Jedni się martwią, czy ich zakład pracy przetrwa, czy będzie do czego wracać... Ktoś znajomy zachorował, ktoś ma w rodzinie pielęgniarkę i się o nią niepokoi... Pandemia COVID-19 odbija się szerokim echem w życiu każdego i dotyczy nas coraz bardziej bezpośrednio. Obserwujemy w mediach ludzkie tragedie, przerażające statystyki, ale widzimy też ludzką determinację i chrześcijańską sprawność. Na widok Najświętszego Sakramentu, którym kapłani błogosławią przed drzwiami kościołów, a we Włoszech nawet na ich dachach i tarasach – ludzie klękają i się żegnają. Tak zwykła i pobożna postawa jest wyrazem ich wiary i trwogi. Panika, obawy jakby ustępują. W tym przyklęknięciu i żegnaniu się są ufność i nadzieja, które biorą górę nad niepokojem i strachem.
W tych trudnych dniach pandemii istotne staje się pytanie o zawierzenie Bogu swojego życia. Łatwo trwać w przekonaniu, że zawierzyliśmy nasz los Bogu, gdy niczego nam nie brakuje, gdy wszystko jest OK... Trudniej jednak, gdy świat staje na głowie. W takich chwilach zdaje się, że Bóg mówi: „sprawdzam!” – bo jeśli Mu ufamy, jeśli zawierzamy Mu swoje życie, to czego się boimy? Kto jest naszą opoką w czasach zarazy? Do kogo mamy się zwracać, gdy ogarniają nas trwoga i niepewność?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Święty Jan Paweł II uczył nas pokładania ufności w Bogu i życia dla Boga, a w Nim dla Kościoła i każdego człowieka. Przed Cudownym Wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej zawierzył samego siebie i wszystko, czym żył. W ten sposób uczył nas, jak ważne jest zawierzenie Bogu tego, co jest najcenniejsze – naszego życia. Nasz święty papież powiedział do nas: „Musicie być mocni mocą nadziei, która przynosi pełną radość życia. Musicie przestać się bać, odzyskać ducha nadziei i ufności...”.
Słyszymy często stwierdzenia typu: „nadzieja jest matką głupich” albo „nadzieja umiera ostatnia”. Dla jednych nadzieja umiera wraz ze śmiercią i ogranicza się jedynie do życia ziemskiego. Takie myślenie nakazuje rozumne rozkoszowanie się teraźniejszością, chwilą obecną. Dla innych natomiast nadzieja jest żywa, wciąż obecna, pobudza ich do wiary w ponadczasowy sens działania, jest źródłem radości, nadaje sens cierpieniu. I choć na co dzień nie życzymy sobie nadziei, bo przecież zdrowie jest najważniejsze, to jednak nasze życie jest nieustanną nadzieją. Jak trafnie napisał Władysław Grzeszczyk: „Nadzieja nie ma końca, choć rwie się bez przerwy”.
Reklama
Nadzieję trzeba podtrzymywać i pielęgnować. Nie pojawia się ona bowiem nagle i raz na zawsze. Wymaga pracy i wysiłku. Tak jak wciąż zabiegamy o większą miłość, o coraz głębszą wiarę, tak samo musimy w sobie umacniać nadzieję, by łatwiej w niej wytrwać, kiedy przyjdą trudne chwile. Święty Bonawentura (XIII wiek) porównał chrześcijańską nadzieję do lotu ptaka, który chce oderwać się od ziemi i wzbić w powietrze. Siła grawitacji ciągnie ptaka ku ziemi, dlatego musi on włożyć wiele wysiłku, by rozpostrzeć skrzydła i pofrunąć. Nadzieja jest takim właśnie lotem, do którego niezbędny jest wysiłek człowieka. „Kto wierzy, musi unieść swoje czoło, by skierować myśli ku górze (...). Musi wznieść swoje oczy, by być świadomym wszystkich wymiarów rzeczywistości. (...) Musi także swoimi rękami włączyć się do pracy” (św. Bonawentura).
