Walka przegranego obozu liberalno-lewicowego, kłamstwa, szantaże, donoszenie na Polskę, podgrzewanie konfliktów w kraju i za granicą – cały ten „rejwach i mętlik”, jak to słusznie skomentował jeden z pytanych w sondzie ulicznej, źle wpływają na samopoczucie, spokój, normalne życie i pracę zwykłych obywateli. C. K. Norwid pisał o triadzie, której nam dzisiaj bardzo brakuje: piękno – praca – zmartwychwstanie („Bo piękno na to jest, by zachwycało/ Do pracy – praca, by się zmartwychwstało”).
Wydawałoby się, że teraz jest łatwiej osiągać sukcesy, budować swoją karierę, bo przecież jest wolność, są ogromne możliwości zdobywania wykształcenia, odpowiedniej pracy, doskonalenia swoich umiejętności nie tylko w kraju – możemy przecież bez problemów wyjeżdżać, być coraz lepszymi, konkurować z innymi. Jednym słowem – wszystko zależy od nas. W zasadzie jest to prawda, jednak dzisiaj, w wolnej Polsce, życie kolejnych pokoleń wypełnione jest niepokojem, pogonią, chaosem, „rozedrganym pozorem luksusu”. Chęć szybkiego bogacenia się, walka o stanowiska, pieniądze, kariery, popularność w mediach, często ślepe naśladownictwo Zachodu niszczą radość normalnego życia. Gdy się tak żyje, nie ma już czasu i miejsca dla Boga, przestają się liczyć argumenty, prawda, wierność zasadom, honor czy nawet zwykła przyzwoitość.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Jan Paweł II mówił do młodych na początku naszego „kapitalizmu”, w 1991 r.: „Musicie być silniejsi niż warunki, w których przyszło wam żyć. Musicie być mocni tą mocą, którą daje wiara! Musicie być mocni mocą wiary! Dziś tej mocy bardziej wam potrzeba niż w jakiejkolwiek epoce dziejów...”. Są ludzie, którzy zarówno w głębokim PRL-u, jak i po 1989 r. zawsze kierowali się właśnie tą zasadą, o której mówił nasz Papież – szli prostą drogą przez życie, ciężką pracą, uporem udawało im się zrobić wiele dobrego, by z czystym sumieniem patrzeć na siebie w lustrze.
Ostatnio rozmawiałam z Henrykiem Świątkiem, absolwentem Politechniki Warszawskiej, który przez 57 lat pracował w jednym miejscu – w Instytucie Elektrotechniki w Międzylesiu pod Warszawą. Kierował pracą wielu zespołów naukowych, jest autorem i współautorem 15 książek technicznych, podręczników, 240 artykułów, publikacji naukowych, pasjonatem swojej pracy. Do chwili obecnej, do 80. roku życia, codziennie stawiał się do pracy w Instytucie z tą samą ochotą; bez utyskiwania, robił swoje, mając przez tyle lat do czynienia z różnymi ludźmi, o różnych poglądach i zapatrywaniach. Niechętnie mówi o sobie – a miałby o czym: niełatwy start, trudna droga do celu, ale zawsze z Bogiem.
Jak widać, można osiągnąć wiele niezależnie od warunków, od tego, kto rządzi w kraju i jakie panują nastroje, kierując się Dekalogiem, prostymi odwiecznymi zasadami. Najważniejsze w tym przykładzie to fakt, że tacy ludzie, dając wzór własnym życiem, potrafią dobrze wychować dzieci, stworzyć piękne rodziny – a to przecież najważniejsza sprawa, jeśli chodzi o przyszłość Polski. Myślę, że dla Henryka Świątka i jego żony najważniejsi są synowie, ich szczęśliwe rodziny, kolejne pokolenia Polaków. Wykształceni, umiejący korzystać z osiągnięć cywilizacji XXI wieku, pod warunkiem, że „Bóg jest na pierwszym miejscu” – bo wtedy „wszystko jest na właściwym miejscu” (św. Augustyn).