W roku jubileuszu polskiej niepodległości nie sposób się nie zatrzymać przy postaci zmarłego 28 maja 1981 r. prymasa Stefana Wyszyńskiego, o którym Jan Paweł II powiedział w katedrze warszawskiej, dwa lata po jego śmierci, w czasie kolejnej wizyty w Ojczyźnie, jeszcze w stanie wojennym, że „był człowiekiem wolnym i uczył nas, swoich rodaków, prawdziwej wolności”. Dlatego też często mówi się o zmarłym Prymasie jako o „ojcu naszej wolności” czy „ojcu wolnych ludzi”. Należał do pokolenia, którego próg dojrzałości przypadł na początki niepodległej Polski. W 1918 r. jako 17-letni chłopak wstępował właśnie do niższego seminarium duchownego we Włocławku, by rozpocząć drogę ku kapłaństwu. W niepodległej Polsce dokonywała się jego formacja kapłańska i intelektualna jako naukowca, wykładowcy, redaktora i społecznika.
„Niewola” drogą do większej wolności
Reklama
Sam Prymas był człowiekiem wolnym, mimo że przecież doświadczał osobiście przeróżnych form opresji ze strony reżimu komunistycznego. Był wolny od lęku, który paraliżował w latach stalinizmu wielu rodaków, niszczył więzi i atomizował społeczeństwo. Licząc się z aresztowaniem i próbami oczerniania go przed wiernymi, napisał: „Gdy będę w więzieniu, a powiedzą wam, że Prymas zdradził sprawy Boże – nie wierzcie. Gdyby mówili, że Prymas ma nieczyste ręce – nie wierzcie. Gdyby mówili, że Prymas stchórzył – nie wierzcie. Gdyby mówili, że Prymas działa przeciwko Narodowi i naszej Ojczyźnie – nie wierzcie. Kocham Ojczyznę więcej niż własne serce i wszystko, co czynię dla Kościoła, czynię dla niej”. W „Zapiskach więziennych” wyznał: „Do nikogo nie mam w sercu niechęci, nienawiści czy ducha odwetu. Pragnę się bronić przed tymi uczuciami całym wysiłkiem woli i z pomocą łaski Bożej”. W czasie uwięzienia modlił się słowami, które pokazują, że ta wolność przekraczała nawet próg śmierci: „Jeśli Ci to potrzebne, zabij mnie, byleby tylko Kościół w Polsce i Naród był wolny, żył i pracował dla Twojej Chwały”. Mawiał: „Ja nie mam wrogów, tylko ludzi, którzy się uważają za moich wrogów”. Dlatego przebaczył ludziom, którzy uważali go za wroga, czemu dał wyraz w testamencie, który odczytano na jego pogrzebie, w obecności przedstawicieli władz państwowych i wielotysięcznego tłumu: „Uważam sobie za łaskę, że mogłem dać świadectwo prawdzie jako więzień polityczny przez trzyletnie więzienie i że uchroniłem się przed nienawiścią do moich rodaków sprawujących władzę w państwie. Świadom wyrządzonych mi krzywd, przebaczam im z serca wszystkie oszczerstwa, którymi mnie zaszczycili”. Naród żegnał w osobie zmarłego „niekoronowanego króla Polski”, interreksa – duchowego przewodnika.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Duchowym orężem w budowaniu tej wolności była dla Prymasa Matka Zbawiciela. Jan Paweł II powiedział o maryjnej drodze Prymasa: „(...) pod krzyżem Chrystusa stawał zawsze z Maryją, o której mówił: «Wszystko postawiłem na Maryję». Wobec Niej czuł się jak apostoł Jan, jak przybrany syn i rozmiłowany w Bogarodzicy «niewolnik miłości». W tym bezwzględnym oddaniu znajdował swoją duchową wolność (...)”. Gdy składał w Stoczku Warmińskim 8 grudnia 1953 r. osobisty akt oddania się Matce Najświętszej w macierzyńską niewolę, odnalazł w więzieniu drogę ku większej wolności, wierząc, że Ona pomoże mu przetrwać czas próby i nie ulec złu, a narodowi przywróci jedność. Jan Paweł II po latach widział w tej „niewoli miłości” „świętą zależność” i „bezwzględną ufność”, za którymi kryła się „dojrzała wolność”, gdyż jak dowodził, w miłości „nigdy nie odczuwa się niewoli”. Rok po tym akcie w Prudniku Ksiądz Prymas napisał: „Obrona Jasnej Góry dziś – to obrona chrześcijańskiego ducha Narodu, to obrona kultury rodzimej, obrona jedności serc ludzkich w Bożym Sercu. Jest to obrona swobodnego oddechu człowieka”. Po latach często wracał do zdania, że „Maryja dana jest ku obronie Narodu polskiego”. Z takim sztandarem w sercu i w ręku, mając w pamięci słowa zmarłego prymasa Augusta Hlonda – że „zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Najświętszej Maryi Panny” – w sposób szczególny oddawał się Matce na Jasnej Górze, gdzie szukał sił i światła do walki o wolność Kościoła i narodu.
W obronie wolności Kościoła
Reklama
Zasadniczym polem konfliktu między komunistyczną władzą a Kościołem w Polsce była walka o „rząd dusz”, czyli o duszę narodu, jego wewnętrzną, duchową formację. I był to spór zasadniczy, od którego wyniku zależała droga do wolności politycznej. Rozumiał to Ksiądz Prymas, ale rozumieli to także komuniści. Wobec próby narzucenia monopolu ideologicznego Kościół jako potężna siła moralna, broniąca swojej niezależności od reżimu, mająca poważny autorytet w społeczeństwie, a do tego reprezentująca wrogi marksizmowi światopogląd, stanowił główną przeszkodę na drodze do sowietyzacji narodu, czyli duchowego i politycznego zniewolenia. Dlatego zarówno Kościół hierarchiczny, jak i wierni nieustannie musieli borykać się z ograniczeniami narzucanymi przez komunistów. W tych warunkach Ksiądz Prymas starał się wszelkimi możliwymi środkami bronić praw Kościoła, by zapewnić mu warunki do wypełniania jego misji. Kiedy trzeba było, szedł nawet na trudne kompromisy – tak jak w 1950 r. – ale nie ustępował, kiedy działania władz zmierzały do narzucenia Kościołowi kontroli i ingerowania w jego wewnętrzne sprawy. Tak było, gdy w 1953 r. nie uległ naciskom, by potępić skazanego w sfabrykowanym procesie biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka. Był także zwolennikiem zdecydowanego „non possumus”, kiedy władze narzuciły rozwiązania prawne, które dawały im kontrolę nad polityką kadrową w Kościele. Bronił jedności duchowieństwa i Kościoła, a dzięki niezłomnej postawie po uwolnieniu z więzienia stał się w kraju niekwestionowanym autorytetem, z którym musieli się liczyć rządzący. W kolejnych dekadach nie przestawał protestować przeciwko wszelkim próbom ateizowania społeczeństwa, ograniczania prawa do swobodnej katechizacji młodzieży, ograniczania budownictwa sakralnego, demoralizacji, dzielenia Polaków, siania nienawiści społecznej czy wreszcie kwestionowania prawa do życia dzieci poczętych; ponadto wspierał wszelkie pola aktywności katolików, także w sferze społecznej i politycznej. Owoce tej walki przyniosły widoczne rezultaty. W żadnym kraju bloku wschodniego stan i pozycja Kościoła nie przypominały sytuacji w Polsce, a Ksiądz Prymas rozumiał doskonale, że to, co umacniało wolność Kościoła, służyło najlepiej narodowi.
Przez odnowę moralną do wolności narodu
Reklama
Kluczowe znaczenie dla walki o prawa katolickiego narodu, w tym do fundamentalnego prawa do wolności, miała, zdaniem Księdza Prymasa, odnowa moralna, która miała dać mu wewnętrzne uzdrowienie i duchową wolność. Temu celowi służyły najpierw Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego, których dokonano na Jasnej Górze 26 sierpnia 1956 r., a potem w latach 1957-66, oraz program Wielkiej Nowenny przygotowującej naród do obchodów Milenium Chrztu Polski. Matka Boża stała się duchową Patronką tych wielkich duszpasterskich przedsięwzięć. Ponieważ nie wszyscy mogli do Niej przyjechać, Ksiądz Prymas wymyślił peregrynację kopii Jej Cudownego Wizerunku z Jasnej Góry, o której z nieukrywaną czułością powiedział, że w niej Matka Boża „wędruje od parafii do parafii jako Lekarka dusz i Matka Łaski Bożej, budzi najlepsze postanowienia, jednoczy ze swym Synem. Zagląda w każde oczy, przenika wszystkie serca, daje moc do wierności Jasnogórskim ślubom. Pracowity żywot pędzi wśród nas”. Mimo przeszkód i ograniczeń narzucanych ze strony reżimu doszło w tych latach do faktycznej „rekatolizacji” społeczeństwa. Pokolenie młodych ludzi, którzy w drugiej połowie lat 50. XX wieku napływali ze wsi do miast, mogło dzięki temu programowi odwoływać się do systemu wartości wyniesionego ze środowiska rodzinnego. Zamiast „janczarami systemu” stawali się obrońcami wiary, dawali świadectwo – jak w Nowej Hucie w 1960 r., kiedy bronili krzyża i prawa do budowy swojej świątyni, w mieście, które według komunistycznych planów miało być wzorcowym miastem socjalistycznym – „bez Boga”. W ten sposób Ksiądz Prymas przygotował wierzący naród do jubileuszu 1000-lecia chrześcijaństwa w Polsce. 3 maja 1966 r., podczas uroczystości Matki Bożej Królowej Polski na Jasnej Górze, złożył milenijny Akt oddania Polski w macierzyńską niewolę miłości Maryi, Matki Kościoła, „byleby tylko Polska po wszystkie wieki zachowała nieskażony skarb wiary świętej, a Kościół w Ojczyźnie cieszył się należną mu wolnością”. Prymas traktował ten akt jako „polisę ubezpieczeniową”, gwarancję, że Matka Boża po wszystkie wieki, dokąd Polska będzie istniała, nie dopuści w niej do utraty wiary. „W zamian” naród miał oddać się Jej „całkowicie na własność”. W opinii historyków Kościoła, i nie tylko, był to „akt duchowego przymierza z Maryją na wszystkie czasy”, który przez zawierzenie Jej naszej przyszłości stał się swoistym „ubezpieczeniem wolności”. Niezwykle symboliczny wymiar miały „internowanie” przez komunistów kopii jasnogórskiego obrazu oraz cicha zgoda Księdza Prymasa na jej „nielegalne” uwolnienie w 1972 r., które umożliwiło dalszą wędrówkę ikony po kraju. Matka dzieliła los swoich dzieci na drogach walki o wolność Kościoła i narodu, tak jak w 1949 r., kiedy na progu stalinizmu w lubelskiej katedrze płakała nad nimi nieopodal jednej z największych wówczas katowni ubeckich na Zamku Lubelskim.
Jednocześnie Ksiądz Prymas towarzyszył społeczeństwu w jego zmaganiu z komunistycznym systemem. W 1968 r., w proteście przeciw brutalnej przemocy, był ze zmaltretowanymi studentami i wykluczanymi za swoje pochodzenie Polakami o żydowskich korzeniach. W 1970 r. wspierał duchowo rodziny robotników poszkodowanych w masakrze na Wybrzeżu i apelował o „pociechę i chleb dla osieroconych”; wspierał tych, którzy uważali za swój obowiązek „upomnieć się o prawa ludzi pracy”. Solidaryzował się z twórcami inicjatyw przeciw zmianom w konstytucji PRL, które miały doprowadzić do ograniczenia i tak „kadłubowej” suwerenności i praw obywatelskich, i ich wspierał. Nie ukrywał swojego wsparcia dla strajkujących i maltretowanych w 1976 r. robotników w Radomiu i Ursusie, podejmował u władz bezpośrednie interwencje w ich obronie. A gdy przyszedł sierpień 1980 r., otwarcie zadeklarował poparcie dla strajkujących załóg i prawa ludzi pracy do „zrzeszenia się i wypowiadania się”; spotykał się z Lechem Wałęsą i innymi przywódcami związku, apelował o rozwagę i rozsądek. Tuż przed śmiercią osobiście zaangażował się w powołanie Solidarności Rolników Indywidualnych oraz wspierał powstanie NZS.
„Polski Mojżesz”
To nie przypadek, że Księdza Prymasa Polacy często porównywali do Mojżesza, gdyż tak jak on przeprowadził Żydów przez Morze Czerwone, tak kard. Wyszyński przeprowadził naród przez noc komunizmu. Dzięki świadectwu swojej niezłomności, wiary, umiłowania Ojczyzny oraz programowi odnowy moralnej zmarły przed 37 laty Prymas dokonał gruntownej przemiany świadomości społecznej. Otóż dzięki wysiłkowi kierowanego przezeń całego Kościoła w Polsce powstało nowe pokolenie, nazywane „pokoleniem Wielkiej Nowenny i Milenium Chrztu Polski”, które wyrosło na jego nauczaniu, niepozbawionym przecież bardzo krytycznej refleksji nad tożsamością narodu polskiego i jego kondycją moralną podmytą przez demoralizację okresu okupacji i rządów komuny. To pokolenie, podparte autorytetem i nauczaniem dwóch gigantów polskiego ducha – prymasa Wyszyńskiego i papieża Jana Pawła II oraz oddane pod matczyną opiekę Matki Bożej Częstochowskiej, podjęło wysiłek ostatecznego skruszenia pęt systemu totalitarnego, tworząc w 1980 r. ruch Solidarność. Opatrzność Boża pozwoliła jeszcze Księdzu Prymasowi oglądać owoce jego pracy nad wolnością, kiedy życzliwie towarzyszył i radził rodzącej się w latach 1980-81 wielkiej nadziei. Kard. Stefan Wyszyński był osobą, która obok Jana Pawła II najbardziej przyczyniła się do tego, że Polacy, mimo zewnętrznych warunków opresji, poczuli się ludźmi wolnymi wewnętrznie, dla których pragnienie zrzucenia obręczy ateistycznego systemu stało tak potrzebne jak powietrze dla – używając Jego słów – „swobodnego oddechu”.
Dziś, mimo odzyskanej przed ćwierćwieczem suwerenności, trwa zmaganie o polską wolność, w wymiarze zarówno duchowym, jak i politycznym, w życiu osób i całej wspólnoty. Można nawet powiedzieć, że dziś ta walka dramatycznie się nasila – na naszych oczach. Dlatego drogowskaz zmarłego przed 37 laty prymasa Stefana Wyszyńskiego dzisiaj jest tak samo aktualny jak w czasach PRL, kiedy prowadził nas drogami od wolności duchowej do wolności politycznej. Tak samo jak aktualny jest testament Prymasa Tysiąclecia zawarty w słowach: „Jeżeli zostawiam wam jakiś program, to jest nim Maryja”.