KATARZYNA JASKÓLSKA: – Jak jest na Kubie? Czy zderzenie z tamtejszą rzeczywistością było szokujące?
KS. WITOLD LESNER: – Na Kubie jest super! Jest bardzo biednie i codzienne życie jest bardzo trudne, ale rekompensują to wspaniali ludzie. Co mnie dziwi? Jeszcze się nie przyzwyczaiłem do pytań w stylu: Co to znaczy, że pan jest księdzem? Dlaczego nie ma pan żony, rodziny? Dlaczego na tym białym stole (ołtarzu) palą się świeczki? Tak, to mnie za każdym razem zaskakuje. Dla odmiany nauczyłem się już w każdej rozmowie w biurze parafialnym zadawać następujące pytania: A jest pani ochrzczona? Ochrzczona w Kościele katolickim? Czy praktykuje spirytyzm lub santerię (miejscowy zlepek różnych religii, w tym pogańskich, z chrześcijaństwem)? Wielu nieochrzczonych rodziców przychodzi prosić o chrzest dla swoich dzieci. Sami nie chcą się ochrzcić, ale dla dzieci chcą chrztu. Te rozmowy zawsze są trudne, bo praktyka pokazuje, że chrzest dziecka jest dla nich jedyną wizytą w kościele. Niektórych rodziców, szczególnie matki – bo mężczyźni „tradycyjnie” nie praktykują – udaje się jednak skutecznie zaprosić, by rozpoczęli katechumenat.
– Czy katolicki ksiądz jest mile widziany na Kubie? Czy np. grozi Księdzu jakieś niebezpieczeństwo ze strony władz?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
– Jak dotąd nie miałem żadnego nieprzyjemnego spotkania z władzą. Wręcz przeciwnie. „Władzę” rozumiem tu jako urzędników państwowych, policję, dyrekcję różnych instytucji czy przedstawicieli partii komunistycznej.
Spotkania z policją są przezabawne. Raz tylko sprawdzali mi dokumenty samochodu, jednak bardzo często można spotkać policjantów stojących na poboczu drogi i... łapiących „okazję”. Stoi ich czasami dwóch lub trzech w pełnym umundurowaniu, z bronią, i machają rękami, by się zatrzymać. Zawsze mam problem, czy zatrzymują mnie do kontroli drogowej, czy po to, by się ze mną zabrać do domu.
A poważniej: na Kubie nie ma prześladowania Kościoła, które znamy chociażby z krajów muzułmańskich. Nie zginął tu żaden kapłan czy siostra zakonna. Była to świadoma decyzja Fidela Castro, który nie chciał na Kubie męczenników. Władze komunistyczne zamknęły parafie i instytucje kościelne oraz wydaliły wszystkich zagranicznych duchownych, ale żadnego bezpośredniego ataku na księży po „zwycięstwie rewolucji” – jak to określają – nie było. Mam jednak świadomość ciągłej inwigilacji. Wiem, że pewne osoby (niektóre znam osobiście) już uzupełniają moją teczkę personalną, którą założyły mi w momencie złożenia wniosku o wizę duszpasterską jeszcze przed moim przyjazdem. Jednak póki moje działanie sprowadza się do duszpasterstwa, wszystko jest OK. W ostateczności nie przedłużą mi wizy pobytowej i wcześniej wrócę do Polski.
– Jaka jest wiara Kubańczyków? Czy trzeba ich ewangelizować od zera, a może chętnie się angażują i są pobożni, a tylko brakuje im kapłanów?
Reklama
– W diecezji, w której posługuję, zaledwie 18 proc. osób jest ochrzczonych, a spośród nich regularnie praktykuje tylko ok. 3-4 proc. To najniższy odsetek w skali kraju, gdzie średnia wynosi odpowiednio 64 i 28 proc. Tak więc pierwotna ewangelizacja jest tutaj konieczna! I podejmujemy ją przez tzw. misje. Odwiedzamy wszystkie domy w jakiejś miejscowości, mówimy mieszkańcom o Panu Bogu i zapraszamy ich na Mszę św. i katechizację.
Jednak wobec tych, którzy są aktywnymi członkami wspólnoty katolickiej, potrzeba regularnej, konkretnej i przede wszystkim właściwej formacji. Ponieważ przez lata brakowało tu katechizacji, wiara zachowała się niekiedy w bardzo specyficznej, „ludowej” formie. Kościół katolicki na Kubie przez większość jest postrzegany jako ten „od Dziewicy Maryi”, bo to Ona dla większości jest najważniejsza. Wielokrotnie w kościele spotkałem osoby, które nawet podczas trwającej właśnie adoracji Najświętszego Sakramentu ani na chwilę nie spojrzą na Jezusa Eucharystycznego, ale za to potrafią złożyć jakąś ofiarę (świecę, kwiaty czy... kamień) i klęczeć dłuższą chwilę przed figurą Matki Bożej Miłosierdzia – Patronki Kuby z El Cobre. Najważniejszym świętem na Kubie jest dzień 8 września! Wyprzedza, i to zdecydowanie, Boże Narodzenie czy Wielkanoc.
