KATARZYNA JASKÓLSKA: – Słyszałam, że w Zespole Szkół Katolickich macie już tyle klas, że zaczęło brakować pomieszczeń.
BOGNA ŚWIDZIŃSKA: – To prawda. Na szczęście udało się pozyskać nowe pomieszczenia dla kolejnych klas. Nabór był w tym roku wyśmienity, bo utworzyliśmy dwie pierwsze klasy gimnazjum, z czego się bardzo cieszymy. Mamy obecnie trzy profile: klasa językowa, politechniczna i artystyczna. Ubiegłoroczny pomysł, żeby profilować już klasy gimnazjalne, sprawdził się. Wpasował się w potrzeby uczniów.
– Ile w sumie klas liczy Zespół Szkół Katolickich?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Mamy dziesięć oddziałów: zerówka, podstawówka od pierwszej do piątej klasy i gimnazjum – dwie pierwsze klasy, druga i trzecia. Szkoła rozrosła się w bardzo krótkim czasie, bo przecież dopiero zaczynamy czwarty rok podstawówki. Bardzo dużo uczniów chce się u nas uczyć, rodzice mówią, że mamy dobrą opinię w mieście. Wiele zawdzięczamy wspaniałym nauczycielom, którzy tu pracują i oddają dzieciakom swoje serce.
– A pamiętam, że były obawy, czy szkoła w ogóle przetrwa. Zmiana miejsca, utworzenie podstawówki – wiele osób nie wierzyło, że to się uda.
Reklama
– W momencie, kiedy szkoła się tu przenosiła, liczyła 45 uczniów. Teraz mamy ich 140. Ta liczba zresztą wciąż się zmienia, wczoraj na przykład przyjęliśmy kolejną uczennicę. Rodzice przenoszą do nas dzieci nawet w ciągu roku szkolnego. Jeżeli jest miejsce w danej klasie, chętnie dziecko przyjmujemy.
– Jak się robi taką dobrą szkołę?
– Po pierwsze bardzo głęboko zawierzyliśmy Panu Bogu. Skoro przez tyle lat szkoła istniała, a borykała się z mniejszymi i większymi problemami, to znaczy, że Panu Bogu na niej zależy. Pozwolił też zebrać wspaniałą kadrę ludzi wierzących, praktykujących, którzy czują powołanie do bycia nauczycielem, wychowawcą, bycia dla dzieciaków i z nimi. To przynosi owoce. Bo dzieci bardzo chętnie tu przychodzą. Niektórzy rodzice opowiadają, że dziecko samo wstaje już o szóstej, bo tak chce iść na lekcje, albo pyta w sobotę, czy szkoła jest na pewno zamknięta.
Wiele robi panująca tu atmosfera. Takiego fajnego grona pedagogicznego nie spotkałam w żadnej szkole. Poza tym wychodzę z założenia, że jeśli nauczyciel przychodzi do pracy bez stresu, jeżeli praca sprawia mu przyjemność, to przenosi się na dzieci. One zupełnie inaczej funkcjonują, bo wiedzą, że ten nauczyciel jest po prostu wewnętrznie radosny.
– A co z problemami uczniowskimi? Tych przecież nigdy nie zabraknie.
Reklama
– Do naszej szkoły chodzą takie dzieci, jak wszędzie, więc to normalne, że pojawiają się mniejsze czy większe nieporozumienia. Staramy się dociec, co jest przyczyną i pomagamy zrozumieć, gdzie został popełniony błąd, by wspólnie znaleźć rozwiązanie. Współpracujemy na linii wychowawca – pedagog – nauczyciele. I ja, jako dyrektor, też o wszystkim wiem. Jeżeli tylko dostaniemy informację o problemie, nigdy tego nie lekceważymy.
– Poziom nauczania też jest ważny.
– Wyniki mamy naprawdę wysokie. Pierwszy i ostatni – jak się okazało – raz przechodziliśmy sprawdzian szóstoklasisty. I wyniki zarówno z części język polski – matematyka oraz z języka obcego uplasowały nas wysoko w porównaniu z resztą zielonogórskich szkół.
– A co z kwestią wychowania? Mieliśmy już ministra oświaty, który uważał, że tylko surowa dyscyplina może przynieść efekt…
– Staramy się, żeby nasz program wychowania od początku oparty był na wartościach, zasadach i konsekwencjach. Rodzicom też na tym zależy, zwłaszcza że patrząc na społeczeństwo kultura osobista coraz bardziej zanika i coraz mniej czasu poświęca się dobremu wychowaniu. Myślę, że dyscyplina w szkole musi być, ale bez radykalizmu. Dzieci i młodzież potrzebują zasad, wcale nie pragną totalnej wolności. Dyscyplina musi być oparta na życzliwości nauczyciela, nie można jej ograniczyć do krzyku, wymagań, braku poszanowania godności ucznia, traktowania go tylko jako numerek w dzienniku. Chodzi o to, żeby nauczyciel jednocześnie pochylał się nad uczniem i od niego wymagał. To procentuje w przyszłości, bo dzieci wiedzą, że są granice, że trzeba się stosować do zasad. Dla dziecka wychowanego bezstresowo zderzenie z dorosłym życiem, z pracą może być bardzo bolesne.
Reklama
– W waszym planie lekcji znaleźć można przedmioty, które kojarzą się raczej z zajęciami dodatkowymi.
– Tak jest, ponieważ uważamy, że jest to dla uczniów korzystniejsze niż zwykłe kółka zainteresowań. W klasie artystycznej mamy np. taniec i więcej godzin języka polskiego, a w klasie politechnicznej zajęcia z architektury. Dzięki temu dzieci nie muszą dojeżdżać na dodatkowe zajęcia, bo mają to ujęte w planie dnia.
– Jak wygląda czesne w szkole?
– W podstawówce to 150 zł miesięcznie, a w gimnazjum 160 zł. Myślę, że nie jest to wygórowana kwota. Nasi uczniowie korzystają też ze stypendiów w ramach programu „Skrzydła”, prowadzonego przez Caritas, niektórym stypendia zapewnia parafia. Teraz rodzicom będzie łatwiej również dzięki programowi 500+.
– Rozmawiamy tuż przed świętem patrona szkoły...
– W tym roku chcemy to uczcić pielgrzymką. 18 września organizujemy dla całej społeczności szkolnej wyjazd z Zielonej Góry do sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Myśliborzu – tam odczytamy Akt Zawierzenia. Później pojedziemy do Rokitna i do Świebodzina, gdzie odmówimy koronkę.