W Chinach w czasach dynastii Ming mało utalentowani poeci zjadali serca słowików, aby pięknie pisać pieśni i wiersze. Niektórym to pomagało, innych jednak muza poezji – Kaliope nie obdarzała natchnieniem mimo słowiczego menu i zostawali grafomanami bez lirycznej weny. Słowik jest malutkim ptaszkiem, szaro-brązową kulką. Kiedy Pan Bóg rozdawał kolory i malował ptaki, np. papugi czy pawie, słowik w tym czasie naszemu Stwórcy śpiewał. Bogu, chociaż wszystko może, wyczerpał się zapas kolorów do malowania ptaków i zabrakło już barw dla słowika. Toteż Bóg dał mu piękny, „słowiczy” głos.
Reklama
Ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski, duchowny Prałatury Opus Dei w Warszawie: „ Dwie rodziny mieszkały w przylegających segmentach budowlanych. Spokojnie korzystały z tego samego ogrodu. Jedna rodzina miała psa, druga – papugę. Zwierzęta nawzajem się nie znosiły. Papuga wygadywała na psa paskudne rzeczy, a pies tylko czekał na okazję, aby się z nią rozprawić. Pewnej wiosennej soboty rodzina od papugi wyjechała na wesele przyjaciela. W południe właścicielka psa zobaczyła z okna kuchni, że ten niósł w pysku coś brudnego i zabłoconego. Jej obawy się potwierdziły. Pies trzymał w pysku zmasakrowaną papugę. Kobieta znalazła jednak wyjście. Dokładnie obmyła papugę, wyprostowała jej piękne piórka, ułożyła w klatce, jakby ptak spał. Pomyślała, że i na papugi przychodzi życiowy kres. Pies był tylko «wykonawcą» jej przeznaczenia. Następnego dnia z niepokojem oczekiwała na powrót sąsiadów. Wieczorem, słysząc krzyki, zrozumiała, że sąsiedzi odkryli martwego ptaka. Weszła przyjacielsko do ich domu i, patrząc na nieruchomą papugę ze lśniącymi piórami, powiedziała: «Nie wiem, skąd tyle emocji, na każdego przychodzi kres, jasne, że i papudze to się przydarzyło». Sąsiadka odrzekła: «Nie krzyczymy z tej przyczyny. Co nas przeraża i czego nie możemy zrozumieć, to tego, że papuga leży w klatce, a zdechła kilka dni temu i dzieci zakopały ją w ogrodzie»”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Joanna Kossak – profesor nauk leśnych, biolożka, wnuczka malarzy Jerzego Kossaka, i prawnuczka Wojciecha, w wywiadzie: „Człowiek może dużo nauczyć się od zwierząt. Weźmy szeroko już opisaną kolejność dziobania. Kto ma w stadzie najgorzej? Przedostatni. Ostatni wie, że jest na samym dole hierarchii – pogodził się z tym faktem – ale przedostatni ma jeszcze coś do stracenia, może spaść o szczebel niżej. To są najbardziej zestresowane, cierpiące osobniki. Przełóżmy to na grupy ludzi: klasę szkolną, korporację. Te same zachowania”. A ja bym dodał, że w sporcie wyczynowym jest podobnie, bo np. o srebrny medal się nie walczy, srebrny medal się dostaje. Takie mamy zawiłości nie tylko ptasiej miłości...
„Uciekła mi przepióreczka w proso,
A ja za nią, nieboraczek, boso;
Każą mi się pani matki spytać,
Czyli można przepióreczkę chwytać”.
Ludzie mawiają, że „każda liszka swój ogonek chwali”. Myślą, że mówią o ptaku, ale liszka to nie ptaszek, lecz żona lisa – lisica... oraz nazwa osiedli mieszkaniowych w Częstochowie i larwy motyli.
* * *
Andrzej W. Wodziński
Poeta, pisarz, dziennikarz, satyryk, w przeszłości pracownik PR stołecznych teatrów i dziennikarz Polskiego Radia w redakcji rozrywki i satyry