– A jak przebiegają na Kubie przygotowania do wizyty Papieża?
Reklama
– Fajnie było zobaczyć ten pierwszy błysk entuzjazmu i nadziei, gdy dowiedzieliśmy się o planowanym przyjeździe Ojca Świętego. Często można też było zauważyć dumę, że Kuba będzie drugim krajem na świecie, który odwiedzi trzeci z rzędu papież. Tak, była radość, nadzieja i duma. I już krótko po decyzji o przyjeździe Papieża rozpoczęły się remonty dróg i budynków wzdłuż trasy przejazdu papamobile, a w sanktuarium w El Cobre odnawiano kaplicę i budynki seminarium, w którym Papież będzie nocował z 21 na 22 września. Rozmawiałem z tamtejszym kustoszem, który śmiał się, że to, na co nie było czasu ani pieniędzy przez lata, teraz zrobią w ciągu trzech miesięcy. W połowie sierpnia widziałem też wznoszące się już konstrukcje ołtarzy w miejscach, gdzie Franciszek będzie spotykał się z wiernymi. To strona technicznych przygotowań, które posuwają się do przodu. Najwięcej zamieszania jest z transportem. Jest on całkowicie w gestii władz cywilnych na poziomie województwa, które dostarczą autobusy, a przez to pośrednio zdecydują, ile osób weźmie udział w spotkaniach. Kościół musi przygotować tylko listy. To wydaje się dobrym rozwiązaniem, bo nie trzeba się martwić o wynajem autobusów, co jest na Kubie sporym problemem, jednak przez to władze będą miały dokładny spis wszystkich wiernych (nazwiska, adresy, numery dowodów osobistych). Sprytne.
– Czy Kubańczycy czegoś się po tej wizycie spodziewają?
Reklama
– Dla Kubańczyków cały czas punktem odniesienia jest wizyta Jana Pawła II z 1995 r. Wciąż wracają do tamtych dni. Zmieniły one dużo w patrzeniu na Kościół i na osobistą identyfikację poszczególnych osób jako członków Kościoła katolickiego. Pielgrzymka Franciszka nie wzbudza już takich emocji, niemniej jednak osoby, z którymi rozmawiam o ich nadziejach, często powtarzają, że chciałyby ożywienia duchowego Kościoła, większej jego obecności w przestrzeni publicznej, a także większego szacunku ze strony władz lokalnych, respektowania praw. Jest również grupa osób, które oczekują wsparcia politycznego opozycjonistów. Przeważają jednak głosy osób pragnących inspiracji duchowej, iskry ożywiającej tutejszych katolików.
Wydaje się, że w dużej mierze ludzie nawet nie wiedzą, kto tak naprawdę do nich przyjeżdża, kim jest Papież. Nie znają jego nauczania, jego wizji Kościoła. Blokada informacji oraz świecki charakter mediów w tym nie pomagają. Ludzie generalnie wiedzą tylko, że Franciszek jest głową Kościoła katolickiego i że jest Argentyńczykiem. Oczywiście, są również osoby, które przeczytały wszystkie encykliki i adhortacje oraz interesują się życiem Kościoła na bieżąco. Dla nich m.in. zainicjowałem w parafii cotygodniowe spotkania, podczas których czytamy wiadomości z życia Kościoła i działalności Watykanu, które otrzymuję za pośrednictwem poczty elektronicznej. Bardzo sobie to cenią.
– A parafianie Księdza?
– Większość moich parafian pojedzie na Mszę św. do miejscowości Holguín, sprawowaną 21 września. 3 rodziny będą brały udział w spotkaniu w Santiago de Cuba następnego dnia, gdzie Ojciec Święty będzie sprawował Liturgię oraz wygłosi katechezę dla rodzin i małżeństw. Kilku kolejnych parafian pojedzie do sanktuarium Matki Bożej Miłosierdzia w El Cobre na spotkanie animatorów małych wspólnot kościelnych, czyli osób, które organizują życie przy poszczególnych kaplicach i domach misyjnych. To dla nich bardzo ważne wsparcie, bo wiele od nich zależy. Dobrze, że ci ludzie zostali zauważeni.