W 1965 r. Pan Bóg mi zrobił dowcip i powołał do kapłaństwa. Było to tuż przed Bożym Narodzeniem. Jechałem do Łodzi. Zatrzymałem się u przyjaciół w Poznaniu. Piłem zimne piwo, stałem przy piecu i zastanawialiśmy się nad tym, co robić, żeby podgryzać komunę – opowiadał mi przed laty ks. Witold Andrzejewski. – Nagle przyszła mi do głowy niepolityczna myśl, że Pan Bóg chce, abym został księdzem. Przez pół roku próbowałem Panu Bogu wytłumaczyć, że się pomylił. Bo przecież miałem kilkadziesiąt ról teatralnych za sobą. Również popularność. A tu nagle Pan Bóg każe mi zostać księdzem. Do momentu wejścia do seminarium nie byłem pewien, czy dobrze zrozumiałem, co do mnie Pan Bóg mówi. Jeszcze miałem nadzieję, że mnie z seminarium wyleją. Nie przypuszczałem wtedy, że w kapłaństwie mogę być tak szczęśliwym człowiekiem.
Witold Andrzejewski urodził się w kwietniu 1940 r. w Kownie, kiedy jego ojca prawdopodobnie nie było już na świecie – został zamordowany przez Sowietów w 1940 r. w Charkowie. Witek był wychowywany przez matkę i ciotki w kulcie ojca – oficera. Im bardziej Witold dorastał, tym większą miał świadomość, że Polska nie jest wolna. Dużo mówiono o tym w domu. Wszystko to żłobiło jego czas teraźniejszy i przyszły.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
18 czerwca 1972 r. Witold Andrzejewski otrzymał święcenia kapłańskie z rąk sługi Bożego biskupa gorzowskiego Wilhelma Pluty – wielkiej osobowości polskiego Kościoła. Rozpoczął posługę w gorzowskich świątyniach. Prócz wypełniania codziennych obowiązków koncentrował się na prowadzeniu duszpasterstwa akademickiego. Wielkim wzorem był dla niego o. Hubert Czuma SJ. I podobnie jak on uważał, że oprócz formacji religijnej duszpasterstwo powinno prowadzić do kształtowania świadomości społeczno-politycznej. Patriotyzmu. Do poprowadzenia takiego duszpasterstwa potrzeba było jednak w tamtym czasie pewnej odwagi. Ks. Witold podejmował posługę w niewielkim ośrodku akademickim – w Gorzowie Wielkopolskim, wówczas ledwie skupiającym studentów zamiejscowego wydziału poznańskiej AWF. Stopniowo coraz więcej młodych dowiadywało się, że gorzowskie duszpasterstwo to nie tylko modlitwy. Zaczęto je postrzegać wręcz jako nieformalną grupę, co tym bardziej przyciągało studentów. Ks. Witold postanowił działać w czterech kierunkach: formacji wewnętrznej przez liturgię i różne formy modlitwy. Formacji biblijnej, czyli teologicznej. Formacji moralnej i formacji społecznej. W jej ramach kapłan zainicjował wykłady z historii Polski. – A namówił mnie do tego najlepszy fachowiec od tych spraw, jakiego poznałem: Pan Bóg – powiedział przed laty ks. Witold.
Z końcem lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku do gorzowskiego duszpasterstwa zaczęła docierać pierwsza podziemna prasa. Ks. Andrzejewski bardzo aktywnie zaangażował się w działalność ROPCiO. W 1980 r. ludzie skupieni wokół kapłana zostali twórcami gorzowskiej Solidarności, w czasie stanu wojennego plebania ks. Witolda stała się natomiast miejscem schronienia i kształtowania przyszłych kadr III RP: związkowych, samorządowych, rządowych, parlamentarnych. Ks. Andrzejewski założył Duszpasterstwo Ludzi Pracy. Od tego czasu księdza, jak i innych kapłanów dotykały szykany Służby Bezpieczeństwa. Ale ks. Witold nie zamierzał rezygnować z nakreślonych przez siebie filarów kształtowania ludzi w wierze i patriotyzmie.
Również w wolnej Polsce plebania ks. Witolda stała się miejscem, do którego garnęli się dawni opozycjoniści, dawna i współczesna młodzież. Był wspaniałym rekolekcjonistą. Dla wielu także duchowym przewodnikiem. Mimo trwającej ponad dziesięć lat ciężkiej choroby jeździł po kraju ze słowem Bożym. Do seminariów, zakonów i świeckich. Uważał, że jeszcze czegoś nie dopowiedział. O Bogu, człowieku i patriotyzmie. Zmarł 30 stycznia 2015 r. w Gorzowie Wlkp.