„Sto procent szacunku” – tak śpiewał młodym zebranym na szczycie Ślęży wokalista zespołu „Bethel”. Półtora tysiąca młodych ludzi wspięło się w sobotę 17 września żółtą trasą wspinaczkową na 700-metrową najwyższą górę archidiecezji
Ruszyli na Ślężę, by podziękować za ŚDM. Młodym towarzyszyli duszpasterze, katecheci – im należy się szacunek za ich pracę i bycie z młodzieżą. Największy szacunek należy się organizatorom: dzięki nim na szczycie nie zabrakło bigosu, herbaty, dobrej muzyki i zabawy. – Kościół jest najpiękniejszy, kiedy wy w nim jesteście – wołał ks. Kuba. – Jesteśmy tu dzięki Księdzu Arcybiskupowi, który wymyślił to miejsce dla Was!
Mszę św. w najwyżej położonym kościele archidiecezji odprawił dziekan ks. Zbigniew Słobodecki, homilię wygłosił diecezjalny duszpasterz młodzieży ks. Piotr Wawrzynek, posługę w konfesjonale pełniło kilku kapłanów, siostry wymodliły pogodę – ulewny deszcz zmoczył uczestników dopiero na koniec spotkania.
– Jeżeli jesteś tu dzisiaj – jesteś zwycięzcą! Stoczyłeś walkę, wygrałeś i jesteś! – mówił do młodych ks. Wawrzynek. – Ciąg dalszy nastąpi, kolejne akcje wkrótce! – zapowiedzieli organizatorzy.
Anna Dyba, parafia Ducha Świętego, Wrocław, KSM: Przyjechałam tu, bo chciałam być bliżej Boga i poznać Go na inny sposób, właśnie taki jak to spotkanie tutaj.
Kl. Marcin Wachowiak z parafii katedralnej, Wrocław: Główną motywacją było to, żeby podtrzymać wspólnotę, jaką stworzyliśmy podczas ŚDM. Świadectwo młodych z całego świata, którzy przyjechali na ŚDM owocuje w sercach młodych ludzi.
Reklama
Weronika Dębczyszak, parafia Najświętszego Imienia Jezus, Wrocław, KSM: Atmosfera, jaka była podczas ŚDM i tutaj, na górze Ślęży jest bardzo podobna: tak samo jesteśmy weseli, tak samo modlimy się i bawimy.
S. Monika Głąb z Wołowa, siostry Bożego Serca Jezusa: Takie spotkanie nas jednoczy, choć niektórzy mieli obawy co do pogody czy wspinaczki. Tu widzimy innych, którzy też się zmagają z trudnościami, ze wspinaczką i to bardzo jednoczy. Po drodze na Ślężę kwitła wzajemna pomoc, a teraz – jest wielka radość.
Agnieszka Halicka, katechetka z parafii św. Teresy Wrocław-Osobowice: To są młodzi, którzy świadomie doświadczyli spotkania z papieżem Franciszkiem i młodymi z całego świata. Idąc za jego wezwaniem, by chrześcijaństwo wyszło na ulice – po to tu przyjechaliśmy, by nieść radość chrześcijańską w świat i to się właśnie dzieje tu, na dolnośląskiej górze Tabor.
Ks. Maciej Dębogórski, parafia NMP Bolesnej, Wrocław: To jest młodzież, która obala stereotypy o młodych, którym na niczym nie zależy – bo chętnie przychodzą do kościoła, modlą się, angażują, a my cieszymy się z tego.
Podczas swej pierwszej wizyty w wolnej Ojczyźnie Jan Paweł II skoncentrował swe nauczanie wokół Dekalogu. Przestrzegał rodaków przed absolutyzacją pojęcia wolności, która – jak podkreślał – może prowadzić do nowych form zniewolenia.
Przekonywał, że demokracja winna być budowana na trwałych fundamentach. Apelował o sprawiedliwość społeczną w dobie ekonomicznej transformacji. Wzywał też Kościół do „redefinicji” swego duszpasterstwa wobec nowych wyzwań.
W 1001 r. przebywał w Pereum cesarski krewny Bruno z Kwerfurtu. Pełen zapału, żył Bruno myślą o pracy misyjnej w Polsce i jej krajach ościennych, o czym musiała być
mowa w czasie niedawnej wizyty cesarza u Bolesława Chrobrego. Niewątpliwie Bruno skłonił św. Romualda, który myśl misyjną podejmował kilkakrotnie w życiu, do wysłania na północ małej ekipy
misjonarskiej. Wybrani zostali do niej Benedykt i Jan, cesarz zaś wyposażył ich w księgi i naczynia liturgiczne, może także w inne środki na drogę.
