Światowe media ostatnimi dniami żyły wzruszającym wydarzeniem odnalezienia się dwóch koreańskich sióstr, które jako małe dziewczynki spędziły kilka lat w sierocińcach Korei Południowej, a następnie zostały adoptowane przez dwie różne rodziny z USA. Mając po 40 lat, zaczęły pracować w tym samym szpitalu. Szybko się zaprzyjaźniły. Jakimś sposobem dotarło do nich, że mogą być rodzonymi siostrami. W sierpniu kobiety otrzymały wyniki testów DNA. Jedna z sióstr opowiada: „Gdy dotarło to do mnie, byłam w szoku. Mam siostrę!”.
Nie tak dawno ukazała się książka „Spragnione dusze”. Autorzy zgromadzili w niej świadectwa pojawiania się dusz czyśćcowych, które prosiły o pomoc w wydobyciu się z czyśćca. Świadectwa ludzi, którzy w jakiś sposób dotknęli drugiego brzegu życia, prawie zawsze opisują moment spotkania z ich bliskimi. Rzeczywistość, w której spędzamy naszą doczesność, jest bardzo podobna do tego amerykańskiego szpitala. My i nasi bliscy pewnie ocieramy się o siebie. Trudno sobie wyobrazić ową radość, której doświadczymy po śmierci, kiedy wyjdą nam na spotkanie nasi bliscy, których nam tak bardzo brakuje.
Każdego ranka modlę się za moich bliskich, którzy już odeszli. Najpierw dziękuję Bogu za to, że byli mi dani, potem proszę, aby uzupełniając moją małość, uwielbiali w tym dniu Boga jakby w moim imieniu, i by modlili się, abym tak dopełnił swojego życia, żeby ta radość spotkania była rzeczywista. Na końcu, przez przyczynę Matki Miłosierdzia proszę, aby ubłagała im dar pełnego zjednoczenia ze świętymi. Bardzo to pomaga w przeżywaniu kolejnych dni, zwłaszcza tych subiektywnie beznadziejnych. Zachęcam do tej formy współobecności.
Pomóż w rozwoju naszego portalu