Musialik-Chmiel, dziennikarka Radia Katowice. – Podczas corocznej kolędy to sacrum przychodzi do nas

Niedziela Ogólnopolska 1/2015, str. 24-26

[ TEMATY ]

kolęda

Bożena Sztajner/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zdaniem dziennikarki, dla wielu ludzi kolęda jest pewną uciążliwością, bo trzeba znaleźć czas, przygotować mieszkanie, nieraz wziąć w pracy wolny dzień. Taka atmosfera dominuje głównie w miastach. Zupełnie inaczej jest na wsi, gdzie ksiądz jest gościem naprawdę oczekiwanym, jak swój wśród swoich. – W moim domu kolęda nadal jest świętym czasem, którym nie tyle się cieszymy, ile wręcz przeżywamy go, bo jest tu miejsce na pewną metafizykę – wyznaje Anna Musialik-Chmiel. – Mama co roku kupuje nowe świece na tę szczególną okazję, mimo że te z poprzedniego roku z powodzeniem nadają się jeszcze do użytku – dodaje.

Kolędowy PR

Na kolędę nie powinno się dzisiaj patrzeć jak na rodzaj wizytacji duszpasterskiej. Tym bardziej że, zdaniem socjologów, wyczerpała się już formuła przypadkowego przyjmowania kolędy. – Prawdopodobnie poodpadały już dzisiaj rodziny, w których jeszcze do niedawna przyjmowano kolędę z powodów koniunkturalnych – mówi ks. dr Rafał Śpiewak z Duszpasterstwa Akademickiego w Rybniku. – Kiedyś ludzie obawiali się nieprzyjaznych reakcji środowiska, które na widok zamkniętych przed księdzem drzwi mogłoby demonstrować swe niezadowolenie. Dzisiaj atmosfera kolędy się poprawiła, bo jest ona coraz bardziej spotkaniem osób, które się znają i rozumieją – mówi.
Dr Maria Buszman-Witańska na co dzień zajmuje się public relations i stara się patrzeć na kolędę z perspektywy swoich zainteresowań. – Nie potrafię tego wydarzenia ocenić jednoznacznie – mówi. – Każdoroczna kolęda przebiega przecież inaczej: zmieniają się duchowni, ale zmienia się też kontekst. Dlatego, moim zdaniem, należy unikać stereotypów, polegających na ocenie zdecydowanie pozytywnej czy negatywnej. Sukces czy porażka przedsięwzięcia nazywanego kolędą w ogromnej mierze zależy od konkretnych ludzi, czyli od parafian i duchownych – stwierdza dr Buszman-Witańska.
Jej zdaniem, nie bez znaczenia będą tu działania piarowe ze strony parafii jako instytucji. Niezmiernie ważna jest dobra komunikacja. Szczególnie w dużych, miejskich parafiach odpowiednio wcześnie trzeba przekazać informację o zbliżającej się kolędzie. Dawniej wystarczały ogłoszenia duszpasterskie, dzisiaj sytuacja się nieco zagmatwała. Zdarza się, że ludzie pracują za granicą i tam przez cały rok uczestniczą w życiu religijnym, a w Polsce spędzają tylko święta. Inni chodzą do sąsiednich parafii – należałoby się więc zatroszczyć o poinformowanie ich o dacie kolędy i godzinach, w których mogą się spodziewać odwiedzin duszpasterza. – Obserwuję kolędę co roku i w dużej mierze moje zadowolenie uzależnione jest po prostu od tego, kto przychodzi w duszpasterskie odwiedziny – wyznaje dr Maria Buszman-Witańska i dodaje: – Nieraz odbywa się autentyczne spotkanie duszpasterza i mojej rodziny, podczas którego dochodzi do prawdziwej rozmowy. Innym razem ma miejsce sztampowa praktyka, podczas której jedyną ważną sprawą jest wspólna modlitwa czy pobłogosławienie domu. Gdyby nie te ostatnie okoliczności, to właściwie całe przedsięwzięcie nazywane kolędą nie miałoby sensu, bo niczego nowego nie wnosi. Najsłabszym ogniwem kolędy jest jej powierzchowność i zdecydowanie za krótki czas trwania. Ten ostatni nie jest jednak decydujący, by można było mówić o sukcesie kolędy. Czasem spotkanie może być krótsze, ale chodzi o to, by duszpasterz szczerze zainteresował się moim życiem i moimi problemami.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Wykorzystać potencjał

