Reklama

Mezopotamia albo oblicze „demokratycznej żandarmerii”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Często to, czego dowiadujemy się z mediów, niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Nie dzieje się tak jednak z powodu braku możliwości informowania o prawdzie – po prostu media stały się raczej środkami mentalnej przemocy, a nie są już rzetelnymi źródłami informacji o świecie.

Jestem właśnie w Mezopotamii i śpię w Karbali. Gdybym się kierował opowieściami dziennikarzy i medialnymi sensacjami, to pewnie nigdy by tu moja noga nie postała. Mam jednak taki uporczywy zwyczaj, że wszystko lubię sprawdzić na własnej skórze. Inaczej w tym zawodzie po prostu się nie da.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Właśnie z ekipą realizującą „Świętych z Doliny Niniwy” przenieśliśmy się w „najbardziej niebezpieczny rejon” Iraku, do Karbali. Chcemy poznać myślenie szyickich przywódców, a to przecież „królestwo” Muktady as-Sadra, którego partia niedawno zwyciężyła w wyborach do irackiego parlamentu. As-Sadr to ten sam przywódca, którego bojownicy stoczyli w kwietniu 2004 r. bitwę o City Hall z polskimi żołnierzami. Nasi żołnierze zabili tam wówczas wielu szyickich bojowników, każdy z nich miał swoją rodzinę.

W polskich gazetach, jeżeli w ogóle pisano o Karbali, to tylko jako o bardzo niebezpiecznym miejscu Iraku. Powstał nawet nieudany film fabularny o bitwie Polaków z bojownikami As-Sadra, która miała miejsce właśnie w świętym mieście Karbala.

Tymczasem my – było nie było ekipa filmowa z Polski – przejechaliśmy z Bagdadu do Karbali właściwie bez żadnych większych przygód. Droga wiedzie przez terytoria, które jeszcze do niedawna były we władaniu terrorystów z tzw. Państwa Islamskiego. Wcześniej przelot ze stolicy Kurdystanu – Erbilu do Bagdadu, a więc teoretycznie sami prosiliśmy się o kłopoty, tymczasem wszystko odbyło się nieomal bez trudności. Gdyby nie liczyć zatrzymania przez partyjną milicję Nuriego al-Malikiego (tuż przed samą Karbalą), to właściwie nic się nie wydarzyło.

Reklama

Na miejscu nie spotkaliśmy się ze spodziewaną wrogością – czekali na nas niezwykle gościnni ludzie. Czekał na nas także pachnący z daleka tradycyjny posiłek – tashrib. Zabito barana i podano go ze świeżymi warzywami, prosto z ogrodu, i z przepysznymi chlebkami naan. Nasz gospodarz Mohamed otoczył nas opieką do tego stopnia, że towarzyszył nam – wraz ze swoim pistoletem – przez cały dzień, gdy nagrywaliśmy wywiady i sytuacje w najświętszych miejscach szyitów – meczetach imama Husajna i imama Abbasa.

Ludzie w Karbali są życzliwi i dobrze do Polski usposobieni, ze zdziwieniem obserwowaliśmy, jak serdecznie odnoszą się do siebie i jak głęboko przeżywają swoje religijne uczucia. Karbala jest po prostu inna niż jej medialny obraz.

Wszystkie te – dość proste i banalne – obserwacje piszę, aby opowiedzieć Państwu, jak głęboko jesteśmy manipulowani przez światowe media, jak bardzo wciska się nam do głów nieprawdziwe obrazy i informacje. Karbala, położona nad starożytnym Eufratem, jest miastem, które trzeba długo poznawać, aby zrozumieć jego rytm i niezrozumiałe dla przybyszów reguły. Jest tu dużo biedy i chaosu, akurat spadły ulewne deszcze i wszystkie ulice przykrył dywan błota. Ludzie sprawiają wrażenie zadowolonych, są jednak biednie odziani i jedzą proste, niewyszukane posiłki.

Cała nasza podróż na południe Iraku budzi jednak niewesołe refleksje. Ten kraj jeszcze na początku nowego wieku był dobrze zorganizowanym i dostatnim organizmem. Miał jednak poważną wadę – rządził w nim dyktator, który nie chciał słuchać globalnych nauczycieli. Wyznaczał Irakowi swój własny rytm życia. Tego różnym zakątkom świata nie mogą darować ci, którzy wiedzą lepiej, jak żyć i jak „wprowadzać demokrację”. Kraj, który leży na morzu ropy, jest teraz biedny, opanowany chaosem i podzielony. Ktoś zapyta: Kto na tym skorzystał? Odpowiedź jest najprostsza z możliwych: Ano ci, którzy zarabiają krocie na ropie naftowej – globalne koncerny. Czy zatem nie jest tak, że pod płaszczykiem „wprowadzania demokracji” załatwia się zupełnie inne interesy?

Reklama

Jakiś czas temu byłem w Iranie i tam także ze zdziwienia przecierałem oczy – wielka kultura, wysoki poziom nauczania, miłe odnoszenie się ludzi wobec siebie. Ale przecież jest to jeden z najbardziej znienawidzonych przez światowe media krajów, newralgiczny punkt wytyczonej przez Stany Zjednoczone „osi zła”. Czy zatem ludzie nie mają prawa żyć po swojemu, muszą koniecznie przechodzić „demokratyczne rewolucje”? Co dobrego wynikło z tej zachodniej walki o prawa człowieka w Egipcie, Iraku, Syrii, Libii i wielu innych krajach? Przecież w każdym z nich wydarzenia przebiegają według tego samego schematu: najpierw pojawiają się „demokratyczni rewolucjoniści”, potem Zachód udziela im coraz większej pomocy, wybuchają walki, następuje coraz większe skłócenie, tworzą się samozwańcze milicje i prywatne armie, czasem dochodzi do interwencji zbrojnej wojsk z krajów „demokratycznej demokracji” i w efekcie ludzie stają się biedakami uzależnionymi od pomocy serwowanej im przez organizacje z kręgu tzw. „charity business”, których działacze – za ogromne pieniądze – goszczą się w pięciogwiazdkowych hotelach i pomagają w ten sposób, że coraz bardziej uzależniają ludzi od swojej – mocno symbolicznej – pomocy. Bogacą się na tym ci, którzy ową pomocą zawiadują, a... biedni stają się coraz biedniejsi.

Wiem, że opisywanie spraw w ten sposób ściąga na głowę kłopoty, ale dalibóg nie mogę przejść w milczeniu wobec faktów. Krajem, w którym naprawdę łamane są prawa człowieka, choćby prawo do swobodnego wyznawania własnej religii, jest Arabia Saudyjska, nikt z dziennikarzy wielkich mediów nie odważy się jednak wytykać tego Saudom. To przecież najlepszy sojusznik USA, po cichu – pomimo bycia kolebką najbardziej fanatycznej odmiany islamu – akceptowany także przez Izrael. Tuż za granicą Arabii Saudyjskiej rozgrywa się teraz najbardziej przerażająca i nieludzka wojna w Jemenie. Nikt jednak nie publikuje sążnistych apeli o zaprzestanie mordowania Jemeńczyków. Nikogo nie obchodzą zagłodzone tam dzieci. Wojna w Jemenie jest udziałem Saudów i jest na rękę Izraelowi, więc należy o niej po prostu taktownie milczeć. W Palestynie snajperzy izraelskiej armii mordują nieposiadających broni Palestyńczyków, którzy demonstrują, upominając się o najbardziej elementarne prawa współczesnego człowieka. I co? Czy przeczytaliście gdzieś rzetelne relacje o zbrodniach popełnianych na Palestyńczykach?

Reklama

W Chinach komunistyczna partia, z zimną krwią, masakruje muzułmańskich Ujgurów. Czy ktoś głośno o tym mówi, czy ktoś upomina się o prawa człowieka? Nie! Dobre relacje z chińską satrapią są bowiem – chociażby z biznesowego punktu widzenia – dużo bardziej cenne niż „szerzenie demokracji”, wszak z Chińczykami każdy, prędzej czy później, będzie ubijał interesy.

