Boże Narodzenie ’39 r. zastało Polskę pogrążoną w wojnie, niegotową na przyjście Jezusa – „Niechaj się rodzi Syn najmilejszy wśród innych gwiazd, ale nie tutaj, nie w najsmutniejszym ze wszystkich miast”.
Kolęda Aleppo
Sięgając do tej przejmującej kolędy, uświadamiamy sobie, co czuli Polacy w kraju zniszczonym wojną, doświadczający ciągłych bombardowań, śmierci bliskich, skazani na tułaczkę w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca. I choć mówiliśmy: „Nigdy więcej wojny” dziś, wsłuchując się w jej słowa wiemy, że mogłaby zmienić tytuł i nazywać się „Kolędą Aleppo”. Każdy jej wers odkrywa przed nami nie tylko Warszawę z czasów wojny, ale także Aleppo – nękane, zbombardowane miasto, w którym „Krzyże wyrosły, krzyże i cmentarz, świeży od krwi”. W którym „dzieci pod szrapnelami padły bez tchu”. To miasto również mogłoby zawołać: „O święta Mario, módl się za nami, lecz nie chodź tu”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
A jednak na chwilę po zakończeniu bombardowań miasta 16 grudnia ubiegłego roku, chrześcijanie na jednym z placów wznieśli choinkę. W wielu zniszczonych kościołach stanęły szopki i pośród gruzów odprawiano Pasterki. Do dziś, z uśmiechem na twarzy, mieszkańcy Aleppo wspominają, jak zgromadzeni wokół choinki śpiewali bożonarodzeniowe pieśni, jak dołączali do nich muzułmanie, wspólnie świętując i radując się, że nastał czas wolny od bomb. W ubiegłoroczne Boże Narodzenie na wojenne zgliszcza wróciła nadzieja, nadzieja na pokój, nadzieja na koniec wojennego koszmaru, nadzieja na normalne życie.
Jakie będzie Boże Narodzenie w tym roku?
Od zakończenia działań wojennych minął rok. Chrześcijanie po raz kolejny szykują się do przeżywania świąt. Choć dwie trzecie miasta ciągle leży w gruzach, to jednak coraz więcej ulic jest uprzątniętych, coraz więcej ludzi porządkuje to, co się da. Otwierają sklepiki i warsztaty rzemieślnicze, wszystko po to, aby wrócić do normalnego życia. Ogromną radość budzi fakt, że wreszcie będzie bieżąca woda, która kilka miesięcy temu wróciła do domowych kranów. Szczęście dają coraz bardziej przewidywalne dostawy prądu, który w niektórych dzielnicach pojawia się na trzy godziny, po czym na trzy godziny jest wyłączany, by powrócić znowu. Do miasta dostarczanych jest także coraz więcej produktów spożywczych, jednak niewiele rodzin pozwoli sobie na obfite, świąteczne posiłki bogate w mięso. Raczej będą to potrawy z ryżu i warzyw, może z odrobiną – śladową ilością – mięsa. Będą mączne dania i ciasta. Niewiele rodzin pozwoli sobie na potrawy z dodatkiem mleka. Świeżego mleka nie widziano tam już od bardzo dawna, a mleko w proszku jest bardzo drogie.
Reklama
Czy wymienią się prezentami? Z pewnością! Ale nie będą to drogie przedmioty, raczej rzeczy pierwszej potrzeby – to, co niezbędne, co potrzebne – buty, odzież. Jest jednak coś, czego w te święta mieszkańcom Aleppo nie zabraknie – choć po zapadnięciu zmroku wciąż słychać bombardowania prowadzone w odległości pięciu, dziesięciu kilometrów od centrum miasta – w swoich rodzinach cieszyć się będą pewnością, że Bóg jest z nimi, że Boże Narodzenie to nie mit przeszłości, ale rzeczywistość, która ciągle się dokonuje.
Cuda, które rodzi wiara
W tym roku byłem tam dwa razy, w marcu i całkiem niedawno, w listopadzie. Odwiedziłem wiele rodzin, które ucierpiały w wyniku działań wojennych. Siadając do wigilijnego stołu będę miał przed oczami rodzinę czteroletniego Hanniego – jego mamę, tatę i dziewięcioletniego brata. Hanni jest chrześcijaninem, choruje na raka, ale jest bardzo dzielnym malcem. Mimo iż ma zaledwie cztery lata, w wielkim zawierzeniu znosi doświadczenie choroby. Był wsparciem dla własnych rodziców, gdy wyniki badań przyniosły wiadomość o nowotworze: „Nie bójcie się! Jezus mnie uzdrowi!”– mówił – „On jest z nami!”. Wciąż ich widzę, gdy siedzą przy stole w swoim mieszkaniu. Hanniego, gdy tuli się do mamy i po raz kolejny ogłasza jej i wszystkim, z taką samą mocą, z jaką uczyniły to anioły w noc Bożego Narodzenia: „On jest z nami!” Widzę uśmiech jego taty i łzy radości w oczach mamy, która widzi, że jej dziecko umacnia wiarę.