Nawet dla laików jest dzisiaj oczywiste, że nie da się zapamiętać wszystkich osób, które odwiedza się każdego roku. Stąd m.in. konieczność noszenia ze sobą przez księdza kartotek. – Nawet gdyby się zapamiętało zawartość kartotek, to przecież zawierają one dane odnoszące się do może jednej setnej naszego życia, a wszystko inne dzieje się wokół – mówi dr Buszman-Witańska. – Chodzi o wykorzystanie pewnego potencjału, który jest w nas. Trzeba tu zastosować elementy fundamentalnej wiedzy na temat komunikacji społecznej. Chodzi o wyczuwanie wzajemnych potrzeb i o próbę odpowiedzi na nie – dodaje.
Nie tylko marketingowcy, ale też duszpasterze zgadzają się z powyższymi argumentami. – Nie można jednak stracić sprzed oczu kościelnej prawdy, że podczas kolędy pojawia się w domach ludzi pasterz, który przychodzi do owiec – przekonuje ks. Rafał. – To każe formułować bardzo konkretne pytania, np.: jak zachować się w sytuacji, gdy proboszcz trafi do parafian o nieuregulowanym statusie sakramentalnym? – Duszpasterz nie może, oczywiście, pozostawić tej sytuacji – odpowiada dr Buszman-Witańska – ale jednocześnie nie może tych ludzi od razu pogrążyć czy broń Boże urazić. Chodzi o to, by przez rozmowę wlać nadzieję w ich życie, że każdą sytuację można rozwiązać. Nawet jeśli stoimy na stanowisku prawdy fundamentalnej, rzecz polega na stylu, w jakim tę prawdę chcemy zakomunikować. Zawsze musi być dialog, zawsze trzeba znaleźć wspólne pola.
Dla dr Marii Buszman-Witańskiej konieczność PR-u przy kolędzie wyraża się też w kwestiach organizacyjnych. Jej zdaniem, trzeba zadbać o skuteczne przekazanie informacji dotyczących szczegółów tej praktyki religijnej. Czasem posłużą do tego ogłoszenia duszpasterskie czy profil parafii w mediach społecznościowych, innym razem – metody bardziej tradycyjne, jak zaniesienie do domów kartek z datą kolędy czy wydrukowanie tych informacji w gazetce parafialnej.

Reklama

Oblicza tej samej kolędy

Jak świat światem kolęda w całej Polsce przybiera różne formy. W niektórych diecezjach przy okazji kolędy zbiera się ofiary, w innych zwyczaj ten nie jest praktykowany w ogóle albo są pewne modyfikacje (np.przyniesienie ofiar kolędowych jednego dnia do kościoła).
Anna Musialik-Chmiel zwraca uwagę na sakralny charakter tego wydarzenia. – Wyjątkowość mojej kolędy bierze się stąd – opowiada – że mieszkam na wsi. Jest to bardzo stara wieś, sięgająca swymi początkami roku 1273. Orzech, bo w tej miejscowości mieszkam, należy dziś do diecezji gliwickiej. Zawsze, i to nie tylko w moim domu, kolęda była wydarzeniem oczekiwanym. Być może inaczej ta sytuacja wygląda wśród ludności napływowej, która wybrała sobie to miejsce na teren pod budowę nowego domu, ale dla rdzennych mieszkańców kolęda jest wyjątkowym spotkaniem, na które się czeka. Na drugim planie jest ta część statystyczna, w której ksiądz dopisuje do kartoteki brakujące dane. To jest moment, w którym przez chwilę – bo z oczywistych powodów nie ma za dużo czasu – jest możliwość wzajemnego spotkania i rozmowy. Nasz dom musi być odpowiednio przygotowany, by podczas kolędy zagościła w nim odrobina mistyki. Nie wyobrażam sobie przyjęcia księdza w niestosownym ubraniu, dlatego wszyscy domownicy mają na sobie odświętne stroje, wyczyszczone buty, a na stole jest biały obrus.