Reklama
Nadzieja to mocny łańcuch zwisający z nieba. Gdy go puścimy, natychmiast spadamy i giniemy w jakimś grzechu. Nadzieja chrześcijańska płynie z tej pewności, że Bóg zawsze dotrzymuje słowa i nigdy ostatecznie nie zawodzi. Słowa Pisma Świętego pomagają nam na nowo odkryć i umocnić nadzieję, która być może do tej pory leżała przywalona warstwą lęku. Biblia stale nas zachęca, byśmy trzymali się nadziei (por. Hbr 10, 23), w Bogu ją pokładali (por. 1 Tm 4, 10; 1 J 3, 3). W Psalmie 130 czytamy: „Oczekuję Pana, czekam na Niego, pokładam nadzieję w Jego słowie” (w. 5). Mędrzec Kohelet powiada: „Kto zostaje wśród żyjących, może mieć nadzieję” (9, 4). Święty Paweł natomiast mówi: „W nadziei już zostaliśmy zbawieni” (Rz 8, 24). Nadzieja chroni przed zwątpieniem, podtrzymuje w każdym opuszczeniu. Nadzieja to coś więcej niż optymizm. Pomaga pogodzić się z tym, czego nie można zmienić, i daje odwagę, by zmieniać to, co zmienić można. Nadzieja jest ufnym oczekiwaniem. Nadzieją chrześcijanina jest sam Bóg. „Świat bez Boga jest światem bez nadziei” (Benedykt XVI). On jest fundamentem nadziei – nie jakikolwiek bóg, ale ten Bóg, który ma ludzkie oblicze i umiłował nas aż do końca. Materialistyczne bożki nie gwarantują nadziei. Nie gwarantuje jej iluzoryczny ziemski raj. Święty Josemaría Escrivá mówił, że nadzieja tego świata otwiera się na prawdziwą nadzieję wtedy, gdy uznajemy małość i kruchość doczesnych inicjatyw: „Bóg nie stworzył nas po to, byśmy tutaj zbudowali trwałe miasto, gdyż ten świat jest drogą do innego świata”.
Nadzieja nie jest matką głupich, lecz matką mądrych, co więcej – nadzieja jest mądrością. Nie może być traktowana jako miłe pocieszenie czy też rodzaj taniego optymizmu. Nadziei nie można utożsamiać z optymizmem. Optymizm lub pesymizm kojarzą się bowiem raczej z cechą charakteru lub nastrojem chwili. Dla chrześcijan jedynym źródłem nadziei jest sam Bóg, zawsze bliski człowiekowi. Pismo Święte daje nam jednoznaczne przesłanie: człowiek we wszystkich okolicznościach swojego życia ma po prostu zaufać Panu Bogu i zdać się na Jego wyroki. Święty Paweł Apostoł w Liście do Rzymian pisze: „A nadzieja nie może zawieść, ponieważ miłość Boga wypełniła nasze serca przez Ducha Świętego, który jest nam dany” (5, 5). Innymi słowy, chrześcijańska nadzieja nie jest jakimś zwyczajnym pobożnym życzeniem, które nie ma gwarancji realizacji. Nadzieja ma swoje poręczenie spełnienia. Jest nim obecność miłości Boga w nas.
Święty Jan Paweł II wzywał nas do przekraczania progu nadziei. Nie chodzi więc o proste pocieszanie się w stylu: „nie martw się, będzie dobrze”, czy o naiwne przekonanie, że przyszłość będzie na pewno lepsza niż przeszłość. „Nadzieja i ufność są przesłanką odpowiedzialnego działania, a siłę czerpią one z ukrytego sanktuarium sumienia, w którym człowiek przebywa sam z Bogiem i dzięki temu może doświadczyć, że nie jest samotny wobec zagadek istnienia, gdyż towarzyszy mu miłość Stwórcy” – uczy nas święty papież. Nadzieja jest zawsze wspólnotowa – trzeba się nią dzielić tak jak wiarą, miłością i radością.