Z krótką historią o łuskaniu przez uczniów Jezusa kłosów w dzień szabatu egzegeci mają niemało kłopotu. I wcale nie chodzi o kwestię moralną: czy zrywanie kłosów z cudzego pola nie jest przypadkiem kradzieżą? Żydowskie Prawo zezwalało na takie zachowanie. Kłopoty są innej natury. Problem stwarza już sama obecność Jezusa i uczniów wśród pól, gdzie mogli łuskać kłosy. Ponieważ nie starali się o żywność w jakiejś miejscowości, należy przypuszczać, że byli oddaleni od najbliższej osady o dystans przekraczający drogę szabatową. Jeszcze więcej wątpliwości budzi obecność w tym miejscu faryzeuszy, co sprawia, iż wydaje się, że są naocznymi świadkami sceny. Czyżby owi rygoryści w przestrzeganiu przepisów Prawa sami naruszyli dystans drogi szabatowej? Kłopotu nastręczają także słowa Jezusa: „Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy znalazł się w potrzebie, i poczuł głód on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana, i jadł chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał również swoim towarzyszom” (Mk 2, 25-26). W historii Dawida nie chodzi o Abiatara, ale o Achimeleka. Poza tym król nie udawał się wcale do domu Bożego, lecz do miejscowości Nob.
Lektura tej krótkiej sceny sprawia biblistom niemało problemów i budzi wątpliwości co do stuprocentowej wiarygodności historycznej. Jedno jest pewne: Jezusowe przekonanie, że to szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie odwrotnie. Bo instytucje są po to, by służyły człowiekowi. Tę samą prawdę w nieco innych słowach wyraził w swej pierwszej encyklice Jan Paweł II. W „Redemptor hominis” napisał prosto: „Człowiek jest pierwszą drogą, po której winien kroczyć Kościół w wypełnianiu swojego posłannictwa”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu