Karol Wojtyła już jako młody człowiek wiedział, że jego powołaniem jest praca dla Polski. Zrazu „obsadzał się” jednak w innej roli: jako twórca chciał przez słowo pracować nad odrodzeniem moralnym narodu. Młody Wojtyła wierzył w misję dziejową powierzoną przez Boga ludziom sztuki, tej wiary nie podkopała nawet niemiecka okupacja. Na początku wojny w liście do swego przyjaciela, krajana z Wadowic, aktora i reżysera Mieczysława Kotlarczyka wyznał: „Taka jest we mnie chęć pracy w przyszłej Ojczyźnie. Mieczowy to ja nie jestem kawaler, jak to artysta, ale jej teatr budować i poezję, choćby za pół darmo, entuzjazmem i ekstazą, całą słowiańską duszą, całym zapałem i miłością z zakasanymi rękawy”.
Opatrzność wskazała Karolowi inną rolę. „Całym zapałem i miłością” przyszło mu jako księdzu, biskupowi, kardynałowi i papieżowi służyć Polsce.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Porwać Papieża do Polski
Reklama
Mało się mówi o tym, jak wielką ofiarę poniósł kard. Karol Wojtyła, tracąc Ojczyznę, aby przyjąć misję pasterza powszechnego. Tęsknota za nią trawiła go już od pierwszych dni pontyfikatu. Ledwie tydzień przeżył jako gospodarz Pałacu Apostolskiego, gdy w Liście do Polaków wyznał: „Niełatwo jest zrezygnować z powrotu do Ojczyzny, «... do tych pól umajonych kwieciem rozmaitem, pozłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem» – jak pisał Mickiewicz, do tych gór i dolin, i jezior, i rzek, do tych ludzi umiłowanych, do tego Królewskiego Miasta”.
Podczas pierwszej audiencji dla Polaków, 23 października 1978 r., przygarnął do piersi swego kolegę ze studiów polonistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz z kamieniołomów „Solvay”, a wówczas znanego pisarza – Wojciecha Żukrowskiego i powiedział: „Wojtek, jakiś ty szczęśliwy, że wracasz”.
Dwa tygodnie po powrocie do Rzymu ze swej pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny, 27 czerwca 1979 r., po audiencji na Placu św. Piotra podszedł do grupki księży z archidiecezji poznańskiej. Chwycił za prawe ramię ks. Tadeusza Szmyta, popatrzył w niebo i powiedział: „Księża, jak następny raz przyjedziecie do Rzymu, to porwijcie papieża do Polski”. „Widać było w tym spojrzeniu w niebo taką nostalgię za Polską. Ta chwila utkwiła mi w pamięci na całe życie” – wspominał po latach ks. Szmyt, obecnie infułat w Ostrowie Wielkopolskim.
Naród ocalony dzięki kulturze
Reklama
8 maja 1979 r. Jan Paweł II ogłosił list apostolski „Rutilans agmen”, w związku z dziewięćsetną rocznicą męczeńskiej śmierci św. Stanisława, biskupa krakowskiego. List był skierowany do Kościoła w Polsce, ale watykaniści śledzący działalność nowego Papieża zauważyli bezprecedensowe sformułowanie, które się pojawiło w owym dokumencie. Mianowicie Jan Paweł II określił się jako „syn ziemi polskiej”. Tego nie było w dziejach papiestwa, bowiem następcy św. Piotra odcinali się od swego pochodzenia, „wynaradawiali się”, np. Pius XII, przyjmując Włochów, mówił do nich o „waszej” ojczyźnie. Dla Jana Pawła II natomiast polskie pochodzenie było więzią szczególną z rodakami, co zawsze z dumą podkreślał.
Więcej – polskość papieża okazała się motorem jego pontyfikatu, a nie kulą u nogi, bo z Polski przyniósł na tron Piotrowy to, co najlepsze. Dlatego na największych i najbardziej prestiżowych międzynarodowych forach, choć występował jako papież, najwyższy przedstawiciel Stolicy Apostolskiej, podkreślał swoje pochodzenie, stając się tym samym najwspanialszym ambasadorem polskości.
2 października 1979 r., przemawiając podczas 34. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku, upomniał się o respektowanie najważniejszych praw człowieka, w tym gwałcone w reżimach totalitarnych prawo do wolności sumienia. Jakim argumentem się posłużył, aby uzasadnić, poza argumentacją ewangeliczną, swoje zaangażowanie w obronę praw człowieka? Wczytajmy się w jego słowa: „ (...) byłbym niewierny historii naszego stulecia, byłbym nieuczciwy wobec wielkiej sprawy człowieka, której wszyscy pragniemy służyć, gdybym, pochodząc z tego kraju, na którego żywym ciele skonstruowano kiedyś Oświęcim, milczał na ten temat”. W ten sposób Jan Paweł II wzmacniał swoje stanowisko, aby zaapelować o przestrzeganie praw człowieka.
Reklama
Niedługo potem, 2 czerwca 1980 r., w siedzibie UNESCO w Paryżu, w obecności luminarzy europejskiej kultury i polityków, Jan Paweł II wygłosił kolejne ze swoich najważniejszych przemówień, którego główną tezą było sformułowanie, że człowiek staje się bardziej człowiekiem przez kulturę, bardziej „jest”. Ponownie odwołał się do polskich doświadczeń. „Jestem synem Narodu, który przetrwał najstraszliwsze doświadczenia dziejów, który wielokrotnie sąsiedzi skazywali na śmierć – a on pozostał przy życiu i pozostał sobą. Zachował własną tożsamość i zachował pośród rozbiorów i okupacji własną suwerenność jako Naród – nie w oparciu o jakiekolwiek inne środki fizycznej potęgi, ale tylko w oparciu o własną kulturę, która okazała się w tym wypadku potęgą większą od tamtych potęg” – powiedział Ojciec Święty. Wyraził w ten sposób przekonanie, że jego naród przetrwał dzięki kulturze.
