W wyborach liczy się każdy głos, ale kluczowe znaczenie miały stany „wahające się”. Ich przeciwieństwem były te „pewne”, w których przewaga kandydatów demokratów lub republikanów od lat jest ugruntowana. W tym roku „wahało się” aż 13 z 50 stanów, w tym Pensylwania. Do końca nie można było tu przewidzieć, kto wygra. Co prawda zachodnia część już deklarowała poparcie dla Donalda Trumpa, ale wschód i największe miasta – Filadelfia na wschodzie stanu i Pittsburgh na zachodzie – to w większości młody i liberalny elektorat, który mógł pomóc wygrać Hillary Clinton. Mógł, ale nie pomógł.
Czym Donald Trump mógł przekonać mieszkańców Pensylwanii? Zdaniem specjalistów, lepszym wyczuciem panujących tu nastrojów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pas stali
Jeszcze w latach 60. XX wieku stan zaliczano do „pasa stali” – jednego z najbardziej uprzemysłowionych terenów na globie. Pensylwania, z gigantycznymi hutami, stalowniami i górnictwem, najbardziej spośród kilku stanów pracowała na tę nazwę. Jednak wraz z globalizacją miejsca pracy zaczęły stąd odpływać, a Pensylwania – szczególnie jej zachodnia część – zaczęła straszyć ruinami fabryk. „Pas stali” przemianowano na „pas rdzy”. Przykładem takiego upadłego miasta długo był Pittsburgh, wcześniej uważany za stolicę amerykańskiego przemysłu stalowego.
Reklama
Okazało się, że produkcja stali nie jest już tak opłacalna jak wcześniej. Wzrosło bezrobocie, ludzie zaczęli wyjeżdżać. Podczas gdy w 1950 r. w mieście żyło 680 tys. osób (w tym kilkadziesiąt tysięcy imigrantów z Polski), to dziś jest ich już tylko 330 tys. (cała aglomeracja: 2,5 mln). I to mimo że od 20 lat, z małą przerwą na niedawny kryzys, Pittsburgh stale się rozwija i może służyć jako przykład transformacji z miasta przemysłowego w ośrodek nowych technologii.
Od strony gór
Wjeżdżając do Pittsburgha, można zobaczyć urokliwe centrum miasta z nowoczesnymi drapaczami chmur. Widok tym ciekawszy, że zjeżdża się z otaczających je gór. Liczne mosty (jest ich prawie 450, więcej niż w Wenecji!) nad rzekami Ohio i Allegheny i cukierkowe downtown robią duże wrażenie. Ale to otoczenie i widły rzek mają minusy – łatwo się zgubić w plątaninie zjazdów, pętli i skrzyżowań. Mieszkańcy mówią, że jeśli ktoś jeździ autem tutaj, to poradzi sobie wszędzie.
To jest już inne miasto niż 25 lat temu. Poradziło sobie z dołkiem, przekształcając się w znaczący ośrodek uniwersytecki i medyczny, wiodący – nie tylko w USA – w dziedzinie transplantologii. To w Pittsburghu odbyły się pierwsze udane pionierskie przeszczepy nerek, serca, wątroby i trzustki. W wielu szpitalach pracują roboty skonstruowane w oparciu o technologie stworzone w Pittsburghu. Tu znajdują się siedziby dużych firm.
Reklama
Ci, którzy mieli okazję odwiedzić Pittsburgh, ocenią, że to jedno z najładniejszych miast i jeden z najbardziej europejskich zakątków w USA. Pittsburgh jest jednym ze starszych amerykańskich miast, może pochwalić się przepiękną architekturą. Na uwagę zasługują zabytkowe kościoły. Budowano je w miastach, które zakładali Francuzi (większość kolonizatorów była protestantami), dzięki temu można tu podziwiać piękne i monumentalne świątynie. Atrakcją jest Mount Washington – wzgórze górujące nad miastem, na które wiedzie kolejka linowa.
Czek od Putina
Pittsburghowi udało się wyjść z dołka, ale wiele mniejszych miast Pensylwanii nigdy się nie podniosło i to właśnie nastroje ich mieszkańców wykorzystał kandydat Republikanów, obiecując walkę z importem, przywracanie lub obronę miejsc pracy, powrót do dawnych, dobrych czasów.
Clinton nie wyczuła nastrojów – w Pittsburghu ludzie chcieli słyszeć o gospodarce czy o wyrównywaniu szans w coraz kosztowniejszym systemie edukacji i opiece zdrowotnej, tymczasem słyszeli o dostępie do broni, aborcji i prawach mniejszości seksualnych. W czasie kampanii razem z Hillary Clinton wystąpił w Pittsburghu Mark Cuban – popularny miliarder, gwiazdor telewizyjny i właściciel zespołu NBA Dallas Mavericks. Przekonywał ludzi, by nie ufali Donaldowi Trumpowi, bo ten „sprzedałby ich za czek” od prezydenta Rosji. – Czy myślicie, że on dba o was bardziej niż o swoje konto bankowe? – pytał.
W Pensylwanii bardziej chciano jednak słuchać Trumpa, który w zakładach niedaleko Pittsburgha obiecywał zatrzymanie fali globalizacji. – Ta fala całkowicie marginalizuje naszą klasę średnią. Nie musi tak być. Możemy szybko obrócić to na naszą korzyść – mówił do ludzi zawiedzionych brakiem pomysłu polityków na obecną stagnację gospodarczą. To jego posłuchano.
Współpraca: Janusz Mozer