Dobry pasterz zna swoje owce

Ks. Edmund Robek SAC chętnie dzieli się swoim wieloletnim doświadczeniem kolędy w dużej warszawskiej parafii. – Gdy w 1983 r. obejmowałem 6-tysięczną parafię, postanowiłem, aby przez cały rok, prócz lipca i sierpnia, zwizytować wszystkie rodziny: samotnych, wierzących i niewierzących. W każdy dzień między godzinami 19 i 21 odwiedzałem dwie rodziny i jedną osobę samotną. Jaki przyświecał mi cel? Chciałem poznać swoich parafian, a parafianie mieli okazję poznać swojego proboszcza. Po 1,5 roku mogłem powiedzieć, że znam parafię. Czego się dowiedziałem? Dowiedziałem się, ilu mam parafian, ile jest wśród nich rodzin zamożnych, ile średniozamożnych, a ile biednych, ilu jest bezdomnych, rozwiedzionych, alkoholików, chorych, starych itd. – mówi ks. Robek.
Jak się okazuje po latach, ta gigantyczna praca księdza proboszcza nie poszła na marne. Chorzy znaleźli opiekę (w parafii pojawiła się młodzież i lekarze czy pielęgniarki jako wolontariusze). Biedni otrzymali jedzenie (leżącym nawet donoszono obiady), dzieci z biednych rodzin przed pójściem do szkoły otrzymywały śniadanie. Dyżury zaczęła pełnić młodzież oazowa i starsi ministranci czy lektorzy. Powołano wspólnotę AA, bezdomnych zaczęto umieszczać w domach opieki. To tylko niektóre owoce kolędy w warszawskiej parafii.
Skąd brano fundusze? – Na szczęście zdarzały się darowizny od przedsiębiorców – wspomina ks. Robek. – Chodziłem po sklepach na terenie parafii i prosiłem o jałmużnę. Nie zawsze musiała to być pomoc finansowa. Niekiedy wystarczał towar, którym handlowano (wędliny, pieczywo, artykuły chemiczne). W umówionym sklepie spożywczym biedni i bezdomni mogli zrealizować talon żywnościowy (odbierano go w kancelarii parafialnej i realizowano w sklepie, nie wchodziły w grę papierosy, alkohol, piwo). Wartość talonów była różna: od 10 do 50 zł. Na święta Bożego Narodzenia urządzałem wigilie: na dworcu Warszawa Wschodnia dla 800-1100 osób, na plebanii – dla ok. 150 osób, a osobom leżącym zanoszono paczki świąteczne (70-80 osób) – mówi ks. Robek.
Oczywiście, nie wszędzie kolęda może przebiegać w opisany wyżej sposób. Przeszkodą mogą być coraz częstsze ostatnio problemy kadrowe wśród księży. Jedno jest pewne – zawsze musi dojść do autentycznego spotkania duszpasterza i wiernych parafii. Chodzi tu o prawdziwe spotkanie we wszystkich możliwych aspektach tego pojęcia. Ewangelia obfituje w bardzo wiele podobnych spotkań, podczas których wystarczyło jedno spojrzenie w oczy Chrystusa, by zupełnie odmieniło się ludzkie życie.
Trudno się dziwić, że kolęda przywodzi na myśl prośbę papieża Franciszka, by Kościół wyszedł dziś na peryferie miast, skoro blokowiska miejskich parafii pasują dziś do tego określenia jak mało co. Chodzi jeszcze o to, by duszpasterze z nie mniejszą odwagą wychodzili dziś na duchowe peryferie, by spotkać na nich swoich parafian i przyprowadzić ich do centrum życia religijnego. Aby osiągnąć ten cel, nie wystarczy uzupełnić w kartotece brakujących danych.