Gdy w początkach 1002 r. przybyli do Polski, na dworze Bolesława Chrobrego zdziwienia nie wywołali, bo rzecz omówiona musiała być już wcześniej, być może w czasie zjazdu gnieźnieńskiego.
Jakkolwiek by było, książę dał im miejsce na erem, a zapewne i środki utrzymania oraz jakieś świadczenia w naturze. Spierano się później, gdzie to miejsce było, ale dziś przyjmuje się powszechnie,
iż osiedlili się na terenie obecnego Wojciechowa pod Międzyrzeczem. Na to wskazywałaby analiza nielicznych źródeł pisanych.
Tam to nowo przybyli mnisi-pustelnicy podjęli swój zwyczajny tryb życia, dzielony pomiędzy pracę, modlitwę i studium. Ponieważ przybyli do Polski w celach misyjnych, rozpoczęli także przygotowania
do tej akcji, przede wszystkim zaś zaczęli przyjmować do swego nielicznego grona młodzieńców z kraju, do którego przybyli.
Na początku zjawiło się kilku: Izaak, Mateusz i Barnaba. Dwaj pierwsi byli rodzonymi braćmi, a pochodzić musieli z rodziny dobrze już schrystianizowanej, skoro także dwie ich siostry
zostały mniszkami. Niektórzy przypuszczają, że wywodzili się z jakiegoś możnego rodu, albo nawet ze środowiska dworskiego, nic jednak dokładniejszego na ten temat nie wiemy. W obejściu
klasztornym była również jakaś służba dodana im przez księcia, zapewne jakiś włodarz, samą jednak społeczność eremicką uzupełniał młody chłopiec Krystyn (Chrystian), pochodzący z tej okolicy. Pełnił
obowiązki kucharza, może nawet był bratem-laikiem, w każdym razie był serdecznie oddany sprawie, której służył.
W świecie tymczasem dokonały się niemałe zmiany. Ze śmiercią Ottona III (1002 r.) inny obrót przybrały nie tylko sprawy polityczne; zahamowaniu ulec musiała także realizacja planów misyjnych.
Bruno, którego eremici spodziewali się w związku z tymi planami, nie przybywał, Bolesław Chrobry wyprawił się do Pragi, między nim a nowym cesarzem narastał konflikt. W takim stanie
rzeczy Benedykt postanowił pojechać po instrukcje do Rzymu, ale w Pradze Chrobry zawrócił go z drogi i zezwolił tylko na to, aby do Włoch wysłać Barnabę.
Wrócił wtedy Benedykt do eremu, a pieniądze (10 funtów srebra), które książę wręczył mu uprzednio, chcąc go użyć do spełnienia misji politycznej, oddał do książęcej kasy. Z początkiem listopada
1003 r. eremici spodziewali się powrotu Barnaby, a wraz z nim wieści, a może nawet decyzji co do podjęcia zamierzonych prac misyjnych. Tymczasem wysłannik nie wracał i oczekiwania
się przeciągały.
10 listopada 1003 r., przed północą, podchmieleni chłopi, bodaj z samym włodarzem książęcym na czele, dokonali na nich rabunkowego napadu, spodziewając się znaleźć u ubogich eremitów
darowane im przez księcia srebro. Jan, Benedykt, Izaak, Mateusz i Krystyn zginęli od miecza 11 listopada 1003 r. Papież Jan XVIII, któremu ocalały Barnaba w jakiś czas później zdał sprawę
z wszystkiego, kanonizował ich niejako viva voce: "bez wahania kazał ich zaliczyć w poczet świętych męczenników i cześć im oddawać".
„Jezus nie uczył matematyki, ale jak mnożyć talenty” - mówił w kościele św. Kazimierza Królewicza w Kruszynie biskup Krzysztof Włodarczyk, który przewodniczył Mszy św. z okazji 100-lecia polskiej szkoły w tym miejscu.
Placówce patronuje bł. kard. Stefan Wyszyński. „Tylko orły szybują nad graniami i nie lękają się przepaści, wichrów i burz. Musicie mieć w sobie coś z orłów” - cytował bp Krzysztof Włodarczyk słowa Prymasa Tysiąclecia, które ten wypowiedział w 1966 roku w Gnieźnie. - Dziękujemy za tych, którzy tworzyli tę szkołę, w niej pracowali, uczniów. Dziękujemy za wszystkich, którzy wymagali od nas. Bójmy się ludzi, którzy niczego od nas nie wymagają. Bójmy się, bo mają oni problem z miłością. Bo jak ktoś naprawdę nas kocha, to mu na nas zależy i wymaga - mówił w homilii bp Włodarczyk.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.