Zupełnie nowy etap w jego życiu rozpocznie się po zaprzysiężeniu na prezydenta, na jego temat powstanie zapewne niejedna książka. Dwa wywiady, kalendarium, alfabet i tekst biograficzny składają się na pierwszą książkę o prezydencie Andrzeju Dudzie.
Gdyby nie wierzył, że wygra, pewnie by nie wygrał ani... nie kandydował. Ale po raz pierwszy „rzeczywiście mogę zostać prezydentem” – Andrzej Duda pomyślał tuż po pierwszej turze. Czy miał chwile zwątpienia? Czy pomyślał: „nie dam rady”?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Oczywiście, były takie momenty, kiedy czuł się rzeczywiście zmęczony. – Zdarzało się nawet, że ci, którzy mnie znają, dzwonili i mówili mi: „Wyglądasz na zmęczonego” – wyznaje w jednym z wywiadów składających się na książkę „Andrzej Duda. Nasz prezydent”.
Nie spodziewali się
Wielu usłyszało o Andrzeju Dudzie dopiero wtedy, gdy w końcu ubiegłego roku ogłoszono jego kandydaturę na prezydenta RP. Ale przecież w polityce nie pojawił się nagle i przypadkowo. Dziewięć lat temu został wiceministrem sprawiedliwości, a półtora roku później – ministrem w Kancelarii Prezydenta RP. Wreszcie posłem i europosłem.
Reklama
Pięć lat temu był już zresztą kandydatem na prezydenta, tyle że... Krakowa. I wtedy – jak twierdzą znajomi prezydenta Dudy przepytywani przez autora tekstu biograficznego zamieszczonego w książce – było to zaskoczenie. – Podobnie jak wielu innych nie spodziewałem się, że Andrzej może zostać politykiem. Ekspertem prawnym czy urzędnikiem – owszem, ale nie politykiem – mówi Wojciech Kolarski, niedawno typowany na szefa kancelarii nowego prezydenta RP.
Pierwsze sondaże w tamtych wyborach dawały Dudzie 6 proc. poparcia. Ale już wtedy – tak jak w czasie niedawnej kampanii – mocno pracował, dlatego w trzy miesiące potrafił zrobić z tego prawie 25 proc.
Dom skromny, biedniutki
Książka ma charakter popularyzatorski, ukazuje – jak zachęca notka wydawnicza – rodzinne i duchowe korzenie, poglądy i zainteresowania Prezydenta, którego wybór już dziś jest uważany za zmianę o nieobliczalnych skutkach.
Sporo jest o domu rodzinnym, który, jak przyznaje Andrzej Duda, był skromny, może nawet biedniutki. Rodzice pięli się po stopniach kariery naukowej, a wynagrodzenie młodych naukowców było bardziej niż skromne. Przyznaje, że trochę na niego chuchano i dmuchano. Z ważnym zastrzeżeniem: nigdy nie zdejmowano z niego odpowiedzialności za własne czyny. Pod tym względem i rodzice, i dziadkowie, z którymi spędzał sporo czasu, byli jednomyślni.
Jak już wielokrotnie pisano – pochodzi z rodziny z tradycjami patriotycznymi, ze strony ojca – z Beskidu Sądeckiego. Tam, w domu na przełęczy koło Łącka, urodził się jego dziadek i tam do dziś mieszka część rodziny Prezydenta.
Z ojca na... córkę
Reklama
Miłośnicy gór znajdą w Andrzeju Dudzie pokrewną duszę, bo są one, także Beskid Sądecki, ważne w jego biografii. W Łącku u dziadków spędzał często część wakacji i pomagał w gospodarstwie, a potem przemierzał góry jako harcerz. Nierzadko – nocą. – To była świetna przygoda, spora dawka adrenaliny – mówi.
Do dziś często bywa w górach, choć od lat jego pasją są już nie tyle wędrówki górskie, ile narciarstwo. Mógłby o nim opowiadać godzinami... Już jako pracownik naukowy wstąpił do sekcji narciarskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego i trenował ze studentami. A narciarska pasja udzieliła się córce.
Harcerstwo wychowywało i dało przyjaźnie na całe życie. Co roku jesienią – od 20 lat – wyjeżdża w Gorce z kolegami z Zastępu im. Orląt Lwowskich. Dojrzała przyjaźń łączy go z posłem Adamem Kwiatkowskim. – I choć wiele osób uważa, że w polityce nie ma przyjaźni, ja się z tą opinią nie zgadzam. A początkiem przyjaźni z Kwiatkowskim była tragedia – śmierć w katastrofie smoleńskiej Pawła Wypycha, przyjaciela ich obu.
Między nami prezydentami
Jest też w książce sporo o polityce i o... politykach, takich jak Bronisław Komorowski i Donald Tusk. Prezydent ocenia ich bez kurtuazji. Bronisław Komorowski był – według Andrzeja Dudy – prezydentem niedziałającym, a w sprawach międzynarodowych – biernym albo nawet nieudolnym. – W dniu katastrofy smoleńskiej widziałem, jak bezwzględnie, nie licząc się z prawem, dramatem okoliczności, walczy o władzę – podkreśla.
Donalda Tuska też nie oszczędza, zastanawia się, jaką cenę Polska zapłaciła za jego międzynarodową karierę. – Być może cały okres jego rządów był walką o ten niedawny awans, a nie o interes Rzeczypospolitej – mówi.
Pytany, czy czuje się osobą religijną, odpowiada, że nie czuje się, a nią jest. Dlatego po wyborze pojechał na Jasną Górę pomodlić się i podziękować. A na sugestie, że widok prezydenta na klęczkach przed obrazem Maryi mógł niektórych dziwić, odpowiada, że nikomu nie każe się modlić. – Każdy ma do tego prawo, chciałbym jednak, by mnie też nie odbierano prawa do przeżywania mojej wiary – podkreśla Andrzej Duda.