Choć z urodzenia (Zabrze), studiów (Kraków) i pracy zawodowej (Rzeszów) jestem mieszczuchem, to od dwudziestu paru lat mieszkam na podkarpackiej wsi. No to „prowincja prowincji” – powie ktoś zgryźliwie. Ale ja sobie nie krzywduję, obserwuję i pokrótce opisuję życie tej prowincji, a czasami w nim także aktywnie współuczestniczę.
I w tej mojej wiosce, jak w wielu innych małych miejscowościach, aktywnie działa Koło Gospodyń Wiejskich. Co to są za kobiety! Pełne energii i pomysłów, skore do działania społecznego, a pod względem kulinarnym – prawdziwe cudotwórczynie! Mężczyzn w swoje szeregi nie przyjmują, stąd pozostała mi tylko rola ich sympatyka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Takich kobiet, działających w Kołach Gospodyń Wiejskich, jest w Polsce wiele. To tradycja dawna, 150-letnia, piękna i pożyteczna. Kto jej nie docenia, nie rozumie specyfiki wsi i roli kobiet w lokalnych społecznościach.
Dla gospodyń wiejskich znalazła czas i zrozumienie Pierwsza Dama i przyjęła je w Pałacu Prezydenckim. Dla nich znalazła czas, a na Kongres Kobiet nie przyszła! – oburzały się środowiska po(d)stępu społecznego, tak jakby gospodynie nie zasługiwały na większą uwagę (ot, takie „kobiety gorszego sortu”, nieprawdaż?). Cóż, Kongresowi Kobiet musiał wystarczyć lider KOD!