Publikujemy tekst homilii:
W pierwsze Boże Narodzenie, dwa tysiące lat temu, Jezus narodził się wśród zwykłych ludzi, wykonujących proste zajęcia, wśród pasterzy, o których sądzono, że trudno im będzie osiągnąć zbawienie, bo jako ludzie niewykształceni nie znali wystarczająco prawa mojżeszowego. Jezus narodził się wśród takich ludzi, bo dla takich ludzi przyszedł na świat; przyszedł ocalić tych, którzy nie mają ratunku, dla których nie widać ocalenia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Gdyby Jezus mógł być z nami fizycznie obecny, też obchodziłby Dzień Chorego w szpitalu. Tak, jak robimy to my, zebrani tego wieczora w szpitalu klinicznym MSW w Warszawie. Ponieważ w szpitalu, bardziej niż w innych miejscach, doświadcza się tego, co znaczy być chorym, co znaczy, że potrzebuje się ocalenia z trudnej sytuacji, pełnej bólu, ograniczeń fizycznych, psychicznych i duchowych. To w szpitalu, tak jak w każdym domu, w którym jest przewlekle lub terminalnie chora osoba, przeżywa się dramat choroby.
Reklama
Dziękuję panu profesorowi Markowi Durlikowi, dyrektorowi tutejszej polikliniki, a także abp. Zygmuntowi Zimowskiemu, przewodniczącemu Papieskiej Rady do spraw Służby Zdrowia i Duszpasterstwa Chorych, który jest teraz też pacjentem tego szpitala: dzięki ich zaproszeniu mogę tu dziś przebywać i modlić się razem z wami. Pozdrawiam przede wszystkim osoby leczące się w tym szpitalu z chorób i związanego z tym cierpienia. Pozdrawiam personel medyczny, pielęgniarski i pomocniczy oraz wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób przyczyniają się do czynienia z tej kliniki miejsca, gdzie cierpienie fizyczne, ból, tracą swoją siłę, dzięki kompetencji i specjalistycznym umiejętnościom tej szpitalnej struktury. Łączą się one z ludzkim podejściem, bo solidarność, realna bliskość, zdolność przywracania nadziei, mają większą moc, niż cierpienie.
W szpitalach i we wszystkich centrach i domach, które goszczą chorych, także dziś można usłyszeć niewidomego spod Jerycha: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną... Żebym przejrzał! Żebym był zdrowy!
Reklama
Gdy niewidomy dowiedział się, że w pobliżu jest Jezus, nie bacząc na innych, którzy na niego krzyczeli, prosi Jezusa, aby się nad nim zlitował. Zrobiło się zamieszanie, a Jezus prosi, aby przyprowadzili do niego tego, który krzyczy. I pyta go: Co chcesz, abym ci uczynił? Nie uzdrawia go zaraz, ale zachęca, aby ujawnił, co go w sercu nurtuje. Daje mu możliwość zapanowania nad sytuacją, wyrażenia swojej troski o własne zdrowie. A przecież ten niewidomy, jak wielu chorych, był wcześniej zdany na innych; musiał robić to, co mu inni mówili. Ewangelista nie wspomina o żadnych działaniach terapeutycznych czy tajemnych formułach wypowiadanych nad chorym. Jezus odpowiada mu bardzo prosto: Idź, twoja wiara cię uzdrowiła. Ta konstatacja nas zadziwia. Po pierwsze dlatego, że Jezus wiarą nazywa śmiałość i natarczywość niewidomego. Nie prosi go o „wyznanie wiary” w formie urzędowej, bardziej teologicznej, ale uznaje za przejaw wiary nieograniczoną ufność niewidomego, że Jezus może go uzdrowić. Po drugie, Jezus nie mówi niewidomemu, że go uzdrawia; mówi mu, że to jego wiara go uzdrowiła. W ten sposób Jezus daje mu do zrozumienia, że jego zaufanie w solidarność Jezusa w jego chorobie, stała się źródłem jego zbawienia, a nie tylko uzdrowienia. Z okazji Międzynarodowego Dnia Chorego, papież Franciszek skierował do tych, którzy cierpią choroby i do tych, którzy zawodowo czy jako wolontariusze zajmują się chorymi, przesłanie, w którym mówi o „mądrości serca”.
“Nawet wówczas, gdy choroba, samotność i niepełnosprawność biorą górę… doświadczenie bólu może stać się uprzywilejowaną sposobnością przekazywania łaski i źródłem, z którego można czerpać i umacniać mądrość serca.... Staje się zrozumiałe, że Hiob u kresu swego doświadczenia, zwracając się do Boga, mógł stwierdzić: «Dotąd Cię znałem ze słyszenia, teraz ujrzało Cię moje oko» (42,5). Również osoby zanurzone w tajemnicy cierpienia i bólu, przyjętego z wiarą, mogą stać się żywymi świadkami wiary, która pozwala współistnieć z samym cierpieniem, pomimo że człowiek swoim umysłem nie jest w stanie do końca go pojąć” (n. 5).
Mamy tu za plecami obraz Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej z Rokitna. Spod welonu, który okrywa Jej głowę, widać Jej ucho. Jego wyolbrzymione rozmiary mają mam przypominać, że chce i może wysłuchać wołania chorych: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nad nami! Z tego centralnego i uprzywilejowanego miejsca szpitala klinicznego Ona słyszy, widzi i przyjmuje kompetentne i cierpliwe wysiłki podejmowane przez szpitalny personel, który na wszystkich jego szczeblach otacza opieką chorych w ich niełatwym doświadczeniu. “O Maryjo, Stolico Mądrości, jako nasza Matka wstawiaj się za wszystkimi chorymi i za tymi, którzy się nimi opiekują. Spraw, abyśmy w służbie cierpiącemu bliźniemu i przez samo doświadczenie cierpienia mogli przyjąć i rozwijać w sobie prawdziwą mądrość serca” (n. 6).
Abp Celestino Migliore, Nuncjusz Apostolski w Polsce