2014-12-23 12:49

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kolęda

Termin calendae w starożytnym Rzymie oznaczał pierwszy dzień miesiąca. Najbardziej zaś uroczyście obchodzono calendae styczniowe (festum Calendarium), które rozpoczynały nowy rok. Wtedy to odwiedzano się po domach, obdarowywano podarkami i składano sobie życzenia. Podobnie czyniono w całej Europie w wiekach późniejszych, łącząc już ów zwyczaj ściśle ze świętami Bożego Narodzenia.
Tymczasem w Polsce dawnej 1 stycznia kapłani rozpoczynali odwiedziny duszpasterskie, które określano właśnie mianem kolędy. Trwała ona do 2 lutego - Święta Ofiarowania Pańskiego (Matki Bożej Gromnicznej). Najdawniejsza wzmianka o tej praktyce pochodzi z 1607 r. Wtedy to na synodzie prowincjonalnym w Piotrkowie polecono, aby plebani według starożytnego zwyczaju nawiedzali swoich wiernych po domach, uczyli ich pacierza, prawd wiary i by wchodzili w szczegóły życia, czy jest ono prawdziwie chrześcijańskie. Polecano także, by strapionych pocieszali, a ubogich wspomagali. Z kolei synod chełmski (1624 r.) zachęcał, aby proboszczowie spisywali swoich parafian i zachęcali do częstego korzystania z sakramentów. Owa wizyta miała wpłynąć na ożywienie życia religijnego i moralnego parafii.
Dla wielu rodzin kolęda jest bardzo ważnym wydarzeniem. Już od samego rana trwają w mieszkaniach przygotowania do przyjęcia kapłana. Wizyta duszpasterza jest doskonałą okazją do wspólnej modlitwy, do wyproszenia Bożego błogosławieństwa dla domowników, ale także okazją do szczerej rozmowy.
Jak należy przeżyć wizytę duszpasterską kapłana? Przede wszystkim należy się przygotować duchowo. Najlepiej uczynimy to, przystępując w czasie świąt do Komunii św., a także biorąc czynny udział w modlitwie. Nie wolno też zapomnieć o zewnętrznym przygotowaniu samego miejsca spotkania. Stół należy nakryć białym obrusem, postawić na nim krzyż, zapalone świeczki, Pismo Święte i wodę święconą. Przy tak przygotowanym stole winna zgromadzić się cała rodzina. Obrzęd kolędy nie jest wcale skomplikowany i na pewno sprzyja serdecznemu spotkaniu duszpasterza ze swoimi parafianami. Z jednej strony kapłan ma doskonałą okazję nie tylko poznać swoich wiernych, ale i wgłębić się w ich konkretną sytuację życiową, poznać jej radości, smutki i wyjść naprzeciw z konkretnym działaniem. Z drugiej strony i parafianie mają możliwość bliżej zainteresować się życiem parafii - życiem wspólnoty lokalnego Kościoła.
Jak wygląda kolęda? Zgodnie z wielowiekową tradycją kolęda w Polsce ma następujący przebieg: przed wejściem (bądź w trakcie wchodzenia) do mieszkania (domu) ministranci wraz z domownikami śpiewają kolędę, a w tym czasie jeden z chłopców kreśli na drzwiach napis: C + M + B + bieżący rok, co oznacza: Christus manisionem benedicat ("Niech Chrystus mieszkanie błogosławi"). Następnie kapłan wchodzi do mieszkania i pozdrawia obecnych słowami: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!" (odpowiadamy: "Na wieki wieków. Amen"). Kapłan może również zacząć od słów: "Pokój temu domowi" (tym razem odpowiemy: "I wszystkim jego mieszkańcom"). Następnie wszyscy - jak jedna rodzina, zgromadzona przy jednym stole odmawiają modlitwę, którą nauczył nas Jezus Chrystus (tzn. Ojcze nasz). Po niej kapłan, wypraszając Boże błogosławieństwo dla domowników, modli się następującymi lub podobnymi słowami: "Pobłogosław + Panie, Boże Wszechmogący, to mieszkanie (ten dom), aby w nim trwały: zdrowie i czystość, dobroć i łagodność oraz wierność w wypełnianiu Twoich przykazań; aby zawsze składano Ci dzięki. A błogosławieństwo Twoje niech pozostanie na tym miejscu i nad jego mieszkańcami teraz i na zawsze. Amen". Po czym następuje końcowe błogosławieństwo: "Niech to mieszkanie i wszystkich w nim mieszkających błogosławi Bóg Ojciec i Syn + i Duch Święty. Amen". Pięknym zwyczajem jest, gdy duszpasterz teraz weźmie ze stołu krzyż stanowiący własność rodziny i poda każdemu do ucałowania. Po tym dopiero kropi mieszkanie i domowników wodą święconą i stosownie do potrzeby duszpasterskiej nawiązuje rozmowę, której zawsze powinna towarzyszyć roztropność, delikatność i chrześcijańska zasada miłości.

CZYTAJ DALEJ

Kapucyn o imieniu Pio

[ TEMATY ]

O. Pio

Archiwum "Głosu Ojca Pio"

Stygmatyk z Pietrelciny znany jest powszechnie jako charyzmatyczny spowiednik i wybitny kierownik duchowy. Na sprawowane przez niego Msze święte przybywały tłumy. Był także zakonnikiem, bratem mniejszym kapucynem. Czym charakteryzowało się jego podejście do zakonu, w którym wzrastał duchowo, cierpiał i umarł szczęśliwy?

Francesco (Franciszek) Forgione – przyszły Ojciec Pio – dzięki danym mu od Boga duchowym wizjom, jeszcze przed wstąpieniem do zakonu zrozumiał, że jego życie będzie walką, duchową walką z wrogiem zbawienia i nieprzyjacielem człowieka – diabłem. Jednakże w kampanii tej zajął miejsce po stronie Zwycięzcy, a poprzez mistyczne widzenia poznał także, że zawsze może liczyć na Boże wsparcie, które wyprowadzi go z każdej trudności.

CZYTAJ DALEJ

Piłkarski PP - triumf Wisły Kraków

2024-05-02 18:56

[ TEMATY ]

piłka nożna

Puchar Polski

PAP/Marcin Bielecki

Zawodnicy Wisły Kraków cieszą się z gola podczas finałowego meczu piłkarskiego Pucharu Polski z Pogonią Szczecin

Zawodnicy Wisły Kraków cieszą się z gola podczas finałowego meczu piłkarskiego Pucharu Polski z Pogonią Szczecin

Piłkarze Wisły Kraków po raz piąty w historii zdobyli Puchar Polski. W finale na PGE Narodowym w Warszawie pokonali Pogoń Szczecin 2:1 po dogrywce. Wcześniej "Biała Gwiazda" zdobyła to trofeum w latach 1926, 1967, 2002 i 2003.

Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 1:2 po dogr. (1:1, 0:0).

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję