Reklama

Niedziela na Podbeskidziu

Wezwał go alarm do ostatniej akcji

Słonecznie niedzielne popołudnie. Niedziela Bożego Miłosierdzia. Nagle w Skoczowie słychać głos syreny strażackiej. Strażacy ruszają na akcję i wkrótce znajdują się na ul. Strażackiej w Ochabach, na skrzyżowaniu z ul. św. Marcina, nieopodal kościoła św. Marcina. Jadą przez Ochaby gasić palącą się trawę w Kiczycach. Nagle strażacki wóz zjeżdża z drogi i uderza w skrzynki na listy. Kierowca traci przytomność. Zawał serca! Jest Godzina Miłosierdzia...

Niedziela bielsko-żywiecka 14/2016, str. 4-5

[ TEMATY ]

świadectwo

Archiwum Teresy Kowalczyk

Teresa z Bogdanem w procesji z darami w Go´rce Klasztornej w 1997 r.

Teresa z Bogdanem w procesji z darami w Go´rce Klasztornej w 1997 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W święto Bożego Miłosierdzia 19 kwietnia 2009 r. jedliśmy uroczysty świąteczny obiad z przyjaciółmi – bardzo wierzącą rodziną z pięciorgiem dzieci. Ok. godz. 14, gdy zawyła syrena w mieście, Bogdan zostawił jedzenie i popędził do akcji. To on był kierowcą wozu bojowego... Zbliżała się Godzina Miłosierdzia. Nagle otrzymaliśmy wiadomość przez telefon, że coś niedobrego dzieje się w Ochabach, że Bogdan zasłabł za kierownicą... – wspomina żona Bogdana Kowalczyka, Teresa. Kobieta na co dzień prowadzi mały sklep w Skoczowie. A jej mąż był naczelnikiem Ochotniczej Straży Pożarnej w Skoczowie. – Mój mąż był oddany służbie w OSP. Bez względu na samopoczucie i zdrowie ruszał do akcji – mówi Teresa.

Reklama

Bogdan wychowywał się w rodzinie ewangelickiej. Jego ojciec w wieku 36 lat zginął pod kołami autobusu, a mama zmarła na raka, mając 47 lat. Rodzicie nadużywali alkoholu, dlatego Bogdan, jeszcze za życia mamy, znalazł się w domu dziecka w Dzięgielowie. – Mój mąż miał trudne dzieciństwo i rzadko je wspominał. Nigdy nie pił. Od dziecka sobie przyrzekł, że nie będzie spożywał alkoholu w żadnej postaci, nawet w ciastku czy w lekarstwie. Potem uczył się wiary katolickiej – w czasie naszego małżeństwa przez 27 lat. Wiele radosnych chwil przeżyliśmy w naszym małżeństwie. Wspólnie chodziliśmy do kościoła, wyjeżdżaliśmy w różne miejsca. Nigdy nie pracowaliśmy w niedzielę ani nie chodziliśmy w tym dniu do sklepów – wspomina Teresa.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ważne miejsce w ich małżeństwie zajmowała wspólna modlitwa. Bogdan szczególnie umiłował modlitwę „Anioł Pański”, a jego żona – Koronkę do Miłosierdzia Bożego. – Nieraz, gdy sprzedawałam w sklepie, a Bogdan był w pobliżu i wybijała godz. 12, to zaczynał głośno modlitwę. Niektórzy klienci włączali się w to. Godziny 12 i 15 były dla nas szczególne. Co jest też dziwne, gdy Bogdan zmarł, to zegary postawały o godz. 12 – jeden antyczny, a drugi, który Bogdan miał na ręce, zatrzymał się parę minut po 12, w godzinie „Anioła Pańskiego” – mówi Teresa.

„Niech się Pani tylko modli”

Reklama

– Gdy mąż umierał w Ochabach na zawał serca, moja córka Kasia wzięła krzyż, mówiąc: „Mamo! Tata będzie żył, bo jemu zawsze się coś dzieje w tej godzinie między 14 a 15!”. Wszyscy modliliśmy się do Miłosierdzia Bożego za Bogdana. Po modlitwie zadzwoniłam na pogotowie. Oni mi powiedzieli, bym jechała natychmiast do Ochab, bo on jeszcze żyje, reanimują go. Pojechałam z przyjaciółmi – tymi, którzy wtedy jedli z nami obiad. Po drodze znów modliliśmy się Koronką, a Kasia z dziećmi naszych przyjaciół poszła do naszego kościoła parafialnego pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła modlić się do Miłosierdzia Bożego – opowiada Teresa. Gdy już Teresa dotarła na miejsce, zobaczyła, że reanimują Bogdana. Chciała ku niemu podbiec, ale jej przyjaciółka Bożena nie puściła jej, zachęcając, by obie zaczęły się znów modlić Koronką. – Mówiła do mnie: „Powinnyśmy się jeszcze raz pomodlić. Nie możesz im przeszkadzać. Oni muszą ratować Bogdana”. Bożenka trzymała mnie mocno, nie chciała mnie puścić. Trzeci raz modliłyśmy się Koronką za Bogdana. A gdy skończyłyśmy modlitwę, Bożenka mnie zapytała: „A co, jeśli wola Pana Boga jest inna? ...”. Ja jej na to: „Niech się dzieje wola Boża”. I obie odmówiłyśmy „Pod Twoją obronę”. Wtedy puściła mnie do doktora – też wierzącego człowieka, który nawet współpracował z Bogdanem w różnych inicjatywach strażackich. Pytam się go: „Panie doktorze, Bogdan by mnie ratował, a co ja mam robić?”. A on mówi: „Niech się Pani tylko modli” – wspomina Teresa. Po długiej reanimacji lekarz stwierdził zgon...

Ostatnie spotkanie

W poniedziałek, dzień po śmierci Bogdana Kowalczyka, strażacy i członkowie misyjnej wspólnoty dziecięco-młodzieżowej Misyjna Jutrzenka ze Skoczowa zebrali się na Kaplicówce – miejscu pamiętnej wizyty Jana Pawła II w 1995 r. na Podbeskidziu. Była też tam Teresa i ówczesny wikariusz skoczowskiej parafii ks. Marcin Wróbel – opiekun Misyjnej Jutrzenki. Kapłan powiedział dobre słowo o Bogdanie. Obecni modlili się za Zmarłego.

– Mój mąż miał niecałe 49 lat jak umarł. Strażacy ustawili pod krzyżem 48 białych i czerwonych zniczy, pół na pół, razem tworzyły flagę. Był jeszcze 49. znicz, który stał pod kaplicą. Kilka osób zostało na Kaplicówce i poszło modlić się przy 49. zniczu za mojego męża. 48 się świeciło, a on ciągle gasnął, mimo iż nie wiał wiatr. Dla nas to miało wymiar symboliczny – że Bogdan nie dożył 49 lat – podkreśla Teresa.

Reklama

Pogrzeb odbył się 23 kwietnia 2009 r. w kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Skoczowie. Przyszły tłumy ludzi. Bogdana znało i szanowało wiele osób. „Jeszcze w ubiegłą niedzielę był z nami obecny na Mszy św. Jeszcze tydzień temu wraz z małżonką, córką i wnukiem dziękował za jubileusz 27-lecia małżeństwa. Przystąpił do Komunii św. Nie spodziewał się, że będzie to jego ostatnie spotkanie z Chrystusem w tej świątyni, że wkrótce spotka się ze Zmartwychwstałym w wieczności. I oto 19 kwietnia, w Niedzielę Bożego Miłosierdzia, w dniu 4. rocznicy wyboru papieża Benedykta XVI na Stolicę Piotrową, alarm wezwał go do akcji. Nie zawahał się...” – mówił w homilii pogrzebowej ks. Marcin Wróbel.

Ludzie zamówili 80 Mszy św. w intencji śp. Bogdana Kowalczyka. Odprawiono gregoriankę w Brennej. Teresa wspomina: – Po ostatniej gregoriance poczułam radość w sercu. Pojechałam na stary cmentarz w Skoczowie, gdzie jest pochowany Bogdan i dwójka naszych dzieci w małym grobie. Z radością w sercu stałam nad grobem i śpiewałam o Bożym miłosierdziu. Co ciekawe, nasz syn Kamil, który w dniu śmierci Bogdana miałby 21 lat, umarł też 19 kwietnia, a ja umierałam z nim. Moja mama mi wymodliła życie. Dziecko miało niedotlenienie mózgu, poród był za późno... 4 lata wcześniej zmarła nasza 4-dniowa córka Kinga. One umarły w czasach, kiedy nie robiło się takim dzieciom pogrzebu. Gdy miał się urodzić Kamil, miałam pragnienie chrztu dla niego, bo wiedziałam, że jest źle. Błogosławiłam go w łonie. Ale smuciłam się, że dzieci nie miały pogrzebu, że nie były ochrzczone. I gdy przenoszono grób Bogdana w nowe miejsce, obecny tam kapłan pobłogosławił także grób naszych dzieci, odmówił modlitwę za nie. Poczułam pokój w sercu...

Podwójnie związana z Bożym Miłosierdziem

Reklama

Nagła śmierć Bogdana była dla Teresy ciężkim przeżyciem. Ale sam fakt, że mąż był przygotowany na spotkanie z Bogiem i umarł w Godzinie Miłosierdzia, w święto Bożego Miłosierdzia, że kapłan zdążył go namaścić – to wszystko sprawiło, że czuła się spokojna. – Najwięcej dziękuję Bogu przede wszystkim za to, że Bogdan nikogo nie zabił na drodze, gdy jechał na akcję. Dziękuję, że nie potrącił ludzi, którzy szli do kościoła św. Marcina w Ochabach na nabożeństwo. Ufam, że miłosierny Bóg tak to pokierował, że gdy mój mąż dostał zawału serca za kierownicą, nie wjechał na żadnego człowieka – wspomina Teresa. – Często zastanawiałam się, skąd mam ten pokój w sercu, zwłaszcza że myślałam, iż pierwsza umrę, bo więcej chorowałam. A w 2007 r. oboje zatruliśmy się tlenkiem węgla w domu, Bogdan był nieprzytomny. Właściwie to on najpierw ratował mnie, nie wiedział, że też jest zatruty. Oboje trafiliśmy do szpitala. Gdy dojechałam na miejsce, kończyłam modlitwę Koronką. Ta modlitwa zawsze nam towarzyszyła. Wierzę, że to Jezus Miłosierny wnosi pokój w moje serce – zapewnia Teresa.

Kobieta spoglądając na zdjęcia męża uśmiecha się, myśli o minionych latach i o wielkim miłosierdziu, jakie Bóg wyświadcza jej rodzinie. – Minął już 7. rok od śmierci mojego męża. Pomyśleć, że 7 to liczba biblijna. Trwamy także w Roku Miłosierdzia. W moim kościele parafialnym Świętych Apostołów Piotra i Pawła jest Brama Miłosierdzia, jest stały konfesjonał i adoracja. Same łaski! W 6. roku po śmierci Bogdana wiele się działo złego, szatan atakował ze wszystkich stron, ale Pan Bóg Miłosierny posyłał mi dobrych aniołów, którzy przynosili pociechę i nadzieję. Mimo wszystko nie poddawałam się, ale z radością i ufnością w Boże Miłosierdzie starałam się i staram iść do przodu. Wierzę także w to, że Bogdan wie, co się u mnie dzieje, i wstawia się za nami u Boga – podkreśla Teresa.

