Cóż to jest demokracja, tak często ostatnio przyzywana? Podobno zagrożona. I to nie tylko u nas, ale nawet w Stanach Zjednoczonych, gdzie przez lata była solidnie ugruntowana.
Ale zanim po polsku, to najpierw po grecku. Słowo „demokracja” pochodzi od greckich słów – „demos”, co znaczy lud oraz „kratos”, czyli władza. A zatem władza ludu. To tyle jeśli chodzi o starożytną Grecję, skąd demokracja wzięła swój początek. Obecnie pojęcie demokracji jest trudne do zdefiniowania. Mamy demokrację bezpośrednią, pośrednią, pełną, wadliwą, czy też hybrydową. Była kiedyś demokracja szlachecka. Była nawet demokracja socjalistyczna, która tym różniła się o tej prawdziwej, czym różni się krzesło od krzesła elektrycznego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Nie istnieją konkretne kryteria, które pozwalają na określenie, czy można nazwać jakieś państwo demokratycznym. Za takie uznajemy te, które kojarzą nam się z demokracją parlamentarną. Jednym z kluczowych elementów dla tej formy ustrojowej są wolne wybory. Naród wybiera swych przedstawicieli, a ci sprawują władzę w jego imieniu. Naród, oczywiście, nie jest jednomyślny. Dlatego wybiera różnych polityków, od prawa do lewa i od czerwonych po zielonych. Decyduje jednak większość. Tą większością są raz jedni, raz drudzy. I tu dochodzimy do demokracji po polsku. Otóż, wedle niektórych, większość ma prawo rządzić tylko wtedy, jeśli jest to jedynie słuszna większość. Każda inna większość nie ma racji bytu. U podstaw tej ciekawej idei leży niecodzienna teoria, wedle której, jeśli nierozumny naród źle wybrał, to należy się temu przeciwstawić „siłą i godnością osobistą”, jak mawiał klasyk. Żeby powiedzieć jaśniej, zobrazuje to wypowiedź jednej znanej przedstawicielki kinematografii: „My chcemy, aby było tak jak kiedyś”. Ale „to se ne vrati”, droga pani, i czas to zrozumieć. Żadna władza nie jest wieczna i nie da się przyspawać do foteli sejmowych, nawet jeśli jest „jedynie słuszna”.
W słowniku polskim jest jeszcze słowo „opozycja”. I tu wyróżnić możemy opozycję konstruktywną, która sądząc, że władza się myli, stara się wskazać swój punkt widzenia i własne rozwiązania. Mamy także opozycję totalną, która nie ma własnych pomysłów na rozwiązanie problemów, które nierzadko sama wywołała, ale generalnie jest przeciwko wszystkiemu, bo jak już wspomniano wcześniej, chce, aby było tak jak kiedyś.
Czy można zatem wysunąć śmiałą teorię, że władza, legalnie wybrana przez większość społeczeństwa, może z nikim się nie liczyć? Z pewnością nie. Musi liczyć się z tymi, których reprezentuje. Jeśli jej działania nie są aprobowane, można krytykować, można nawet demonstrować. To władzy da do myślenia, bo za parę lat znowu wybory, które zweryfikują jej działania. Nie wolno jednak przeszkadzać w rządzeniu, bo legalna władza ma do tego mandat. Nie wolno obrażać, atakować, napadać, bo na to jest przykazanie. Nie wolno blokować Sejmu, bo na to jest paragraf. A że komuś się nie podoba, że władza realizuje obietnice wyborcze, że straszny tłok nad morzem, bo ci, których nigdy nie było stać na wypoczynek, wreszcie zabrali tam swoje dzieci? To może denerwować tych, którzy jako jedyni mieli do tego „słuszne prawo”. Pieniądze są wciąż te same, tylko trafiają do innych kieszeni. Do tych, którzy też mają prawo godnie żyć.
Reklama
A co z demokracją? Myślę, że ma się całkiem dobrze. Nikt w Polsce nie atakuje demonstrantów, przeciwnie, to oni bywają agresywni. Nikt nie zakazuje krytyki, czy też przedstawiania własnych pomysłów. Nikt nikogo nie wsadza do więzienia za przekonania. Nie warto zatem szukać wstawiennictwa obcych mocarstw. Taka zabawa źle się dla nas kiedyś skończyła na 123 lata zaborów.
Jeśli już ocenimy demokrację, to warto zapytać, czy ma się ona dobrze w krajach, które tak chętnie nas krytykują. Czy wolna prasa jest na pewno wolna, skoro nie może przekazywać wiadomości o napadach imigrantów na kobiety? I czy decyzją całego narodu władza zaprosiła i nadal przyjmuje ich w swoich krajach?
Można by się jeszcze zastanowić nad demokracją w Stanach Zjednoczonych, o którą wielu się martwi, ale to już problem Donalda Trumpa i chyba sobie z tym poradzi.
* * *
Halina Szydełko
Przewodnicząca Rady Ruchów i Stowarzyszeń Katolickich Diecezji Rzeszowskiej