Miesiąc wcześniej tłumaczył mieszkańcom stolicy Ghany, Akry: „Przez moje własne pochodzenie, wykształcenie i historię mojej ojczyzny nauczyłem się cenić wysoko siłę, jaką dla każdego narodu jest jego kultura”.
Jan Paweł II wydobywał z polskiej kultury i ukazywał światu to, co najwartościowsze. Przywoływał rektora Akademii Krakowskiej Pawła Włodkowica, który – w czasie gdy potężny zakon krzyżacki nawracał pogan siłą na chrześcijaństwo – dowodził, że szerzenie wiary należy do teologów, a nie do wojowników. Podczas gdy XVI-wieczną Europą targały wojny religijne, a moc obowiązującą miała zasada: „cuius regio, eius religio” (czyja władza, tego religia), wspominany przez Papieża Zygmunt August odpowiadał swoim poddanym: „Nie jestem królem waszych sumień”.
Dzięki Janowi Pawłowi II świat dowiedział się o istnieniu najgenialniejszych poetów epoki romantyzmu, o polskich bohaterach narodowych, świętych. Ba, wielu dzięki niemu dowiedziało się, że istnieje taki kraj jak Polska.
„Los Polski nie może być obojętny światu”
Reklama
Papież przez cały czas manifestował łączność i solidarność z narodem, z którego się wywodził, szczególnie w trudnych dla Polaków chwilach. 16 grudnia 1980 r., wobec zagrożenia agresją sowiecką, napisał list do Leonida Breżniewa, przewodniczącego Prezydium Rady Najwyższej ZSRR, aby zrobił, co tylko w jego mocy, żeby to zaniepokojenie „zostało wyeliminowane”. W kraju krążyły wówczas pogłoski, że gdyby weszli Rosjanie, Papież przyjechałby do Polski. Nie mógłby zrobić czegoś takiego, niemniej wyrażane powszechnie w poufnych rozmowach rodaków oczekiwania pokazują, w jakim stopniu Jan Paweł II ucieleśniał nadzieję i wiarę, że nie zostawi ich samych.
Dowiódł tego w czasie stanu wojennego, kiedy w imię solidarności i łączności z Polakami zapalił w Wigilię 1981 r. świecę w oknie Pałacu Apostolskiego i napisał list do gen. Wojciecha Jaruzelskiego „z usilną prośbą i zarazem z gorącym wezwaniem o zaprzestanie działań, które przynoszą ze sobą rozlew krwi bratniej”. Emisariuszom generała powiedział w Rzymie: „Polacy nie zasłużyli na to, co im zrobiliście”. Podczas audiencji i spotkań z politykami apelował o solidarność z Polakami, co uruchomiło lawinę pomocy humanitarnej dla Polski.
Solidarność z rodakami objawił szczególnie podczas drugiej pielgrzymki do Ojczyzny w 1983 r., kiedy w Polsce trwał jeszcze stan wojenny. Jak wyznał, przybył do rodaków „z wewnętrznej potrzeby serca”, w „trudnym momencie dziejów Ojczyzny”. W homilii na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie przypomniał całemu światu o prawie Polski do suwerennego bytu i zaapelował do sumień ludzi na całym świecie: „Los Polski w 1983 r. nie może być obojętny narodom świata – zwłaszcza Europy i Ameryki”. Podkreślił, że zasługuje na to naród, który podczas II wojny światowej wypełnił z nawiązką swoje zobowiązania sprzymierzeńcze.
Nauczyciel patriotyzmu
Gdyby pozbierać wszystkie przemówienia i teksty Jana Pawła II poświęcone Polsce, zebrałby się ogromny tom. Jego nauczanie było także dla Polaków lekcją historii, wydobywającą z naszych dziejów to, co najszczytniejsze, przywrócił nam dumę z bycia Polakami. Uczył nas też odpowiedzialności za to „wielkie wspólne dziedzictwo, któremu na imię Polska”. Podczas Apelu Jasnogórskiego w 1983 r. powiedział: „To imię nas wszystkich określa. To imię nas wszystkich zobowiązuje. To imię nas wszystkich kosztuje”. I dodał: „Nie pragnijmy takiej Polski, która by nic nie kosztowała”. Bo – należy dopowiedzieć – tylko to, co kosztuje, ma wielką wartość i bardziej się ceni.
Uczył kochać „wszystko, co Polskę stanowi”. Karol Wojtyła urodził się i wzrastał w wolnej Polsce. Znał cenę wolności. Jednym z najbardziej zapamiętanych obrazów z pielgrzymek do Polski jest jego wizyta 13 czerwca 1999 r. na cmentarzu żołnierzy wojny polsko-bolszewickiej w Radzyminie pod Warszawą. Stary Papież, u schyłku życia, drżącym głosem wypowiedział wdzięczność i wyraził wielki dług wobec tych, którzy w roku jego urodzenia „podjęli walkę z najeźdźcą i zwyciężyli, płacąc za to swoim życiem”.