ANDRZEJ TARWID: – W ostatnim dniu urzędowania Bronisława Komorowskiego Fundacja „Pro-Prawo do Życia” zorganizowała demonstrację przed kancelarią Prezydenta. Dlaczego?
KAJA GODEK: – Chcieliśmy przypomnieć, że prezydent Bronisław Komorowski, choć mógł realnie wpłynąć na los dzieci poczętych w Polsce, to nigdy tego nie zrobił. Za jego kadencji życie straciło 4 tys. dzieci, tymczasem on obecną ustawę aborcyjną nazywał „dobrym kompromisem”.
Demonstracją na Krakowskim Przedmieściu chcieliśmy więc pokazać, że prezydentura Bronisława Komorowskiego nie była dla wszystkich Polaków, lecz jedynie dla tych zdrowych i silnych. Ustępujący Prezydent akceptował natomiast dyskryminację wobec dzieci słabych i chorych.
– Od 6 sierpnia w pałacu na Krakowskim Przedmieściu jest nowy gospodarz. Jakie są oczekiwania środowisk pro-life wobec Andrzeja Dudy?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Liczymy na to, że Andrzej Duda będzie podchodził z szacunkiem do tego, czego oczekują zwykli ludzie. Mamy nadzieję, że – inaczej niż poprzednik – będzie on życzliwie patrzył na inicjatywy obywatelskie. Oczekujemy również tego, że z pomocą Prezydenta w przyszłej kadencji uda się zmienić szkodliwe prawo, które w ostatnich miesiącach zostało przyjęte. Mam tu na myśli m.in. ustawę antyprzemocową oraz in vitro.
Reklama
– Czy zamierzacie w najbliższym czasie wystąpić z jakąś inicjatywą obywatelską?
– W tej chwili priorytetem dla nas jest projekt, jaki złożyliśmy na początku lipca, a który podpisało 400 tys. osób. Przypomnę, że zmienia on tzw. ustawę aborcyjną, w taki sposób, aby chronić życie ludzkie od jego poczęcia. Jednocześnie projekt ten dobrze zabezpiecza kobiety, bo pozwala ratować je w sytuacjach, kiedy ich życie jest zagrożone, nawet jeśli jako skutek uboczny tych działań zginie dziecko. Dostaliśmy informację z Sejmu, że pierwsze czytanie naszego projektu odbędzie się jeszcze we wrześniu.
– A więc w środku kampanii do parlamentu. To dobry czas?
– Wybory są 25 października, to nam daje minimum miesiąc na przeprowadzenie kampanii informacyjnej w stosunku do posłów, którzy się temu projektowi sprzeciwią. Oczywiście liczymy, że ich będzie jak najmniej. Ale z doświadczenia wiemy, że są parlamentarzyści, którzy w regionie prezentują siebie jako „dobrzy katolicy”, a po przyjeździe do Warszawy zmieniają swoje poglądy o 180 stopni. Poinformujemy więc o tym ich wyborców. Wiemy, że nasze kampanie mają wpływ na decyzje ludzi przy urnach.