W Roku Miłosierdzia i peregrynacji znaków miłosierdzia Teresa stara się od czasu do czasu pojechać na peregrynację i trwać na modlitwie przy miłosiernym Panu. – Byłam m.in. w Cięcinie, w Przybędzy, w Zamarskach, Ogrodzonej, Hażlachu i w innych. Czekam aż przyjdzie czas na nasz dekanat skoczowski. Zawsze kochałam Jezusa Miłosiernego, a poprzez śmierć Bogdana czuję się podwójnie związana z Miłosierdziem Bożym. Ono jest stale obecne w życiu moim i mojej rodziny. Brałam ślub z Bogdanem tydzień po świętach Wielkanocnych, 17 kwietnia 1982 r., w oktawie Zmartwychwstania Pańskiego. Co ciekawe, najstarszy syn Konrad żenił się też tydzień po Wielkanocy, 17 kwietnia 2004 r., w wigilię Miłosierdzia Bożego i w rocznicę naszego ślubu. A młodszy syn Krzysiek bierze ślub 2 kwietnia br., czyli... w wigilię święta Bożego Miłosierdzia, a jednocześnie w rocznicę śmierci Jana Pawła II, który ogłosił święto Miłosierdzia Bożego dla całego Kościoła. Byłam zaskoczona, gdy syn mi powiedział o dacie ślubu, zwłaszcza, że ja tego z nim w ogóle nie ustalałam. Utwierdziłam się w tym, że Jezus Miłosierny jest cały czas z nami i przypomina nam o sobie. I przypomina nam o Bogdanie, który – jak to powiedział ks. Marcin Wróbel na kazaniu pogrzebowym: „w szczególny dzień Bożego Miłosierdzia ustanowiony przez papieża Jana Pawła II, i w Godzinie Miłosierdzia, został powołany, aby oglądać Tego, którego na ziemi czcił poprzez wiarę”...

2016-03-30 12:22

Ocena: +1 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dawid

Ginekolog, patrząc w monitor, powiedział, że mamy problem. Dziecko jest chore, ma wodogłowie. Dostałam skierowanie do kliniki w Krakowie. Modliłam się, żeby to była pomyłka.

Czekało tam na nas trzech lekarzy i dziesięciu stażystów. Jeden z lekarzy, który wykonał USG, pochylił się nade mną i powiedział: „Dziecko ma wodogłowie i siniczą wadę serca (tetralogię Fallota), musi Pani usunąć ciążę. Przeszłam do innego gabinetu z myślą, że mam się umówić na kolejną wizytę, że jednak będą monitorować stan dziecka. Tam pani na wstępie wyrzuciła męża z gabinetu, we mnie rzuciła papierami do podpisania i powiedziała: „Jak nie podpiszesz zgody na aborcję, to ciebie ratować też nie będziemy”. Nie wiedziałam, co się dzieje. Oddałam jej papiery i uciekłam z gabinetu. Zostaliśmy sami, w dodatku zmieszano nas z błotem.
CZYTAJ DALEJ

„Katarzyna Adwent zaczyna” - wspomnienie św. Katarzyny Aleksandryjskiej

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Aleksandryjska

Wikipedia

25 listopada Kościół wspomina w liturgii świętą Katarzynę Aleksandryjską, dziewicę i męczennicę. Katarzyna żyła w IV wieku w Egipcie. Według przekazów, była córką króla Aleksandrii. Wyróżniała się nieprzeciętną inteligencją, ale i nadmierną dumą. Przypadek zrządził, że po śmierci rodziców na swojej drodze spotkała pustelnika, od którego usłyszała o Jezusie. To spotkanie pozostawiło trwały ślad w jej życiu, bowiem postanowiła zostać chrześcijanką.

O jej życiu wiemy głównie z przekazów i legend. Jedna z nich mówi, że podczas święta ofiarnego dla jednego z rzymskich bóstw swoją elokwencją wprawiła w zakłopotanie cesarza Maksencjusza. Zdenerwowany cesarz kazał wezwać na dwór 50 filozofów i mistrzów retoryki, aby ci dyskutowali z młodą chrześcijanką na temat religii bóstw rzymskich i chrześcijaństwa. Legenda mówi, że Katarzyna z takim mistrzostwem i w tak przekonywujący sposób zaprzeczała argumentom mędrców, że w efekcie wszyscy przeszli na chrześcijaństwo.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś: niech liturgia będzie wspólnym dziełem!

2024-11-25 09:30

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Łukasz Głowacki

- Jeśli chcecie zobaczyć parafię, to nie idźcie do kancelarii parafialnej, ale przyjdźcie na niedzielną Eucharystię i zobaczcie wszystkich, którzy stoją wokół tego ołtarza – mówił kard. Grzegorz Ryś.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję