Do Jerozolimy przybył w świetle dnia. To był bardzo jasny moment Jego życia. Blasku dodawały okrzyki tłumu: „Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie. Pokój w niebie i chwała na wysokościach” (Łk 19, 38). Nie minął jednak tydzień, gdy nad Jego życie nadciągnęły ciemne chmury. Tak ciemne, że gdy umierał, na trzy godziny mrok ogarnął całą ziemię. Pojawił się w samo południe, dokładnie w momencie, kiedy Słońce znajduje się w najwyższym punkcie na niebie, a żar słoneczny w Palestynie doskwiera najbardziej. Apokryficzny „Testament Adama” zaświadcza, że od chwili, w której umarł pierwszy stworzony przez Boga człowiek, ciemności ogarnęły świat i trwały przez siedem dni. Adam dał początek grzesznej ludzkości. Teraz umiera Jezus – nowy Adam, który daje początek ludzkości wyzwolonej z mocy grzechu. I mrok znów okrywa ziemię.
A może mrok nad ziemią wskazuje na królewską godność Jezusa? Filon z Aleksandrii, filozof i Żyd współczesny Jezusowi, jest przekonany, że zaćmienie Słońca zapowiada śmierć króla. Tak ponoć wierzyli wszyscy Żydzi. Jest jeszcze inna możliwość. Józef Flawiusz, żydowski historyk żyjący również w I stuleciu, w swym dziele „Starożytności żydowskie” dowodzi, że Bóg zsyła mrok na ziemię, gdy umiera najmędrszy z rabinów. Może więc chodzi o podkreślenie Jezusowej mądrości?
Bez względu na to, czy mrok w czasie śmierci Jezusa na Golgocie ukazuje Go jako nowego Adama, Króla czy Nauczyciela, jedno jest pewne – nie potrwa on długo. W niedzielny poranek rozbłyśnie niezmącone światło Zmartwychwstania.
Pomóż w rozwoju naszego portalu