W życiu tej rodziny rzeczywiście wydarzył się cud – przyszła pomoc, z Polski, choroba została pokonana, Jezus wejrzał na wiarę ich synka i dał mu życie.
Ślady Wrocławia w Aleppo
Reklama
W czasie Bożego Narodzenia będę miał przed oczami i inną chrześcijańską rodzinę, której szesnastoletnia córka, również dzięki pomocy z Polski, przeszła skomplikowaną operację kręgosłupa. Wchodząc do ich domu, zdziwiłem się widząc na ścianie zawieszone pamiątki z Wrocławia. Na dwóch kawałkach drewna przyklejone widokówki: Katedra i Ratusz. Okazało się, że w latach osiemdziesiątych ojciec tej rodziny był we Wrocławiu. Z wielką radością pokazywał mi album o Wrocławiu. Być może uda się im w pierwszej połowie przyszłego roku wrócić do swojego domu, który ucierpiał w wyniku ostrzału. I dla nich te święta będą czasem doświadczenia, że przychodzący Jezus jest z nimi.
Zostać w ojczyźnie
Myślami będę także przy czterdziestokilkuletnim chrześcijaninie z Aleppo z podwójnym obywatelstwem. Kiedy zaczęła się wojna, mógł wyjechać. Nie chciał! Miał w mieście firmę, która pozwalała mu przed wojną dostatnio żyć. Mówił: „To miasto dało mi szansę rozwoju, wykształcenie, pozwoliło zarobić pieniądze. Nie mogłem go zostawić, gdy pogrążało się w gruzy. To moje miasto!” Został. Stracił wszystko. Co będzie robił w te święta? Będzie dbał, aby nikomu niczego nie zabrakło. Będzie wydawał i roznosił paczki żywnościowe. Zapytany, czy nie żałuje swojej decyzji, odpowiedział zdecydowanie: „Nie!”
Stracić wszystkich, wszystko i wierzyć
Nie wiem, jak będą wyglądać te święta dla pięćdziesięcioletniej chrześcijanki ze wschodniego Aleppo. Wojna odebrała jej męża, rodziców i bliskich krewnych. Bombardowania zniszczyły dom, a kilka miesięcy temu jej dwóch synów zostało wcielonych do armii i wywiezionych na pierwszą linię frontu. Miałem łzy w oczach, gdy ta kobieta, całkowicie pogodzona ze swoim losem, powiedziała: „Wiem, że nie zobaczę ich już nigdy. Nie wiem, co się z nimi stało. Wiem, że walczyli pod Al. Rakka”.
Reklama
Na szczęście wspólnota chrześcijańska nie zostawiła tej kobiety samej. Kiedy opowiadała o swoich synach, murem za nią stały dwie inne chrześcijanki, które są z nią praktycznie cały czas. To one napisały mini projekt, który dzięki Pomocy Kościołowi w Potrzebie został szybko zrealizowany. Wynajęto pomieszczenie, zakupiono regały. Wypełniono je produktami spożywczymi i oddano tej kobiecie, aby prowadziła sklep, aby miała zajęcie i potrzebę życia. Wierzę, że w te święta dzięki solidarności i jedności chrześcijan nie będzie sama i również ona doświadczy, że On jest z nią!
Przyjdź, Panie Jezu!
Mógłbym przywoływać jeszcze wiele obrazów, z którymi wróciłem do Polski. Obrazów, które powracają w snach. To, co ujmuje w spotkanych w Aleppo ludziach, to siła ich wiary.
„O Matko, odłóż dzień Narodzenia na inny czas…” – czy tak chcieliby powiedzieć mieszkańcy zniszczonego Aleppo? Poznałem ich i jestem pewnie, że powiedzieliby raczej: Nie odkładaj! Przyjdź do nas! Przychodź, aby: „narodzić w cieniu wojennych zgliszcz” i „zaraz po narodzeniu rzuć Go na Krzyż”, który dźwigamy każdego dnia…
Przygotowując się do świąt, przeżywając wigilię i radość Bożego Narodzenia, nie zapominajmy o chrześcijanach z Syrii, Iraku, Pakistanu i wielu innych miejsc, gdzie wojny i prześladowania odebrały ludziom domy, dorobek życia, zabrały bliskich, ale nie odebrały im silnej wiary w to, że „o to Panna pocznie i porodzi Syna i nazwie go imieniem Emmanuel – Bóg z nami”.
***
Artykuł jest podziękowaniem, przy okazji świąt Bożego Narodzenia, dla mieszkańców Dolnego Śląska, którzy wsparli akcję „Dar dla Aleppo”. Przypominamy, że zebrano 1,1 mln zł a pieniądze zostały przeznaczone na remont i wyposażenie szpitala w tym zniszczonym wojną mieście.