Powiecie: jak świat światem tak było, jest i będzie, czy ma to jednak oznaczać, że na świecie żyją równi i równiejsi ludzie?!

2018-12-11 12:41

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wierność i miłość braterska dają moc wspólnocie

2024-04-23 13:00

Marzena Cyfert

Rejonowe spotkanie presynodalne w katedrze wrocławskiej

Rejonowe spotkanie presynodalne w katedrze wrocławskiej

Ostatnie rejonowe spotkanie presynodalne dla rejonów Wrocław-Katedra i Wrocław-Sępolno odbyło się w katedrze wrocławskiej. Katechezę na temat Listu do Kościoła w Filadelfii wygłosił ks. Adam Łuźniak.

Na początku nakreślił kontekst rozważanego listu. Niewielkie, lecz bogate miasteczko Filadelfia zbudowane zostało na przełęczy, która stanowiła bramę do głębi półwyspu. Było również bramą i punktem odniesienia dla hellenizacji znajdujących się dalej terenów. Mieszkańcy Filadelfii mieli więc poczucie, że są bramą i mają misję wobec tych, którzy mieszkają dalej.

CZYTAJ DALEJ

Św. Wojciech, Biskup, Męczennik - Patron Polski

Niedziela podlaska 16/2002

Obok Matki Bożej Królowej Polski i św. Stanisława, św. Wojciech jest patronem Polski oraz patronem archidiecezji gnieźnieńskiej, gdańskiej i warmińskiej; diecezji elbląskiej i koszalińsko-kołobrzeskiej. Jego wizerunek widnieje również w herbach miast. W Gnieźnie, co roku, w uroczystość św. Wojciecha zbiera się cały Episkopat Polski.

Urodził się ok. 956 r. w czeskich Libicach. Ojciec jego, Sławnik, był głową możnego rodu, panującego wówczas w Niemczech. Matka św. Wojciecha, Strzyżewska, pochodziła z nie mniej znakomitej rodziny. Wojciech był przedostatnim z siedmiu synów. Ks. Piotr Skarga w Żywotach Świętych tak opisuje małego Wojciecha: "Będąc niemowlęciem gdy zachorował, żałość niemałą rodzicom uczynił, którzy pragnąc zdrowia jego, P. Bogu go poślubili, woląc raczej żywym go między sługami kościelnymi widząc, niż na śmierć jego patrzeć. Gdy zanieśli na pół umarłego do ołtarza Przeczystej Matki Bożej, prosząc, aby ona na służbę Synowi Swemu nowego a maluczkiego sługę zaleciła, a zdrowie mu do tego zjednała, wnet dzieciątko ozdrowiało". Był to zwyczaj upraszania u Pana Boga zdrowia dla dziecka, z zobowiązaniem oddania go na służbę Bożą.

Św. Wojciech kształcił się w Magdeburgu pod opieką tamtejszego arcybiskupa Adalbertusa. Ku jego czci przyjął w czasie bierzmowania imię Adalbertus i pod nim znany jest w średniowiecznej literaturze łacińskiej oraz na Zachodzie. Z Magdeburga jako dwudziestopięcioletni subdiakon wrócił do Czech, przyjął pozostałe święcenia, 3 czerwca 983 r. otrzymał pastorał, a pod koniec tego miesiąca został konsekrowany na drugiego biskupa Pragi.

Wbrew przyjętemu zwyczajowi nie objął diecezji w paradzie, ale boso. Skromne dobra biskupie dzielił na utrzymanie budynków i sprzętu kościelnego, na ubogich i więźniów, których sam odwiedzał. Szczególnie dużo uwagi poświęcił sprawie wykupu niewolników - chrześcijan. Po kilku latach, rozdał wszystko, co posiadał i udał się do Rzymu. Za radą papieża Jana XV wstąpił do klasztoru benedyktynów. Tu zaznał spokoju wewnętrznego, oddając się żarliwej modlitwie.

Przychylając się do prośby papieża, wiosną 992 r. wrócił do Pragi i zajął się sprawami kościelnymi w Czechach. Ale stosunki wewnętrzne się zaostrzyły, a zatarg z księciem Bolesławem II zmusił go do powtórnego opuszczenia kraju. Znowu wrócił do Włoch, gdzie zaczął snuć plany działalności misyjnej. Jego celem misyjnym była Polska. Tu podsunięto mu myśl o pogańskich Prusach, nękających granice Bolesława Chrobrego.

W porozumieniu z Księciem popłynął łodzią do Gdańska, stamtąd zaś morzem w kierunku ujścia Pregoły. Towarzyszem tej podróży był prezbiter Benedykt Bogusz i brat Radzim Gaudent. Od początku spotkał się z wrogością, a kiedy mimo to próbował rozpocząć pracę misyjną, został zabity przez pogańskiego kapłana. Zabito go strzałami z łuku, odcięto mu głowę i wbito na żerdź. Cudem uratowali się jego dwaj towarzysze, którzy zdali w Gnieźnie relację o męczeńskiej śmierci św. Wojciecha. Bolesław Chrobry wykupił jego ciało i pochował z należytymi honorami. Zginął w wieku 40 lat.

Św. Wojciech jest współpatronem Polski, której wedle legendy miał także dać jej pierwszy hymn Bogurodzica Dziewica. Po dziś dzień śpiewa się go uroczyście w katedrze gnieźnieńskiej. W 999 r. papież Sylwester II wpisał go w poczet świętych. Staraniem Bolesława Chrobrego, papież utworzył w Gnieźnie metropolię, której patronem został św. Wojciech. Około 1127 r. powstały słynne "drzwi gnieźnieńskie", na których zostało utrwalonych rzeźbą w spiżu 18 scen z życia św. Wojciecha. W 1928 r. na prośbę ówczesnego Prymasa Polski - Augusta Kardynała Hlonda, relikwie z Rzymu przeniesiono do skarbca katedry gnieźnieńskiej. W 1980 r. diecezja warmińska otrzymała, ufundowany przez ówczesnego biskupa warmińskiego Józefa Glempa, relikwiarz św. Wojciecha.

W diecezji drohiczyńskiej jest także kościół pod wezwaniem św. Wojciecha w Skibniewie (dekanat sterdyński), gdzie proboszczem jest obecnie ks. Franciszek Szulak. 4 kwietnia 1997 r. do tej parafii sprowadzono z Gniezna relikwie św. Wojciecha. 20 kwietnia tegoż roku odbyły się w parafii diecezjalne obchody tysiąclecia śmierci św. Wojciecha.

CZYTAJ DALEJ

Życzenia przewodniczącego KEP dla biskupa sosnowieckiego nominata

2024-04-23 15:38

[ TEMATY ]

abp Tadeusz Wojda SAC

bp Artur Ważny

Karol Porwich/Niedziela

Abp Tadeusz Wojda SAC

Abp Tadeusz Wojda SAC

„W imieniu Konferencji Episkopatu Polski pragnę przekazać serdeczne gratulacje oraz zapewnienia o modlitwie w intencji Księdza Biskupa, kapłanów, osób życia konsekrowanego oraz wszystkich wiernych świeckich Diecezji Sosnowieckiej” - napisał abp Tadeusz Wojda SAC, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski w liście przesłanym na ręce biskupa sosnowieckiego nominata Artura Ważnego. Nominację ogłosiła dziś w południe Nuncjatura Apostolska w Polsce.

„Życzę Księdzu Biskupowi coraz głębszego doświadczania „bycia posłanym” czyli podjęcia misji samego Jezusa Chrystusa, który w pasterskim posługiwaniu objawia miłość Boga do człowieka” - napisał przewodniczący Episkopatu do bp. Artura Ważnego mianowanego biskupem sosnowieckim. „Życzę, aby codzienna bliskość Ewangelii i Eucharystii prowadziły do uświęcenia Księdza Biskupa oraz powierzonego jego pasterskiej pieczy Ludu Bożego Diecezji Sosnowieckiej” - dodał.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję