Trwam na tym posterunku od 2007 r. To jeden z najbiedniejszych krajów Ameryki Południowej. Moja diecezja położona jest w górach, na wysokości od 2 do 3 tys. metrów.
Jest niedziela
Z siostrą zakonną i młodzieżą jedziemy do Huancuni Grande. Odprawiłem już trzy Msze św. w wioskach, będą jeszcze dwie. Przed nami 2 godziny jazdy. Na szczęście nie pada, spod kół starej terenówki unoszą się kłęby kurzu. W czasie deszczu kręte górskie drogi stają się bardzo niebezpieczne, a do niektórych miejscowości w ogóle nie da się dojechać, chyba, że maszeruje się pieszo. Często zdarza się, że z gór schodzą błotne i kamieniste lawiny, które zasypują drogę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dojeżdżamy do wioski. Nie ma tu telefonów komórkowych, zegarków, światło mają dopiero od dwóch lat. Jadę przez wioskę i trąbię. Wiedzą, że za godzinę będzie Msza św. To jedna z 25 wiosek, które obsługuję. Na pace samochodu mam worek ryżu i używaną odzież, na te dary czekają rodziny. Podjeżdżam do kaplicy i zaczynam tłuc kawałkiem metalowego pręta w stara felgę. Na wysokości 2,5 tys. metrów echo nieźle się niesie. Razem z siostrą i młodzieżą sprzątamy kaplicę, przygotowujemy się do Mszy św.
Reklama
Przygotowuję ołtarz na małym drewnianym stoliku. Zaczynają się schodzić ludzie. Przychodzi ok. 200 osób i na stojąco, bo nie stać nas na ławki, uczestniczą w modlitwie. Czasem uda się sklecić z jakichś desek kilka ławek. W tej wiosce przynajmniej jest kaplica, w wielu nie ma takiego komfortu. Odprawiamy wtedy pod chmurką, często na cmentarzu, albo w szkole, jeśli jest. Takie spotkania są również okazją do rozmów, do podzielenia się swoimi kłopotami. Biedna Indianka kuśtyka o lasce, skarży się, że ją nogi bolą już chodzić nie może. Czasem muszę bawić się w medyka i jeśli potrafię, to pomagam. Są jednak sytuacje, kiedy ludzie proszą o pomoc w trudnej sprawie, o leczenie lub operację. Tylko niektórym mogę choć częściowo pomóc, a potrzeb jest o wiele więcej.
Przychodzą też dzieci. Choć jestem tu już kilka lat, są nieufne, podchodzą z dystansem. Przyszło ich ok. 60. Kiedy pytam czy widziały białego człowieka, nikt nie podnosi ręki. Chyba jestem pierwszy. Ale to nie dziwi. Tutaj nie ma telewizji, tym bardziej Internetu. Ale cieszą się, bo wiedzą, że zawsze dostaną jakiegoś cukierka czy lizaka. Są bardzo wdzięczne i uśmiechnięte. Życzyłbym wszystkim dzieciom w Polsce, by umiały cieszyć się z takich drobiazgów, jak zabawka za 10 zł czy baton za złotówkę.
Tym razem w czasie Mszy św. modlimy się o deszcz, ponieważ od dawna nie padało, a bez tego nie będzie zbiorów. Susza dotyka ten region od dwóch lat. Jest naprawdę ciężko. Mimo wszystko modlimy się, śpiewamy, chwalimy Pana Boga. Po czterech godzinach jadę dalej. Czeka mnie jeszcze jedna Msza w innej wiosce.
Wielki Tydzień
Trwa Wielki Post, przygotowujemy się do świąt Wielkanocnych. Przed nami Wielki Tydzień. Tutaj mówi się „Semana Santa” – Święty Tydzień. Bardzo ważnym dniem w Boliwii jest Wielki Piątek. To dzień wolny od pracy. Podobnie jak w Polsce jemy rybę, a po południu uczestniczymy w Drodze Krzyżowej po dzielnicach parafii. Święta trwają krótko, a w Poniedziałek Wielkanocny ludzie idą już do pracy.
W czasie Wielkiego Tygodnia mam mnóstwo pracy. Chcę odwiedzić jak najwięcej wiosek, aby spowiadać i modlić się z ludźmi. Poczucie czasu i świętowania jest tutaj inne. Zwłaszcza w górach czas nie ma znaczenia. Ludzie muszą pracować w polu w trudnych warunkach, żeby wyżywić swoje rodziny. Pracują bez oglądania się na to, jaki jest dzień tygodnia. Dla mnie to wielka radość, gdy uda mi się zorganizować nabożeństwo obojętnie w jaki dzień. W niektórych wioskach ludzie pierwszy raz w życiu uczestniczą w Drodze Krzyżowej, nawet nie bardzo wiedzą jak się zachować, co robić. Ale idziemy. Takie nabożeństwo trwa czasem kilka godzin. Idziemy między domami, aby odwiedzić ich jak najwięcej i przypomnieć o Panu Jezusie. W tym czasie modlę się o to, aby dużo osób przyjęło chrzest, przystąpiło do sakramentu pokuty, aby modlili się chociaż podstawowymi modlitwami. Reszta w rękach Boga. Uświadamiam sobie wtedy, jak bardzo brakuje kapłanów, jak bardzo brakuje misjonarzy, jak wielka jest potrzeba głoszenia Ewangelii.
Pozdrawiam Was serdecznie z Boliwii i proszę o modlitwę za mnie i za tych, których Bóg mi powierzył. Życzę wszystkim błogosławionej Paschy!