Reklama

Głos z Torunia

„Odważ się na miłosierdzie”

Sztuka życia

„Ja już go sobie wychowam” – mówi żona o swoim świeżo poślubionym mężu. Czy w pouczaniu chodzi o to, by urabiać człowieka na swoją modłę? – Nie wiem, jak pouczać – zaczął spotkanie prelegent

Niedziela toruńska 21/2016, str. 6

[ TEMATY ]

spotkanie

Anna Głos

Ks. dr Andrzej Kowalski

Ks. dr Andrzej Kowalski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W Centrum Dialogu w Toruniu 7 maja odbyło się spotkanie z cyklu „Odważ się na miłosierdzie”, który organizuje „Głos z Torunia”. Tym razem ks. dr Andrzej Kowalski, ojciec duchowny toruńskiego Wyższego Seminarium Duchownego, przybliżył uczynek miłosierdzia względem duszy, jakim jest nieumiejętnych pouczać.

Znowu coś trzeba

Reklama

Ks. dr Andrzej Kowalski zauważył, że często pierwszą rzeczą, która przychodzi człowiekowi do głowy w przypadku sytuacji świadczenia pomocy, jest zniechęcenie. „Znowu coś ode mnie chcą, znowu coś trzeba dawać” – to zdanie, które brzmi w niejednych uszach. Dodatkowo to swoiste rozdrażnienie potęgowane jest przeświadczeniem: „A cóż ja mogę?”. Nie jestem wystarczająco bogaty, by rozdawać pieniądze; nie znam się wystarczająco dobrze na temacie, by porozmawiać; nie mam takich znajomości, by móc polecić kogoś. Wydaje się to trudne, więc włącza się kolejne zdanie typu: „Pomyślę o tym jutro”. Zapominamy, że tak naprawdę miłosierdzie należy do Boga, który zesłał je na ziemię w osobie swego Syna. Jezus wszystko, co robił, było czynieniem miłosierdzia. Zatem my tylko dzielimy się tym, co otrzymaliśmy. – Czy muszę być bogaty i silny, by szerzyć miłosierdzie? Nie. Trzeba odwagi, by dane nam miłosierdzie jedynie przekazać innym – podkreślał prelegent.
Uczynki miłosierdzia, zwłaszcza te względem duszy, zawsze należy szerzyć z odwołaniem do Jezusa i w oparciu o własną miłość do Niego i wiarę. Powszechne i szeroko świadczone są uczynki miłosierdzia względem ciała. I dobrze, bo zapewnienie środków do życia jest tym podstawowym minimum. Jednak chrześcijan winny wyróżniać uczynki względem duszy, bowiem to w nich i przez nie przejawia się nasza relacja do Boga i nasza odwaga.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zły brak

Człowiek to zwierzę rozumne, więc z natury rzeczy potrzebuje rozumieć to, co go otacza. Powołując się na historię Adama i Ewy, ks. dr Kowalski pokazał, w jakiej sytuacji była Ewa. Po rozmowie z wężem i jego wypowiedziach nacechowanych różnymi formami manipulacji, Ewa ostatecznie nie wiedziała, co może, a co nie. Ten brak wiedzy uczynił ją nieumiejętną. W tym znaczeniu nieumiejętny to człowiek, który nie wie, co dalej, który jak biblijna Ewa być może zmanipulowany przez kogoś, traci zdolność dokonywania właściwych wyborów. – Nieumiejętny to taki, którego trzeba nauczyć sztuki życia – takiego życia, by było ono wartościowe i owocne – podkreślał prelegent. Wbrew temu, co na pozór nam się często wydaje, człowiek ma naturalną potrzebę bycia pouczanym. Każdy potrzebuje mieć punkt odniesienia, który stałby się drogowskazem, wyznacznikiem czy autorytetem. Każdy, a więc i ten, który w danym momencie poucza innych.

Na szlaku

W innej historii biblijnej przytoczonej przez prelegenta zastajemy uczniów podążających do Emaus. Spotykają Jezusa, ale nie rozpoznają Go. I co robi Jezus? Nie legitymuje się, nie przekonuje na siłę. On idzie z nimi. Nie ogranicza się do słów, ale również gestem i zachowaniem pokazuje wobec uczniów swoją naturę. Naucza całym sobą. – Jezus, podążając z uczniami, ofiarowuje im swój czas, wchodzi w ich tok myślenia, po ludzku pozwala im się wygadać. Staje się życzliwym towarzyszem drogi. Daje to, co niezbędne, by oni sami odkryli w nim Jezusa – mówił.
Przykład uczniów idących do Emaus pokazuje jeszcze jeden ważny aspekt pouczania. Należy pamiętać, by nie odbierać radości odkrywania nowego. Jak nauczyć kogoś miłości do gór? Można opowiadać, jak pięknie jest w górach, można pokazać góry na zdjęciach, można nawet wziąć kogoś w góry na wycieczkę i w japońskim stylu oglądać je z okien samochodu. Czy to jednak rozmiłuje? Ci, którzy góry kochają, wiedzą, że nie. Trzeba samemu iść na szlak, zmęczyć się, zmoknąć w ulewie lub spiec w słońcu, by poczuć ich majestat na własnej skórze. Pouczający natomiast może towarzyszyć, wskazując na oznaczenia szlaku, czy czuwając nad bezpieczeństwem. Ks. dr Kowalski podkreślał, że „w pouczaniu nie chodzi o to, by urabiać człowieka na swoją modłę. Nie chodzi o to, co mówi czasem żona o mężu: Już ja go sobie wychowam! Nie chodzi też o to, by pozwolić uzależnić się od siebie i swojej rady tak, że ktoś może zacząć uciekać od własnego życia. Nie wiem, jak pouczać i nie ma prostej odpowiedzi na takie pytanie, bo to, co dobre dla jednego człowieka, dla drugiego wcale nie musi być odpowiednie albo nie w tym momencie. I dlatego myślę, że potrzeba Ducha Świętego, by umieć rozeznać, co tu i teraz dla tego człowieka jest dobre”.

2016-05-19 13:02

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pamięć o Rudce

W środę, 19 kwietnia 1944 r., o świcie wartownicy z miejscowej samoobrony, pilnujący bezpieczeństwa mieszkańców Rudki, jak zwykle rozeszli się do domów. Wtedy okrążyła wieś sotnia «Zalizniaka», wsparta w tym dniu przez bojówki UNS z Nowego Sioła, Gorajca, Lublińca Nowego i Starego, Łówczy i Podemszczyzny. Dramat rozegrał się według przyjętego przez napastników scenariusza. Do przysiółka Wola pod budynek szkoły wjechały od strony Chotylubia dwie furmanki z przebranymi w niemieckie mundury Ukraińcami. Sołtysowi Bazylemu Kalinowiczowi wydano rozkaz, żeby zwołać zebranie w miejscowej szkole. Ten zorientował się, że to podstęp, gdy powiadamiał o tym mieszkańców, padły pierwsze ofiary. Rudczanie rzucili się do ucieczki. Część z nich została zatrzymana na terenie wsi. Nikt nie stawiał oporu. Napastnicy podpalili zabudowania, które przeważnie były kryte strzechą. Niektórzy z mieszkańców schowali się w piwnicach i domowych kryjówkach. Większość nich spłonęła żywcem lub udusiła się dymem. (…) Wiele osób ukryło się w głębokim jarze, nieopodal przysiółka Wola, jednak Ukraińcy odnaleźli ich tam. Spośród zgromadzonych w jarze ludzi wyselekcjonowano mężczyzn powyżej 16 lat i rozstrzelano ich. Jeden z upowców brutalnie odepchnął 10-letnią Janinę Mazurkiewicz od jej ojca Marcina i zastrzelił go. Następnie napastnicy rozstrzelali…” (autor książki podaje ich imiona i nazwiska) – te fakty tak zapisał historyk z Cieszanowa Tomasz Róg w wydanej niedawno książce „Rudka – zarys dziejów wsi dziś nieistniejącej”. Tak, tego dnia zginęło 65 mieszkańców Rudki, spalono wszystkie domostwa. Rudka przestała istnieć. A była to wieś polska (mieszkał w niej tylko 1 Ukrainiec), wśród otaczających ją miejscowości o przewadze ludności ukraińskiej. Wieś, która w 1880 r. liczyła 60 domów, w których żyło 339 mieszkańców., a w 1905 r. zamieszkiwało 432 wiernych wyznania rzymskokatolickiego. Rudka swoją nazwę wywodzi od niewielkiego zakładu metalurgicznego pozyskującego żelazo z przetapianych rud darniowych, wydobywanych z pobliskich torfowisk. Dziś tam, gdzie była wieś, stoi tylko kamienny krzyż upamiętniający zniesienie pańszczyzny w 1848 r. oraz kapliczka w lesie. Przy drodze z Chotylubia do Nowego Brusna ustawiono duży głaz i krzyż oraz umieszczono tablicę z nazwiskami ofiar. Ten pomnik 31 maja 1994 r. poświęcił bp Tadeusz Pieronek. Przy tym pomniku, stojącym na granicy gminy Cieszanów i Horyniec Zdrój, w drugą niedzielę maja co roku spotykają się mieszkańcy, nie tylko tych gmin, ale także byli mieszkańcy Rudki rozproszeni po kraju, których z roku na rok jest coraz mniej. Spotykają się na modlitwie i by zaświadczyć, że pamiętają o swoich rodakach bestialsko zamordowanych. Książka o Rudce jest kolejnym pomnikiem pamięci, zapisanym na papierze, by ocalić od zapomnienia tragiczną przeszłość. Publikacja, napisana w oparciu o dokumenty i wspomnienia naocznych świadków, jest istotnym przyczynkiem do wyjaśnienia niełatwych stosunków polsko-ukraińskich z lat 1943-1947. Przy okazji Tomasz Róg prostuje kłamstwa, jakie pojawiły się w publikacjach ukraińskich o napaści UPA na Rudkę jako akcji odwetowej za rzekome przewiny miejscowych Polaków wobec Ukraińców. Pisze się w nich o współpracy rudczan z niemieckim okupantem i wydawaniu ukraińskich działaczy niepodległościowych w ręce Niemców, by wykazać, że Polacy byli winni tego, co ich spotkało. Tymczasem Rudka jest jednym z przykładów realizowanej przez UPA czystki etnicznej, wypróbowanej już na Wołyniu, a potem realizowanej w Małopolsce Wschodniej.
CZYTAJ DALEJ

Rosjanie zabili 50 księży i zniszczyli ok. 700 kościołów

2024-12-12 10:16

[ TEMATY ]

kościoły

księża

wojna na Ukrainie

rosyjscy okupanci

PAP/EPA

Zniszczone budynki na Ukrainie

Zniszczone budynki na Ukrainie

Podczas wojny rosyjscy okupanci zabili 50 księży i zniszczyli około 700 kościołów - powiedział prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla stacji CBN News.

„Rosjanie traktują różne ukraińskie kościoły mniej więcej jak szkołę. To znaczy, gdziekolwiek weszli na nasze terytorium, niszczyli szkoły i kościoły. Tylko po to, by nie pozostawić po sobie śladu. Dlatego wielu różnych księży zostało schwytanych lub zabitych. Nawiasem mówiąc, zabili 50 księży. Zabili ich na różne sposoby. Są wszystkie dowody na to, jak ich torturowali. Za co ich torturowali? Tylko dlatego, że `mieli` służyć patriarsze Cyrylowi i swojej Cerkwi, a ksiądz służy ludziom i Bogu” - powiedział Zełensky.
CZYTAJ DALEJ

Oryginał jest najważniejszy

2024-12-12 16:25

[ TEMATY ]

Archiwum Diecezjalne w Zielonej Górze

Archiwum Państwowe w Zielonej Górze

Karolina Krasowska

O dokumentach opowiedzieli dyrektor Archiwum Diecezjalnego ks. Robert Kufel oraz panie konserwator - Dominika Przybysz i Joanna Ogińska

O dokumentach opowiedzieli dyrektor Archiwum Diecezjalnego ks. Robert Kufel oraz panie konserwator - Dominika Przybysz i Joanna Ogińska

W Archiwum Państwowym z Zielonej Górze 12 grudnia oficjalnie zakończono projekt w ramach konkursu „Wspieranie działań archiwalnych 2024”, zorganizowanego i sfinansowanego przez Naczelną Dyrekcję Archiwów Państwowych. Celem projektu była konserwacja trzech cennych dokumentów z zasobu Archiwum Diecezjalnego w Zielonej Górze.

Dwie dudki pochodzą z parafii rzymskokatolickiej we Wschowie, jedna z parafii rzymskokatolickiej w Pszczewie. Posiadają spisy typowe dla akt metrykalnych, tj. informacje dotyczące urodzin, zgonów i chrztów. To unikaty i cenne źródło dla badaczy historii naszego regionu. Dokumenty były w tak bardzo złym stanie, że istotnie wymagały działań konserwatorskich. Prace trwały od czerwca do grudnia tego roku. Materiałami zajęły się profesjonalne konserwatorki Dominika Przybysz i Joanna Ogińska.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję